Rozdział dwunasty - Phil

552 59 47
                                    


Podczas gdy Dan spał na moim łóżku z kołdrą pod brodą, zacząłem pisać dla niego opowieść. Była ona o drobnym chłopaku z niedostrzeżonym pięknem i wysokim, głupim punku o niebieskich oczach oraz włosach. Opowiadała o nich i o tym, jak przez przypadek zaplątali się w uczuciach, oraz jak spotykali nieznajomych, dzięki którym byli jeszcze bliżej splątani.

Następnie zwinąłem ją w kulkę i wrzuciłem do szuflady, bo brzmiała całkowicie pretensjonalnie i irytująco.

Kolejnego poranka zbudziłem się, będąc wciąż przy biurku ze spiętymi nogami i obolałym karkiem. Podniosłem głowę i oparłem o nią rękę, podziwiając delikatną, puchatą i poranną wersję Howella.

Powoli wstałem i skierowałem się do kuchni, by zrobić sobie miskę płatków. Myślałem o poprzedniej nocy, wlewając mleko. Przeżuwanie. Myślenie, przeżuwanie, myślenie. Przerwa. Łyżka, przeżuwanie, myślenie.

Kiedy skończyłem, wrzuciłem miskę do zlewu i wszedłem na górę po schodach, by zbudzić Howella.

Pojechaliśmy do szkoły, jakby nic się nie wydarzyło. Jakbyśmy nie wyznali sobie swoich najcenniejszych myśli, jakbyśmy nie ofiarowali swoich serc w dłonie drugiego, jakbyśmy nie wypełnili pełnej wanny łzami.

Kiedy parkowałem, czułem, że Howell czegoś potrzebował - wyjaśnień albo odpowiedzi. Ale udawałem, że tego nie zauważyłem, ciągnąc z nim dyskusję o różnicach między filmami a książkami.

Ale nie możesz wiedzieć wszystkiego, o czym myśli postać. narzekał, wysiadając z samochodu i zamykając drzwi.

-Oczywiście, że tak - odparłem, powtarzając jego czynność i zamykając auto. -Po to ma narratora.

Howell przewrócił oczami, jakbym był największym idiotą na świecie. No jasne, ale co z opisami wszystkiego, co otacza bohatera? Powiedzmy na przykład, że widzi naprawdę piękną osobę i opisuje jej oczy w najcudowniejszy sposób. Tego nie możesz przetłumaczyć na obraz, nieważne jak bardzo byś się starał.

-Okay, dobra, przyznam ci to. Ale co z drugą stroną? - zapytałem, obejmując go ramieniem, gdy przeszedł obok maski samochodu do mnie. Widziałem uśmiech na jego ślicznych ustach, jak przyciskał książki do piersi i jego bok do mojego, podczas gdy niezdarnie szliśmy dalej. Czułem się, jakbyśmy byli Hermioną i Ronem, a on miał mnie zaraz zrugać, oświadczając, że mówi się "LeviOsa, a nie Leviosa".

-Co jeśli masz najpiękniejszą osobę, ale nie możesz ubrać tego w słowa? Co jeśli jest tak oszałamiająca, że jest to sprawa typu "musiałeś wtedy tam być"? Hę?

Howell znów przewrócił oczami i pokręcił głową. Dobra, mamy remis.

Zaśmiałem się. -Nigdy nie mogę z tobą wygrać, co?

Uśmiechnął się.

Szliśmy dalej, klucząc między autami, prawie już poza parkingiem. Gdy przeszliśmy obok jednego, rzuciłem okiem przez przednią szybę i po chwili spojrzałem tam ponownie. Na przednich siedzeniach siedzieli Logan i Eli. Obściskujący się.

Szybko odwróciłem wzrok, szczerząc się głupawo. Cóż, to wiele wyjaśnia.

Howell odwrócił się do mnie i zapytał przez co się tak uśmiecham. Odpowiedziałem "nic" i jeszcze bardziej się uśmiechnąłem.

* * *

W czasie matmy Howell był nerwowy.

Ale tak serio nerwowy.

arms // phan [tłumaczenie pl]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz