18

643 47 3
                                    

Pov Victoria

Oparłam się o samochód by nie upaść. Jak Louis to zobaczy to mnie zamorduje, po tym jak mnie dziś podduszał to jestem tego pewna. A nawet jak nie zabije to zmieni moje życie w jeszcze większy koszmar.

- Skąd to masz?

- Ty naprawdę byłaś aż tak głupia by uwierzyć, że Louis pozwoli ci gdzieś wyjść bez żadnej kontroli. Jak tylko postawiłaś nogę za próg to on postanowił wysłać jednego z nas za tobą. Na twoje szczęście ja się zgłosiłem.

- To nie tak jak myślisz, ja byłam z nim tylko na kawie. Nie musisz o tym wspominać Louis'owi - starałam się opanować panikę co było bardzo trudnym zadaniem.

Zbliżył się do mnie.

- Gdybym tak się przypadkowo wygadał to Louis zostałby białej gorączki. I pewnie mocno uszkodził - mój oddech ze strachu przyspieszył. - Gwałciłby cię codziennie po kilka razy na dzień.

- Nie rób tego, nic na tym nie zyskasz - otarł łzy z moich policzków.

- Nie płacz, bo będziesz zmuszona wytłumaczyć Louis'owi czemu masz spuchnięte oczy - średnio rozumiałam sens jego wypowiedzi. Czyżby on zdecydował jednak o tym nikomu nie mówić.

- Nie powiesz mu? - Roześmiał się na moje słowa.

- Nie, ale musisz mi obiecać, że przestaniesz robić takie głupoty. Następnym razem to Harry albo Liam będą mogli cię obserwować. A oni odrazu doniosą o wszystkim Louis'owi.

Pokiwałam głową.

Nadal nie potrafiłam się jeszcze uspokoić, przez moją lekkomyślność mogłam się do końca pogrążyć.

- Dobrze, już nigdy więcej tego nie zrobię.

- Grzeczna dziewczynka - pogłaskał mnie po policzku. - Teraz leć do domu, tylko nie zapomnij się uśmiechnąć.

Na drżących nogach podeszłam do drzwi otworzyłam je w i weszłam do korytarza. Powoli starając się całkowicie opanować podążyłam w stronę salonu.

- O Vicky już jesteś - powiedział Louis na mój widok. Podszedł do mnie szybkim krokiem i mnie objął. - Kupiłaś sobie coś?

- Nie, bo akurat nic mi się nie podobało.

- Może by mi któryś pomógł - powiedział Zayn niosąc dwie torby. - Tylko mnie zobaczyła i już zapędziła do roboty - narzekał.

- Nic ci nie będzie - odrzekł Louis - a resztą mi i tak nie wolno jeszcze dźwigać - dodał po chwili.

- Ale to twoja dziewczyna, więc rusz dupe i idź po resztę.

- Harry - popatrzyłam na niego błagalnie. Jeśli bym tego nie zrobiła to oni jeszcze przez godzinę by się kłócili, który ma to zrobić.

- Okej - powiedział zrezygnowany, ale i tak się podniósł i poszedł do samochodu. Ja za to usadowiłam się w fotelu. Mimo, że udawałam spokojną to wewnątrz cała się trzęsłam. Jednak i tak postanowiłam coś sprawdzić.

- Dziękuję, że mi zaufałeś i pozwoliłeś bez żadnej kontroli wyjść na miasto.

- Nie ma za co kochanie.

Odkąd on mi kłamie patrząc prosto w oczy.



Wróć do mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz