Pov Victoria
- Mamy pustą lodówkę, ktoś musi jechać po zakupy i to nie będę ja - powiedział Harry wchodząc do salonu. Akurat wszyscy tam siedzieliśmy. Postanowiłam wykorzystać okazję, że żadne się do tego nie wyrywał i sama jechać.
- Ja mogę - ich oczy zostały skierowane na mnie.
- A tak na serio to kto? - Spytał Louis mocnej zacieśniając rękę, którą trzymał na mojej tali.
- Czemu nie mogę ja? Mam prawo jazdy i mogę wsiąść twój samochód - nie odpuszczałam. Chciałam wyjść choćby na chwilę.
- Kochanie, ja jestem bardzo przywiązany do ciebie i do mojego auta też, więc nie mam zamiaru was narażać - tą wypowiedzią to naprawdę mnie wkurzył. Może i nie zdałam za pierwszym razem, lecz teraz to już dobrze jeżdżę.
Odepchnęła jego rękę i odwróciłam się byśmy byli twarzą w twarz.
- Ty mi nie ufasz. Jak ma wyglądać nasz związek skoro ty mi w takiej prostej sprawie nie potrafisz zaufać - gwałtownie wstałam i poszłam do mojego pokoju.
Nie długo cieszyłam się samotnością, bo po kilku chwilach pojawił się Louis.
- Nie obrażaj się na mnie. Ja się po prostu o ciebie bardzo martwię - przykucnął naprzeciwko mnie i położył dłonie na moich kolanach.
- Wyjście do sklepu to nie jest skok ze spadochronem. Nic mi się nie stanie - wstałam, a on nadal pozostał w tym samym miejscu.
- Ja po prostu nie lubię jak wychodzisz z domu - no to zdanie to już w ogóle wyprowadziło mnie z równowagi.
- Louis! Ja jestem wolnym człowiekiem, pogodziłam się z faktem, że nie będę mogła chodzić do szkoły ani studiować. Chce tylko wychodzić jak wcześniej. Czy to naprawdę jest tak wiele? - Wszystko aż się we mnie gotowało. Zaborczość i nadopiekuńczość mojego chłopaka była nie do zniesienia.
Wstał i po chwili znalazł się obok mnie.
- Dobrze pojedziesz - jedną ręką chwycił i ścisnął moją szyję - ale jeśli spróbujesz ode mnie uciec, to przysięgam, że nim się spostrzeżesz to cię znajdę i wtedy przywiąże cię do łóżka i nigdy nie wypuszczę. Rozumiesz?
Kiwnęłam głową, a on zabrał dłoń i mnie objął.
- Czemu taki jesteś? - Odsunęłam się od niego. Kiedy już przekonuje się do Louisa to on robi coś takiego, że na nowo mnie do niego zniechęca.
- Nawet nie masz pojęcia jak bardzo bym chciał byś nadal była moją małą dziewczynką. Niestety dorosłaś i już się mnie nie słuchasz tak jak kiedyś, więc jestem zmuszony zastosować inną motywację - wziął moją twarz w swoje dłonie i złożył krótki pocałunek na moim czole.
Podszedł do szafki znajdującej się obok i wyjął z niej swój portfel i kluczyki do samochodu.
- Dostaniesz moją kartę, możesz sobie kupić co tam będziesz chciała. Dam ci także twój telefon, gdyby coś się stało to masz natychmiast do mnie dzwonić - podał mi wszystkie te rzeczy.
- A masz przypadkiem moją torebkę? - Liczyłam, że odzyskam moje karty.
- Tak, ale narazie nic stamtąd nie potrzebujesz. A teraz leć, bo masz trzy godziny.