Rozdział 2: Szubienica

1K 155 102
                                    

Zawroty głowy były jedynymi towarzyszami Jimina. Co jakiś czas budził się ze snu, w który zapadł niedługo po posiłku Jungkooka. Śniły mu się naprawdę dziwne rzeczy związane z wampirami. Te widywane przez niego w burdelu zazwyczaj były wyniosłe i przede wszystkim głodne.

Jungkook dowodził, że nie każdy wampir był bestią. W końcu powstrzymał się, by nie wypić wszystkiego, co Jimin miał do zaoferowania.

Kiedy Park wybudził się ze swojego przerywanego snu, za oknem panowała ciemność. Było grubo po dwudziestej pierwszej. Osłabiony Jimin podniósł się z fotela. Choć starał się to zrobić powoli, otoczenie wokół niego niebezpiecznie zawirowało, skłaniając go do podparcia się ręką o podłokietnik mebla. Gdy w końcu wyszedł z tego nieprzyjemnego stanu, rozejrzał się po salonie w poszukiwaniu swojego właściciela.

W pierwszej chwili go nie zauważył, ale kiedy tylko zdał sobie sprawę, że na szubienicy nie bujała się żadna kukła, a Jungkook, na chwilę zapomniał, że jest on wampirem. Spanikowany spojrzał na stół pełen broni, po czym sięgnął po jeden z noży, by odciąć mężczyznę. Gdy to uczynił, Jungkook opadł miękko na stopy. Nie wyglądał na zadowolonego.

– Przez ciebie będę musiał kupić nowy sznur – pokręcił głową, zdejmując stryczek z szyji.

– Ale... wisiałeś tam... A jeśli byś umarł? – mówił zbity z tropu. Nie spodziewał się takiej reakcji ze strony Jungkooka.

– I tak nie żyję. Kawałek liny nic nie zmieni. Nadal będę chodzącym umarłym. Teraz ci odpuszczę. Następnym razem zostaw mnie w spokoju, jasne?

– Jasne – powiedział półgłosem.

– Świetnie. Jak się czujesz?

Nagła zmiana tematu zaskoczyła Jimina. Nie oczekiwał jakichkolwiek trosk ze strony wampira, bo sądził, że będzie nikim innym, jak chodzącym bufetem. Najwyraźniej mylił się.

– Nim cię – zaciął się na chwilę, z powodu braku przyzwoitego słowa, ale inaczej nie mógł tego określić. Rzeczy trzeba nazywać po imieniu – odciąłem, czułem zawroty głowy. Teraz jestem tylko osłabiony.

– W kuchni znajdziesz lodówkę, a wewnątrz niej buraczany wywar, który zrobiłem, kiedy zasnąłeś. To pomaga na anemię i doda ci trochę sił – wytłumaczył, wpatrując się w Jimina.

– Buraki dodają sił? – zapytał odruchowo, choć wiedział, że nie powinien.

– Oczywiście, że nie – zaśmiał się na słowa rudzielca. – Wywar zawiera kilka kropli mojej krwi.

– Ach, rozumiem – skinął głową, po czym opuścił pomieszczenie.

Jungkook patrzył chwilę za nim, a następnie odwrócił się, by przygotować broń do dzisiejszych łowów. Tej nocy na jego celowniku znajdował się wampir, który według informacji, jakie posiadał Jeon, wpadł na żer do sierocińca.

Zapytanie się pewnie: Dlaczego Jungkook zabijał inne wampiry?

To proste. Jako wampir mógł wybrać dwie ścieżki swojego wiecznego życia. Oczywiście złą i dobrą. Ta pierwsza z dróg interesowała go tylko przez pierwsze sto lat wampirzego istnienia. Zaraz po tym, jak umarła jego pierwsza miłość, spustoszył pierwszą napotkaną wioskę, żeby się pożywić. Robił tak, dopóki nie spotkał grupy wampirów, kroczących drogą światłości, która zabijała tych, którzy uśmiercali niewinnych ludzi. Jungkook wtedy przejrzał na oczy. Zrozumiał, że jego dotychczasowe postępowanie było, delikatnie ujmując, niewłaściwe.

Teraz w tych czasach niewielu nadal kroczyło tą dobrą ścieżką, dlatego Jungkook był wyjątkowy. Siał postrach wśród młodych wampirów. Te długowieczne pijawki czuły tylko niepokój, dotyczący tego, że Jeon kiedyś przyjdzie po ich głowę.

– Znowu muszę bawić się w napełnianie strzałek wodą święconą – mruknął do siebie z niesmakiem. Nie przepadał za tą czynnością.

Zmuszony był podwinąć rękawy swojej białej koszuli i wciągnąć na ręce gumowe rękawice sięgające do łokci, by ani jedna kropla wody nie dotknęła jego skóry. Nie lubił tego pieczenia. Rany goiły się zbyt długo.

Kiedy był już gotowy, chwycił za walizkę pełną strzałek, w których niebawem znaleźć miała się śmiercionośna ciecz. Oczywiście śmiercionośna dla wampirów, bo tą wodą święcono noworodki podczas chrztu. Gdyby tak polać głowę jednej z długowiecznych pijawek, można być pewnym, że po tej części ciała zostanie tylko popiół. Po przygotowaniu dwóch tuzinów strzałek sięgnął po dzbanek z gwintem takim, jak u konewki, by następnie napełnić go wodą. Później Jungkook musiał wlać wodę do strzałki i zatkać ją koreczkiem, który był przywiązany do przedmiotu.

Sam proces nie był trudny. Teoretycznie mógł całość wykonać pomocą strzykawki, ale żeby napełnić jeden taki nabój, musiałby napełniać ją trzy razy, co było naprawdę niepraktyczne.

W tym czasie Jimin pił swój buraczano-krwisty wywar. Smakował naprawdę źle. Był mdły do tego stopnia, że miał ochotę zwymiotować już po pierwszym łyku, ale musiał go wypić. Inaczej po kolejnym ukąszeniu przez Jungkooka, Jimin mógłby nie podnieść się z fotela przez następnych parę dni.

Czy będę wrażliwy na słońce tak samo, jak wampiry? – zastawiał się. Odpowiedzieć mógł znać jedynie Jungkook, dlatego też ze szklanką w ręce skierował się do salonu, gdzie zobaczył Jeona w dość komicznym wydaniu. Naprawdę rozśmieszył go wygląd wampira. Czuł się tak, jakby oglądał z matką farmerskie seriale, gdzie rolnik odbierał poród krowy. Tamten mężczyzna miał takie same rękawice jak Jungkook.

– Śmieszy cię to? – zapytał wampir, nawet nie spoglądając na swojego sługę.

– Tylko trochę – przyznał Jimin, podpierając się o futrynę. – Po co to właściwie robisz?

– Jeśli woda święcona znajdzie się wewnątrz pijawki, wtedy już po niej. Zostaje wypalona od środka.

– Polujesz na inne wampiry?

– Taka moja robota – wzruszył ramionami. – Ja zabijam, urząd płaci. Nie ma w tym nic złego.

– Czyli jesteś takim nocnym policjantem? – dopytał zaciekawiony Park.

– Policjanci nie chodzą z kołkami pod płaszczem ani nie mają zapasu wody święconej w domu, a co najważniejsze, nie zabijają. Jestem łowcą.

– W takim razie czym się żywiłeś, jak nie ludźmi?

Jungkook był naprawdę poirytowany ciekawością swojego służącego. Stwierdził, że mógł przeprowadzić z nim rozmowę o pracę. Przyniósłby wtedy swoje CV i opowiedziałby o swoim życiu. Zapewne nie przyjąłby go, ale teraz było za późno. Nie można było ot tak zostawić sługę. Musiałby stać się wampirem albo umrzeć, a Jungkook nie chciał ani jednego, ani drugiego.

– Mam przyjaciół w banku krwi. To tyle. Jeszcze jakieś pytania?

– Skoro jestem twoim sługą, to czy mam te same wady co wampir?

– W mniejszym stopniu. Światłowstręt, anemia, alergia na czosnek i przede wszystkim hydrofobia. To ostatnie dotyczy tylko wody święconej – dopowiedział, gdy zobaczył, że Jimin znów otwierał buzię, by zadać kolejne pytanie. – Sprawdź, czy dobrze zamknąłem strzałki. Kiedy to zrobisz, zbierz wszystkie kołki i ich ostre końcówki zamocz w wodzie.

– Tak jest – skinął głową i pospiesznie przystąpił do wykonania wyznaczonych zadań. Nie widział sensu w kontynuowaniu wywiadu, kiedy wampir jasno dał do zrozumienia, że nie chciał z nim rozmawiać.

Szybko przekonał się, że i jemu były potrzebne rękawiczki, tyle że nie takie duże, jak te, które miał na sobie Jungkook. Wystarczyły takie zwykłe, które zazwyczaj nosili lekarze. Wykonując swoje zdania, Jimin nie wiedział, że dzisiejszej nocy będzie świadkiem rzezi dokonanej na wampirach przez jego pana. Był pewien, że tej nocy zostanie w domu i będzie mógł czekać na spragnionego wampira.

Gdyby wiedział, jak bardzo się pomylił.


suicide: jjk + pjmWhere stories live. Discover now