ROZDZIAŁ 3.

7.7K 363 97
                                    

Szkolne gwiazdy

Udało mi się w spokoju przeżyć całe trzy lekcje. Właściwe to prawie nikt nie zwrócił na mnie zbytniej uwagi, z czego byłam bardzo zadowolona.
W czasie jednej z przerw razem z Mason'em siedziałam na trybunach przed boiskiem do gry w lacrosse, czyli sportu, z którego słynęło Beacon Hills High School.
Podczas treningu starałam się kibicować zawodnikom z numerami: dziewięć, czyli Liam'owi i dwadzieścia cztery, czyli Stiles'owi, bo tylko ich znałam.
Gra drugiego z chłopaków była nieco niezdarna, ale było widać, że zależy mu na poprawie, bo uparcie wykonywał wszytskie polecenia trenera i cierpliwie znosił wszytskie jego docinki i zgryźliwe uwagi.
Uśmiechnęłam się na ten widok, bo szanowałam ludzi wytrwałych w swoich postanowieniach. Stiles ewidentnie wyglądał na taką właśnie osobę.

- Wiesz, że mamy teraz w planie lekcje z Misiem? - zapytał nagle Mason patrząc na mój plan lekcji, który trzymał w dłoni.

- Że z kim?

- Miś to jeden z nauczycieli. - Spojrzałam na chłopaka z wyrazem twarzy, który mówił, że w życiu bym się tego nie domyśliła. Czujecie ten sarkazm? - Nie wiem, czemu tak go nazywają, ale to taki nasz 'dobry wujek'.

- Okej - zaczęłam patrząc spod przymrużonych oczu na czarnowłosego - ale, co to dla mnie znaczy?

- Tylko tyle, że będziesz musiała się oficjalnie przedstawić.

W pierwszym momencie przewróciłam oczami na te słowa, bo poczułam się jakbym była w jakimś głupim filmie. Po chwili jednak nabrałam ochoty na skocznie pod koła jadącego samochodu, najlepiej ciężarowego.
Nie byłam introwertykiem, nic z tych rzeczy, ale przedstawienie się przed grupą ponad dwudziestu obcych osób nie było czymś, co spłynęłoby po mnie, jak po kaczce. Nie lubiłam przemawiać przed ludźmi, więc unikałam tego, jak ognia.
Poza tym uważałam, że jeśli ktoś chciałby mnie poznać to sam wyciągnąłby rękę i na odwrót.

- Ile czasu zostało do końca przerwy? Muszę przygotować się jakoś mentalnie - powiedziałam po chwili rozmyślań do chłopaka obok.

- Zostało Ci jeszcze - zaczął, jednocześnie wyjmując telefon z kieszeni - równo trzynaście minut.

Westchnęłam cicho i wróciłam do obserwowania meczu, bo stwierdziłam, że i tak się zestresuję i zapomnę, co miałam powiedzieć. Oglądanie meczu było zdecydowanie lepszą opcją niż dodatkowe stresowanie się.
Przez większość gry piłki przejmował Liam, oraz chłopcy z numerami jedenaście, trzydzieści siedem i czternaście. Wszyscy grali niezwykle dynamicznie, a podczas podań widać było, że wkladali w nie bardzo dużo siły.
Zainteresowali mnie na tyle, że zapytałam o nich Masona.

- Ten z jedenastką to kapitan - Scott Mccall. Trzydzieści siedem to numer byłego kapitana - Jacksona Whittemora, a czternaście to Isaac Lahey. - Mason przeniósł na mnie spojrzenie. - Zapamiętaj te imiona, bo to takie nasze szkolne gwiazdy. - Nie byłam pewna, czy chłopak mówił to prześmiewczo, czy nie, ale postanowiłam wziąść sobie jego słowa do serca. No, bo czemu nie? - No i moi przyjaciele przy okazji.

Westchnęłam pod nosem, bo to by znaczyło, że jeśli będę trzymać się poznanych już przeze mnie osób zacznę też przebywać wśród elity i tym samym zacznę zwracać na siebie uwagę. A zbytniego zainteresowania nie potrzebowałam.
Kilka minut przed dzwonkiem trener ogłosił koniec treningu, żeby wszyscy zawodnicy zdążyli na lekcje. Razem z Masonem poszliśmy pod szatnię, bo obiecaliśmy Liamowi, że na niego poczekamy. Chłopakowi się nie śpieszyło, jak z resztą i mi, bo nadal nie wiedziałam, co mogę o sobie powiedzieć na lekcji.
Nagle drzwi od męskiej szatni się otworzyły, a z środka jak strzała wyleciał Stiles.

 Little Secret |Teen Wolf| ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz