Rozdział 16

4.1K 356 88
                                    

^Adrien^

Obolały siedziałem na kanapie w mieszkaniu Mistrza Fu. Marinette chodziła w tę i z powrotem, mrucząc coś pod nosem. Była wyraźnie niezadowolona i zła, a nawet wściekła. Alya i Nino zajęli się patrolowaniem miasta, a Mistrz i brat granatowowłosej gdzieś zniknęli, prawdopodobnie woleli się na nią nie natknąć.

- Mogłabyś usiąść? Kręci mi się w głowie od twojego chodzenia - oznajmiłem w końcu.

Martwię się o nią, strasznie. Ta cała sprawa z Nathanielem też wydaje mi się absurdalna. No bo jakim cudem to on? Na dodatek Mari ledwo dała mu radę. To jest niemożliwe!

- Ale jakim cudem on to zrobił? Szczerze mówiąc to ja nie sądziłam, że on naprawdę będzie naznaczonym! To przeczy wszystkiemu!

- Chodź tu - poprosiłem, wyciągając w jej kierunku ręce.

Niepewnie złapała mnie za dłoń. Lekko ją pociągnąłem przez co usiadła na moich kolanach. Nie zabrzeczę, że trochę zabolało. Ta ruda sarna naprawdę mocno mnie obiła. Położyłem dłonie na jej tali, przyciągając ją do siebie. Chyba pierwszy raz jesteśmy tak blisko siebie. Wyraźnie czułem zapach czekolady. Ciekaw jestem jakiego szamponu używa.

- Wiesz, że kiedy to wszystko się skończy będę musiała wrócić? - szepnęła ledwo słyszalnie.

- Ani ja ani Plagg ci na to nie pozwolimy, prawda? - spytałem.

Moje kwami szybko pojawiło się obok nas i usiadło na ramieniu dziewczyny.

- No jasne, że nie! Muszę chronić swój ship!

Mari cicho zachichotała i wtuliła się we mnie mocniej. Ucałowałem delikatnie jej czoło. Jak ja bym chciał żeby było tak już zawsze.

^Alya^

Patrzyłam na nich zszokowana. Jak oni mogą coś takiego mi proponować?

- Mistrzu zdurniałeś do reszty na starość? - spytałam z kpiną.

Razem z Nino patrolowaliśmy miasto, kiedy zobaczyliśmy Mistrza i brata Mari. Oni zwariowali!

- Alya, to tylko na jakiś czas - bronił ich Nino.

I ty przeciwko mnie?

- Nie pozwolę wam zniszczyć mojego ulubionego shipu! Ja i Plagg zakładamy fanklub! Nie pozwolę wam skłucić Adrienette!

- Mamy przypuszczenia, że Władca Ciem z nimi współpracuje. A jeśli to naprawdę ojciec Adriena to Marinette będzie w poważnym niebezpieczeństwie!

- Trudno, najwyżej oboje umrą! Niczym Romeo i Julia! Albo nie... Mniejsza o to.

Miałam ich powoli dość. Co to w ogóle za plan? Oni aż tak bardzo nie chcą, aby byli razem?

- Wasz plan jest do bani. Może byście w końcu byli z nią szczerzy bo jak się dowie to ciekawie nie będzie. Jestem pewna, że Plagg użyje na was kotaklizmu, a nawet jeśli nie to osobiście się wami zajmę. Lepiej wymyślcie lepszy plan!

Oburzona weszłam do ciemnej uliczki i się przemieniłam. Rozumiem, że chcą pokonać Nathaniela, ale nie kosztem ich związku! Ta ruda sarna naprawdę nie jest warta rozpadu takiego shipu. Najwyżej zginiemy, w końcu każdy kiedyś umrze.

^Marinette^

Obudziłam się wtulina w Adriena. Oboje byliśmy przykrych dużym czerwonym kocem. Nadal siedziałam mu na kolanach. Plagg spał przy mojej ręce wtulony w krążek sera. Próbowałam wstać tak żeby ich nie obudzić, lecz nie zbyt mi się to udało. Po chwili zobaczyłam zaspane oczy blądyna.

- Dzień dobry - szepnęłam cicho, próbując wstać. Jego ramiona jednak nie pozwoliły mi na to. Objął mnie mocniej, wtulając twarz w moje włosy. Zamruczał przy tym tak słodko, że miałam ochotę się roztopić. To niewiarygodne jak on czasem potrafi być słodki.

- Chyba nie uda nam się go obudzić - westchnął.

Po chwili spojrzałam na kotopodobne kwami, nadal wtulone w krążek ser. Uśmiechnęłam się lekko.

- Ciekawe gdzie zgubił Tikki?

- Przechodzą swój pierwszy poważny kryzys. Oby tylko nie zarzucała mu zdrady - zaśmiał się.

Szkoda, że nie może być tak zawsze.

Mam nadzieję, że Mistrz już wrócił. Nie odpuszczę im tej rozmowy.

Naznaczona - MiraculumWhere stories live. Discover now