XIII

101 14 1
                                    

Anna zdołała jeszcze odlać trochę syropu, który wywołał u niej sen na jawie. Zeniosła go do swojego pokoju i poszła zobaczyć się z ciotką.
-Masz tu syrop od Pana doktora. Tamten nie działa, tak jak powinien. Masz go brać tuż przed snem. A teraz idź już. Jestem zmęczona. Też się przygotuję do snu.-powiedziała starsza kobieta i zniknęła w swojej sypialni.
Dziewczyna zabrała flakonik z miksturą, jednak nie zamierzała jej zażywać. Mało tego, miała w zamiarze przygotowanie większej ilości poprzedniego przy pomocy nowych przyjaciół. Gdy była już w swoim królestwie, porównała dwa napoje. Ne różniły się kolorami ani gęstością. Wyciągnęła z szafy wcześniej przygotowane kopie i znalazła odpowiednie przepisy. Różniły się tylko proporcjami składników.
"I bardzo dobrze."-pomyślała Anna, po czym przebrała się, położyła do łóżka i zażyła wykradziony syrop.

"Znów wydawało mi się, że spałam tyko kilka minut. Po tym czasie wstałam i po cichu wyszłam z pokoju. Zakradłam się pod sypialnię cioci. Z duszą na ramieniu, zajrzałam do środka. Starsza kobieta spała już mocno. Po cichu zamknęłam drzwi i udałam się do biblioteki. Od razu poszłam do Działu IV. Znajdowały się tam niezbyt ciekawe z zewnątrz książki, które lata świetności miały dawno za sobą. Wzięłam pierwszą z brzegu. Tak, jak myślałam, zapisana była tym dziwnym językiem-językiem Żywiołów. Odłożyłam ją i szukałam czegoś, co choć w małym stopniu przypominałoby słownik. Gdy już miałam się poddać, na stoliku w głębi regału, zobaczyłam zwykły zeszyt. Nie pasował tutaj. Był taki...dzisiejszy. Podniosłam go. Otworzyłam na pierwszej stronie.
Znalazłam tam tę oto informację:

"ZABIERZ MNIE ZE SOBĄ. NIC SIĘ NIE BÓJ, JESTEM PRZYGOTOWANY SPECJALNIE DLA CIEBIE.
ZAUFAJ NOWYM ZNAJOMOŚCIOM, BĘDĄ WKRÓTCE BARDZO PRZYDATNE"

Zdziwiło mnie to trochę. Wyglądało podejrzanie, rozejrzałam się po całym pomieszczeniu, lekko przestraszona. W tym momencie poczułam się obserwowana. Popatrzyłam w stronę widzących tutaj portretów. O mało nie krzyknęłam na cały dom. Jednak powstrzymałam się. Byłam obserwowana przez założycielkę rodu Żywiołów. Nie, to nie było złudzenie. Gdziekolwiek stanęłam, jej oczy śledziły każdy mój ruch. I ta mina. Poprzednio, gdy wraz z Joan tu byłam, wzrok osoby na portrecie skierowany był w dal, wzrok miała zamyślony. Teraz jej mina wyrażała zadowolenie i tak jakby nadzieję. Chwilę jeszcze postałam przy portrecie, po czym postanowiłam wyjść z biblioteki. Zastanawiałam się, czy wziąć ze sobą znaleziony zeszyt. Niepewnie popatrzyłam na założycielkę. Portret uśmiechnął się do mnie i delikatnie skinął głową na tak. Cóż było robić? Włożyłam zeszyt pod bluzkę, przytrzymałam go przedramieniem, bezgłośnie powiedziałam "Do widzenia" do portretu i wróciłam do łóżka, wcześniej ukrywając zeszyt wraz z kserokopiami."

Następnego dnia, przy śniadaniu, Felicja zagadnęła Annę:
-Co ciekawego Ci się dzisiaj śniło?-po czym, jakby nigdy nic, ugryzła kawałek kanapki.
-Nic ciociu. Spałam dziś jak niemowlę. Odpoczęłam jak nigdy.
Kobieta przyjrzała się badawczo młodej podopiecznej. Nie zauważyła w jej zachowaniu nic niepokojącego, więc tylko pokiwała głową i rzekła:
-To dobrze. Tak ma być.
-Mogę iść do siebie?-zapytała dziewczyna po skończonym posiłku.
-Tak. Dzisiaj też nie wyjdziesz na zewnątrz. Jest -35 stopni. Musisz znaleźć sobie jakieś zajęcia w domu.
Anna nie czekając na dalsze przemówienie ciotki, poszła do pokoju. Wyciągnęła zeszyt, który okazał się słownikiem, zapisanym starannym, ręcznym pismem. Choć to był atrament, nie wyglądał, jakby miał kilkaset lat. Przeciwnie, po wyglądzie atramentu można było przypuszczać, że został napisany kilka dni temu. Pismo było wyraźne, kartki idealnie białe, tusz nie wyblaknięty.
Dziewczyna pogrążyła się w dziwnej, niecodziennej lekturze.

WŁADCA ŻYWIOŁÓW Where stories live. Discover now