Pov Louis
Bolało mnie to, że się mnie bała, ale cóż sam do tego doprowadziłem, więc nie mam prawa się skarżyć, tylko muszę to naprawić.
- Vicky kochanie masz gorączkę, boli cię coś poza tym? - Spytałem jak najdelikatniej tylko potrafiłem. Nie chciałem jej jeszcze bardziej wystraszyć.
- Głowa mnie trochę boli - przysunąłem się do niej. Znów przyłożyłem jej rękę do czoła, tym razem jednak trzymałem dłużej. Na oko stwierdziłem, że ma trzydzieści siedem lub trzydzieści osiem.
- Masz dość wysoką temperaturę. Trzeba będzie ją zbić - poszedłem do łazienki i szukałem jakichś leków. Niestety po kilku minutach szukania nic odpowiedniego nie znalazłem. Postanowiłem iść do Harry'ego i sprawdzić czy on przypadkiem nie ma czegoś przydatnego.
Nie było go w salonie ani w kuchni, więc poszedłem do jego pokoju. Światło było tam zgaszone, a on sam już spał.
Jak nie trzeba to on potrafi nawet do piątej rano siedzieć.
Zapaliłem światło i szybkim krokiem podszedłem do jego łóżka. Potrząsnąłem jego ramieniem, ale on dalej się nie budził, więc przeszedłem do bardziej radyklanych kroków. Wziąłem poduszkę leżącą obok i kilka razy ją go zdzieliłem.
- OBUDŹ SIĘ - krzyknąłem.
- ODBIŁO CI DO CHOLERY CZY CO - widocznie nie lubi jak się go budzi w nocy, ale szczerze mówiąc to w tej chwili wcale mnie to nie obchodzi.
- Masz coś na gorączkę?
- Nie, polej sobie ten durny łeb zimną wodą to może ci przejdzie.
- Bardzo śmieszne, to nie o mnie chodzi tylko o Victorię, ma wysoką temperaturę i boje się żeby nie zachorowała.
- Zmocz ręcznik zimną wodą i przyłóż jej do czoła to powinno pomóc, a ja zaraz pojadę do apteki i kupię coś - nic mu nie odpowiedziałem, tylko szybko pobiegłem do Victorii, ona była teraz ważniejsza.
Nie spała, ale też nie można powiedzieć, że była do końca przytomna. Odrazu poszedłem do łazienki i zrobiłem tak jak mi doradził Harry. Na jej twarzy pojawił się grymas jak przyłożyłem jej ręcznik do czoło.
- Zabierz to - mruknęła cicho.
- Nie, musimy poczekać aż Harry przywiezie leki. A boli cię gardło? - Pokręciła przecząco głową, ale ja dla upewnienia i tak tam zajrzałem. Ku mojemu zdziwieniu naprawdę nie było zaczerwienione. To akurat było bardzo dziwne, bo prawie, każda jej choroba zaczynała się od bólu gardła.
- Nie czuję się jakbym była chora. Boli mnie tylko głowa.
- Nie jest ci zimo?
- Nie, daj mi się przespać i wszystko będzie dobrze - może to i trochę racja, Vicky mogła dostać tej gorączki przez stres.
- Dobra, idź spać - zabrałem z jej czoła ręcznik i zgasiłem światło. Położyłem się obok mnie i objąłem ją w pasie ramieniem.
Po paru sekundach jednak zrzuciła ją z siebie.
- Nie dotykaj mnie - odsunęła się ode mnie jak najdalej tylko się dało.
A już myślałem, że udało mi się poczynić jakiś postęp, ale najwidoczniej się myliłem.
No i jest pierwszy następny za jakieś czterdzieści minut.