Rozdział jedenasty - Dan

610 63 50
                                    


-Zadzwoniłem do twoich rodziców, by upewnić ich, że wszystko z tobą w porządku - oznajmił Phil, wracając do pokoju z ręcznikiem na głowie.

Nie mogłem uwierzyć, że mu powiedziałem.

-Aha, i mama kupi dla nas pizzę.

Z wszystkiego, co mogłem kurwa zrobić.

-Howell?

Ja po prostu-

-Howell!

Uniosłem wzrok z podbródkiem na kolanach i rękami owiniętymi wokół moich nóg.

Wypuściłem powietrze, a moja grzywka opadła ponownie na oczy.

-Wszystko dobrze?

Pokiwałem głową. Naprawdę nie chciałem odbywać teraz tej rozmowy. Wiedziałem, że pokazanie mu wierzchołka góry lodowej bez podania żadnych szczegółów było w najlepszym przypadku niejasne, lecz później mogłem powrócić do tego tematu.

-Mam się dobrze.

Phil parsknął.

-Akurat.

Po chwili jednak zrobił minę.

-Proszę, porozmawiaj ze mną.

Łypnąłem na niego spod grzywki; ręcznik przewieszony przez ramię, i zaciskające go z obu stron dłonie.

-Wiesz, że nigdy nie pytam o niezręczne dla ciebie sprawy - wyszeptał. -Ale to... - zamilkł.

-To jest ważne. Chcę wiedzieć- nie - ja muszę wiedzeć, co wydarzyło się tamtej nocy. Nieważne jak naiwnie to brzmi.

Pokręciłem głową, testując mój głos.

-Nie mogę - wydyszałem.

W ułamku sekundy Phil znalazł się przy mnie. Pochylił się nade mną i uniósł do góry mój podbródek. Moje palce tonęły w uścisku jego dłoni o wiele większych od moich.

-Ufasz mi? - spytał.

Coś ciepłego osiedliło się w mojej klatce piersiowej. Było to takie same uczucie, które żywiłem przez ostatni tydzień - lub po prostu czas, który spędzałem w obecności Phila. Doznawałem go za każdym razem, kiedy ocierał się o mnie przypadkowo czy pożyczał mi pachnące nim ubrania. Była to woń proszku do prania i chłopaka; wyraźnie należąca do Phila. Lub kiedy mówił rzeczy takie jak teraz, powodując u mnie palpitacje serca. Prawie jakby chciało ono uciec z mojej piersi i zagnieździć się w jego wnętrzu.

Zarumieniłem się przez moje głupie myśli i skinąłem na niego głową.

Pociągnął mnie za ręce i wciągnął w górę do stojącej pozycji. Chodząc tyłem, wyprowadził mnie z pokoju do łazienki.

Wziąłem ostry wdech, a moje ciało już zaczęło panikować.

-Ciii - odezwał się, ściskając moje dłonie i wpatrując się we mnie z ciekawością w oczach - Chcę tylko coś wypróbować. Hej, ciii, nic ci nie jest.

Pokręciłem głową. Nie, to było złe. Musiałem się stąd wydostać, nie mogłem tu być. Nie!

Udało mi się wydostać z uścisku Phila tylko po to, by do niego za chwilę powrócić, z plecami przyciśniętymi do jego piersi. Jego oddech skradał się w dół mojego karku niczym upiór.

Wziąłem gwałtowny wdech i osnuły mnie wizje rzeczywistości sprzed dwóch lat.

(uwaga: nawiązania do cięcia się, samobójstwa i śmierci)

arms // phan [tłumaczenie pl]Where stories live. Discover now