Rozdział 7

6.4K 301 84
                                    

Pierwsze podejrzenia

Policja pojawiła się niedługo po wykonaniu telefonu przez Stiles'a. Technicy zabezpieczyli ciało, a moja mama i szeryf zaczęli przesluchiwać świadków, w tym również mnie.

- Dlaczego ty zawsze jesteś w pobliżu, kiedy dzieją się takie rzeczy? - zapaytała Wanessa, kiedy skończyła spisywać moje zeznania.

Wzruszyłam ramionami, jednocześnie patrząc jak policja ogląda ugryzuenie na szyji chłopaka.
Zarówno ja, jak i mama, wiedziałyśmy, że to i poprzednie zabójstwa to wina wampira lub nawet całego klanu, ale nie mogłyśmy nikomu tego powiedzieć.

- Możliwe, że to któryś z uczniów?

- Jessica, nie. Nawet nie próbuj szukać sprawcy!

Nie chcąc martwić mojej rodzicielki obiecałam, że tego nie zrobię, ale prawda była taka, że prędzej czy później i tak zacznę szukać.
Po naszej rozmowie mama podeszła do Jacksona, a ja do Malii i Theo, którzy również już zostali przesłuchani. Oczywiście ten drugi patrzył na mnie jak na wroga, ale starałam się to ignorować. Malia za to bez większych wstępów powiedziała:

- Byłaś wyjątkowo odważna.

Nie wiedziałam, czy to było zwykle stwierdzenie, czy coś więcej, ale wzruszyłam ramionami i odparłam:

- Kiedy ma się mamę w policji widok trupa nie wydaje się aż tak straszny.

***

Przesłuchiwanie skończyło się równo z dzwonkiem ogłaszającym koniec lekcji, którą i tak przegapiliśmy. Z cichym westchnieniem ruszyłam z resztą nowych znajomych do stołówki.
Koło mnie szedł Isaac, który co jakiś czas posyłał mi delikatny uśmiech. Oczywiście odpowiadałam tym samy i czekałam, aż chłopak wymyśli odpowiedni tekst, żeby do mnie zagadać.

- Więc... - zaczął, ale od razu mu przerwałam mówiąc:

- Nie zaczyna się zdania od "więc", ale mów dalej.

- Właśnie zniszczyłaś mój misterny plan zaproszenia Cię na mecz lacrossa.

Wzruszyłam ramionami. W duchu śmiałam się z poczynań Lahey'a. Nie dość, że nie szukam na razie chłopaka (Co staram się okazywać) to nawet gdyby mnie nie zaprosił i tak przyszłabym na ten mecz.
Kiedy dotarliśmy do stołówki usiadłam przy najbliższym, wolnym stoliku i wyjęłam telefon, na którym miałam zdjęcia poprzednich ofiar i ich obrażeń. Właściwie nie powinnam ich nawet widzieć, ale to, że jestem córką policjantki nie znaczy, że będę wzorowym obywatelem, jeśli wiecie, co mam na myśli.
Przez chwilę przeglądałam się ugryzienią na szyjach ofiar, ale dźwięk odsuwanego krzesła przestraszył mnie na tyle, że szybko włączyłam telefon i podniosłam wzrok na sprawcę mojego "zawału".

- Stiles... - jęknęłam widząc, jak chłopak się szczerzy.

Brązowooki nie zdążył nic odpowiedzieć, bo dołączyli do niego Liam, Isaac, Mason, Corey, Scott i z niezadowoloną miną również Theo.
Spojrzałam na nich z niezrozumieniem na twarzy i czekałam na rozwój sytuacji.

- Więc... - zaczął Liam, ale Isaac mu przerwał mówiąc:

- Nie zaczyna się zdania od "więc".

Parsknęłam śmiechem słysząc, jak chłopak stara się naśladować mój głos. Pokazałam mu środkowy palec i powiedziałam:

- Prawa autorskie, Lahey.

Chłopak wzruszył ramionami i gestem ręki kazał Liamowi kontynuować. Ten zmierzył go nienawistnym wzrokiem i ciągnął swoją wypowiedź:

- ... wtedy na korytarzu byłaś bardzo opanowana. Zastanawialiśmy się, czy wiesz coś o tych zabójstwach.

Wzruszyłam niewinnie ramionami dając zebranym do zrozumienia, że coś wiem. Jak na zawołanie prawie wszyscy Panowie, nie licząc Theo, przysuneli się do mnie, jakbym miała powierzyć im swój największy sekret. Spojrzałam na Isaac'a, który siedział obok mnie i zdecydowanie za bardzo naruszał moją przestrzeń osobistą. Kiedy Lahey zauważył moje zakłopotanie uśmiechnął się do mnie ukazując swoje idealnie białe zęby i jeszcze bardziej zmniejszył odległość między nami.

- Jesteście głupi, czy tylko udajecie? - zapytał po chwili sfrustrowany Theo. - Nic nam nie powie.

- W sumie to racja - potwierdziłam słowa przedmówcy i dodałam: - Dlaczego pytacie mnie? Tata Stiles'a jest szeryfem, więc pytajcie jego.

Widać było, że Stilinski szykuje się do zripostowania mojej wypowiedzi, ale zadzwonił mój telefon, co dało mi pretekst do ucieczki od stolika. Oczywiście nie obeszło się bez podejrzliwych spojrzeń, ale zignorowałam je i wyjęłam telefon z kieszeni. Szybko przeciągnęłam palcem po ekranie, przełożyłam urządzenie do ucha i powiedziałam:

- Wagarujesz?

Po drugiej stronkę dało się słyszeć dźwięczny śmiech Nathana, mojego najlepszego przyjaciela z Brooklynu.

- Bez Ciebie nawet wagary nie są frajdą. Jak się czujesz w Bekon Hills.

Słysząc jak chłopak naciska na słowo "Bekon" nawet nie próbowałam go poprawiać. Zamiast tego opowiedziałam mu kilka nudnych faktów i przeszłam do sprawy morderstw. Mówiłam szybko, bo wiedziałam, że zaraz skończy się przerwa, a w dodatku dziwnie sie czułam. Jakby ktoś mnie cały czas podsłuchiwał.

- Nathan, jestem w czarnej dziurze - powiedziałam, kiedy nie przestałam martwić się, że ktoś słyszy moją rozmowę. Chłopak od razu zrozumiał o co chodzi, bo określenia "być w czarnej dziurze" używaliśmy, kiedy podczas rozmów ktoś niepożądany się nam przysłuchiwał. - W dodatku zaraz koniec przerwy.

- Zadzwonię wieczorem na Skajpaju.

W tym samym momencie, w którym zakończyłam połączenie zadzwonił dzwonek. Na szczęście kolejną lekcję miałam jedynie z Corey'em, więc nie obawiałam się żadnych, niewygodnych pytań.
Poprawiłam torbę na ramieniu i z lekkim oporem ruszyłam pod klasę. W połowie drogi dołączył do mnie Corey i razem dotarliśmy pod drzwi odpowiedniej sali.
Do środka weszłam jako pierwsza i usiadłam w ławce na końcu sali, stojącej w rzędzie przy oknie. Mój znajomy szedł w moją stronę jednak drogę zagrodziła mu jakaś dziewczyna.

- To moja ławka - powiedziała.

Spojrzałam na farbowaną blondynkę przede mną i zmierzyłam ją od góry do dołu. Miała na sobie obcisłe jeansy w różowym odcieniu, co w połączeniu z czarnym topem wyglądało zabójczo. Nie mogłam zaprzeczyć, że dziewczyna jest ładna, ale przez jej makijaż wyglądała jak typowe panie stojące pod latarniami na Bronxie.
Kiedy skończyłam przyglądać się blondynce zaczęłam udawać, że szukam czegoś na ławce, a późnej również na krześle.

- Nie widzę nigdzie aktu własności, więc znajdź sobie inną ławkę.

Blondynka spojrzała na mnie z żądzą mordu w oczach, ale przestałam zwracać na nią uwagę i zajęłam się wyjmowaniem odpowiednich książek.
Chwilę później koło mnie usiadł Corey, co jeszcze bardziej rozzłościło dziewczynę, bo kiedy zaczęła iść w stronę kolejnej ławki rzuciła przez ramię:

- Pedał.

Jedno słowo sprawiło, że chciałam zerwać się z krzesła i rzucić na tę flondrę i prawie to zrobiłam. Nie przeszkodził mi w tym nauczyciel, jakbym się mogło zdawać, ale Corey, który ze stoickim spokojem siedział na swoim miejscu, jakby wcale nie słyszał, co powiedziała blondynka.

- Usiądź. Przywykłem już do tego. Ashley zawsze taka jest.

Słysząc imię tej wrednej... ykhym... osoby, od razu przypomniała mi się Mitzi, dziewczyna z mojej starej szkoły. Wiedziałam, że nie polubimy się z Ashley tak, jak nie polubiłam się z Mitzi

Opublikowano: 11:09 14 lipca 2017

 Little Secret |Teen Wolf| ☑️Where stories live. Discover now