39

607 50 5
                                    

Pov Louis

Byłem zły. Nie, zły to za mało powiedziane, ja byłem wprost wściekły. Wszystko szło tak dobrze. Gdyby to tylko potrwało trochę dłużej, to Vicky na nowo by się do mnie przyzwyczaiłam i puściła by w niepamięć to iż tak ją skrzywdziłem. Jednego jestem pewien kocham ją ponad życie i nie mogę pozwolić by ode mnie odeszła. Byłbym skończonym idiotą gdybym nic nie zrobił.

Postanowiłem więc iść po pokoju Harry'ego. Kilka godzin już u niego przebywała, w tym czasie powinna się już uspokoić i przemyśleć parę spraw.

Jak tam wszedłem to spostrzegłem, że spała przytulona do Harry'ego. No nie powiem, szlag jasny mnie trafił. Nie znosiłem kiedy ktoś jej dotykał, nawet jeśli to był Harry. Zbliżyłem się do łóżka i szturchnąłem go w ramię, ale tak by nie obudzić Victorii.

- Co znowu? - Warknął do mnie odrazu jak otworzył oczy.

- I co, przekonałeś Victorię by mi wybaczyła? - Podniósł się, Vicky się poruszyła, lecz nie obudziła.

- Naprawdę myślisz, że ona tak łatwo ci to wszystko wybaczy? Bardzo ją skrzywdziłeś - nie podobało mi się jak do mnie mówił.

- Wiem, ale bardzo tego żałuje. Zapomnę o tym co było wcześniej, tylko błagam cię Harry pomóż mi ją do siebie przekonać.

- Moim zdaniem to powinieneś dać jej wolność. Vicky nie zasługuje na takie traktowanie. I jeśli nie ty, to ja pomogę jej się stąd wydostać - nie mogłem uwierzyć własnym uszom. Harry, którego jeszcze tak nie dawno uważałem za przyjaciela jawnie mi się sprzeciwił.

- Victoria zostanie tu dopóki się nie obudzi. Potem zabiorę ją i wyjadę. A wy będzie sobie musieli radzić sami - wychodząc z pomieszczenia miałem ogromną ochotę trzasnąć drzwiami, lecz powstrzymałem się, bo chciałem by moja ślicznotka trochę jeszcze pospała.

Jeżeli chce odzyskać Victorię to muszę zacząć od nowa życie.

Pov Victoria

Po obudzeniu przeciągnęłam się po łóżku, zdziwiłam się, bo nigdzie nie zauważyłam Harry'ego. Spojrzałam na zegar w telefonie, wskazywał ósmą czterdzieści siedem. Powoli podniosłam się z łóżka i założyłam na siebie wczorajsze ubrania. Zamierzałam pójść do i
pokoju Louisa i zabrać kilka swoich ciuchów i wyjechać. Harry wczoraj obiecał, że mi pomoże się stąd wydostać.

Tak naprawdę to miałam nadzieję, że Louis nadal śpi i nie będę musiała z nim rozmawiać, bo jeżeli on by znów zaczął mnie błagać bym z nim została to nie mam pojęcia czy kolejny raz bym mu nie uległa.

Jak przemknęłam się już do pokoju to zauważyłam, że Louis sam pakuje walizki.

- Co ty robisz? - Spytałam wyraźnie zaciekawiona.

- Dziś, a najpóźniej jutro stąd wyjedziemy.

- Ja się nigdzie z tobą nie wybieram. Owszem zamierzam wyjechać, ale sama - zaczynałam coraz mniej rozumieć ten jego tok myślenia.

Zbliżył się do mnie, ułożył swoje dłonie na moim pasie i przyciągnął mnie do siebie.

- Przemyślałem sobie to wszystko i doszedłem do wniosku, że tu nigdy nie będziemy szczęśliwi. Wyjedźmy z tego okropnego miejsca i zacznijmy od nowa.

Sorry, że tak późno, ale ostatnio mam dużo spraw do załatwienia.

Wróć do mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz