Rozdział 39

12 0 0
                                    

Ethan Mars

Nagle drzwi pokoju otwierają się od kopnięcia. Do pokoju wpada dwóch uzbrojonych policjantów. Wybiegam na balkon. Skoczyć nie mogę, bo na dole jest ich jeszcze więcej. Przeskoczę na balkon innego pokoju. Robię parę kroków rozpędu... i skaczę. Odbijam się od barierki i wpadam na balkon obok. Następny jest trochę dalej, ale muszę dać radę. Skaczę i łapię się barierki. Podciągam się. Wbiegam do pokoju, w którym jest jakiś facet. Odpycham go i wybiegam przez drzwi jego pokoju. W lewo czy prawo? Rozglądam się. Z prawej nadbiegają policjanci, a z lewej są schody. Lewo! Podbiegam do schodów, wspinam się po barierce i wchodzę na dach budynku. Zaraz za mną wchodzą policjanci. Biegnę dalej. Pod bilbordem, nad rurą i przez kraty. Przeciskam się między wentylatorami. Wbiegam przez jakąś furtkę i między drutami. Wybiegam dalej i skaczę na niższy daszek. Biegnę po jakiejś barierce, przeskakuję na niższy dach, a później znowu wspinam się na wyższy. Dobiegam do brzegu dachu. Policjanci otaczają mnie, jestem w pułapce. Nade mną zatrzymuje się helikopter. Oświetla mnie reflektorem.


-To koniec. Na kolana! Kładziesz ręce na głowe!- krzyczy do mnie jakiś policjant. To chyba Carter Blake. Powoli cofam się bliżej krawędzi.- Spokojnie, kolego. Nie masz gdzie uciec. Jesteś otoczony. Wszystko będzie w porządku...- spoglądam w dół i... skaczę. Upadam na ziemię i podnoszę się. Wychodzę na drogę. Jedzie taksówka. Nie daje rady wychamować i potrąga mnie, ale na szczęście lekko. Upadam na ziemię. Kierowca otwiera drzwi, więc podbiegam do niego i wyciągam go z samochodu. Wsiadam do auta i odjeżdżam. 

Heavy RainWhere stories live. Discover now