XXV

73 9 2
                                    

Anna trzymała w ręku tajemnicze znalezisko. Wpatrywała się w zakurzoną, starą skrzynkę, dalej stojąc na gałęzi drzewa.
- Anna, szybciej, złaź! - głos Ramony przywrócił ją do rzeczywistości. - Ktoś się zbliża!
Blondynka spojrzała w stronę, z której dochodził odgłos kroków. Po chwili zobaczyła ciotkę, jej przyjaciółki oraz doktora, którzy prowadzili związane i obezwładnione Pory Roku. Zamarła z przerażenia, nie wiedziała, co robić. Na szczęście, ona, Ramona i Dawid byli wolni. Nigdzie nie widziała Władcy Zimy, ale miała nadzieję, że jest bezpieczny i jakoś im pomoże.
- Dziękuję ci Anno, za to jakże cenne znalezisko. A teraz oddaj mi skrzynkę. - powiedział doktor, podchodząc do drzewa, na którym była dziewczyna.
- Ani kroku dalej! - krzyknęła Ramona, wyciągając przed siebie rękę. W tej chwili zerwał się dość mocny, ciepły wiatr, tworząc z piasku swoistą tarczę.
- Usuń to, inaczej oni zginą. - powiedziała​ ciotka Felicja, mając na myśli Joannę i Chrisa.
- Nie słuchaj jej! - powiedziała Joanna. - Anno, otwórz skrzynkę!
- Robiąc to, skazujesz przyjaciół na śmierć w męczarniach. Ich zdrowie i życie jest w twoich rękach. - powiedział spokojnie doktor.
Blondynka nie miała wyboru. Ześlizgnęła się z drzewa, podeszła do mężczyzny i powiedziała:
- Niech Lato o Jesień odzyskają wolność, wtedy dostaniesz skrzynkę.
- Puśćcie ich. - rozkazał, zwracając się do towarzyszących mu kobiet. Obie popatrzyły na niego zdezorientowane.
- Nie słyszycie, co rozkazuje wasz pan?!? Wypuśćcie ich!!! - ryknął.
Po chwili dwójka młodych ludzi odzyskała wolność i podeszła do przyjaciółek.
Doktor przez chwilę ważył w dłoniach drewnianą skrzynkę, po czym w jego dłoni pojawił się młotek. Rozbił wieko, sięgając wgłąb. Wyjął z niej płaszcz identyczny jak ten, który znalazła Anna.
Zdziwiony, odłożył go na bok i szukał dalej. Wreszcie udało mu się znaleźć to, o co tak naprawdę chodziło. Wielką, starą księgę.
- Ostatnia księga pierwszej Władczyni Żywiołów jest w moich rękach... - powiedział, jednak nie zdążył się tym długo nacieszyć, gdyż od strony lasu powiał lodowaty wiatr, skupiając swoją moc na doktorze i jego poddanych.
W mgnieniu oka ich nogi znalazły się w lodowych bryłach, uniemożliwiając im jakikolwiek ruch.
- Anno! - usłyszeli wołanie Władcy Zimy. - Chłopak wybiegł z lasu i wręczył dziewczynie skrzynkę identyczną z tą, jaką trzymał doktor. Z tym, że ta była prawdziwa.
- To jest prawdziwy skarb. - powiedział.
Wtem usłyszeli głośny trzask. To lód, trzymający zdrajców, zaczął pękać.
- Nie utrzymam ich tak dłużej. Potrzebuję waszej pomocy. - zwrócił się do innych Pór Roku.
Joanna natychmiast wyciągnęła rękę przed siebie. Ziemia pod nogami przeciwników zaczęła się zapadać. Jesień stworzyła ruchome piaski.
- To ich powstrzyma na jakiś czas. - stwierdziła, dumna z siebie.
- Anno, otwórz to. - powiedział Dawe.
- Czekaj! A jeśli to pułapka? Jeśli jest po ich stronie? Jeśli oni to wszystko zaplanowali? - Chris jak zwykle był podejrzliwy.
Blondynka zastanowiła się przez chwilę. Lato mógł mieć rację. Dawid jako jedyny nie został złapany, poza tym znalazł prawdziwy skarb, a na jego miejsce podłożył falsyfikat. A może w pudełku, trzymanym przez nią w rękach również nie ma prawdziwej zawartości? W ogóle, co powinno się tam znajdować? Tego nie wiedziała.
- Anno, szybciej! Decyduj, moja moc słabnie! - Jo była wyczerpana. Gdyby tylko Pory Roku odzyskały swoje pełne moce, byłoby o wiele łatwiej. W końcu się przemogła i powoli rozchyliła wieko. W środku, na samym wierzchu, znalazła cztery małe, kwadratowe pakunki. Odłożyła skrzynię na ziemię i otworzyła jeden z nich. Znajdował się tam pierścień, wykonany z białego złota, ze szmaragdowym listkiem.
Pokazała go stojącej obok Ramonie.
- To pierścień mocy. Należy do Władczyni Wiosny.
Anna odłożyła go do opakowania i wzięła kolejny. Tam był identyczny, z tym, że zamiast liścia, posiadał złote słoneczko. Domyśliła się, że ten jest własnością Władcy Lata. Kolejny miał symbol szarej chmury, należał do Jesieni. Ostatni, z wizerunkiem płatka śniegu, przypisany był Zimie.
Dziewczyna nie wiedziała, co teraz ma zrobić.
- Ubierz je! Załóż je na palce lewej dłoni! - pomógł jej Chris.
- Nie! Nie rób tego! - zagrzmiał doktor, jednak było za późno. Anna ubrała szybko cztery pierścienie na palce. Gdy założyła ostatni, poczuła napływającą z wszech stron moc. Jej osoba rozświetliła się magicznym blaskiem. Oczy zmieniły kolor na złoty, bił od nich blask.
Na skórze pojawił się znikąd wzorzysty tatuaż.
Gdy przemiana dobiegła końca, z jej ust wydobył się głos. Jego brzmienie nie przypominało naturalnego tonu.
- Ja, założycielka rodu Władców Żywiołów, skazuję zdrajców na wieczne wygnanie z naszej ziemi. Niech nigdy nie wrócą do naszego świata i zapomną, kim byli. A prawowitym opiekunom Roku, powierzam jeszcze większą moc, niż mieli dotychczas. Spoczywa na was jeszcze więcej odpowiedzialności. A młoda Rokini będzie im przewodzić, póki nie wybierze następców, godnych powierzenia im opieki nad wszechświatem.
W tym momencie dziewczyna upadła na ziemię bez życia. Doktor i dwie kobiety zaczęli krzyczeć, gdyż objął ich dziwny, niebieski płomień. W mgnieniu oka pozostał po nich tylko popiół. Czwórka Władców popatrzyła po sobie, po czym rzucili się w stronę Rokini.
- Anno? Anno! Obudź się! Wróć do nas. - Jo próbowała ocucić leżącą dalej Rokinię.
Ta powoli otworzyła oczy, zamrugała i zapytała:
- Co... Co się stało?
- Dużo by opowiadać. Jednak już po wszystkim. Chodźmy do domu. - Jo, wraz z Ramoną, pomogły jej wstać, Dawid zabrał pozostałą część skarbu i w piątkę ruszyli w kierunku domu.

WŁADCA ŻYWIOŁÓW Where stories live. Discover now