Rozdział 29

14 0 0
                                    

Madison Paige

Czwartek 13:32

87 mm deszczu

Jadę motocyklem. Mój przyjaciel ciągle przekazuje mi informacje.

- Mad? Tu Sam. Mam dla ciebie informacje. Właścicielem mieszkania na Marble Street jest dr Adrian Baker. To były chirurg, który sprzedawał ćpunom narkotyki na lewo. Dorobił się małej fortuny, wykupując mieszkania za bezcen, w tym też to na Marble Street. W końcu go złapali. Odsiedział parę miesięcy w więzieniu, no i odebrano mu licencję.

- Ciekawe... Dzięki za informacje, Sam. Odwdzięczę się. - podjeżdżam pod domek, w którym mieszka doktor.

- Hej, Mad. Tylko uważaj, dobra?

- Postaram się. Pogadamy później. - przekręcam kluczyk, stawiam stopkę i zdejmuję kask. Ładny mały domek, nic szczególnego. To tu mieszka właściciel mieszkania, w którym Ethan odciął sobie palec. Słaby trop, ale nie mam nic więcej. Wchodzę po schodkach i naciskam dzwonek. Po chwili drzwi delikatnie uchylają się i w szparze pojawia się głowa starca. Nic nie mówi, więc zaczynam. - Cześć... Podobno sprzedaje pan betropen... bez recepty.

- Przykro mi, pomyliłaś adres. Żegnam – chce zamknąć drzwi, ale łapię je.

- Chwilę! Naprawdę, potrzebuję pańskiej pomocy. Zapłacę – mężczyzna uśmiecha się.

- Trzeba było tak od razu. Proszę wejdź... - otwiera drzwi. Wchodzę do mieszkania. Skromnie urządzone, ale przytulne. Czuję wzrok doktorka na sobie. To nie wróży nic dobrego. Odwracam się szybko. Mężczyzna uśmiecha się do mnie. - Więc, potrzebujesz betoprenu, moja droga? Kłopoty ze snem? Ile ci potrzeba?

- Bo ja wiem? Trzy, może cztery opakowania.

- No dobrze, żaden problem. Napijesz się? - wskazuje na szklane butelki, prawdopodobnie z alkoholem. Nie ufam mu.

- Nie, dzięki.

- Alkohol łagodzi efekty uboczne, nie uważasz? Tak czy siak, powinniśmy wypić za twój pierwszy zakup! - obejmuje mnie ramieniem i pokazuje żebym usiadła. Delikatnie przysiadam na samej krawędzi kanapy. Odwraca się tyłem do mnie i nalewa trunek. Podaje mi kieliszek i siada z drugiej strony. W tej sytuacji czuję się trochę bezpieczniej. - Pierwszy raz cię tutaj widzę. Kto ci o mnie powiedział?

- To mętna okolica, ludzie gadają... Może pan załatwić inne rodzaje... leków?

- Wszystko ma cenę, moja droga. A ty, masz swoją cenę? - pyta dwuznacznie.

- W życiu, daruj pan sobie. Słyszałam, że wynajmuje pan ludziom mieszkania? Szukam czegoś... - zaczynam delikatny temat.

- Przykro mi, skarbie. Wszystko zajęte.

- Szkoda. Szukam czegoś w okolicach Marble Street... - patrzę na jego reakcję. Zwraca uwagę na moje słowa, ale nie reaguje szczególnie albo coś ukrywa. Wstaje.

- Nie napijesz się? - pyta patrząc na mój kieliszek.

- Ee, hm... nie chce mi się pić. - mówię z wymuszonym uśmiechem. Troszkę się zdenerwował, ale zachowuje zimną krew.

- Wypiszę ci receptę, to zajmie sekundkę. Zaczekaj – odchodzi do innego pokoju. Mogę przeszukać jego dom. Ten facet przyprawia mnie o dreszcze. Przeszukuję szafkę, na której stoją alkohole. Zdjęcia jakichś budynków. Doktor interesuje się nieruchomościami. Idę do szafki po drugiej stronie pokoju. Cała zapchana lekami. Zdaje się, że zabrał je na odchodne ze szpitala. Tu jest dość środków nasennych dla całej armii. Wchodzę do sypialni. Drzwi skrzypnęły... niedobrze. Szybko, może się nie zorientuje. Jeśli mnie przyłapie wcisnę mu jakiś kit. Na szafce nocnej leży wizytówka... klubu ,,Błękitna Laguna", a na odwrotnej stronie podpis jakiegoś Paco. Chowam wizytówkę do kieszeni. Zaglądam do garderoby. Pełno strojów chirurga, rękawice, fartuchy, maseczki. Myślałam, że już nie pracuje w zawodzie. Idę dalej, zaglądam do kuchni. Nagle czuję tępy ból z tyłu głowy...

Budzę się... Widzę białe, jaskrawe światło. Wzrok wyostrza się. O mój Boże! To lampa, taka jak z sali operacyjnej! Gdzie ja jestem? Rozglądam się. To chyba jakaś piwnica, w kącie leży człowiek, chcę mu pomóc, ale... jestem związana!

- Ahaa... Przywitaj się z Matthew... - mówi doktor. Spoglądam na niego. Stoi przede mną w stroju lekarza. - Podobno robił spis ludności. Jeszcze jeden cholerny rządowy szpicel – oglądam łóżko, na którym się znalazłam. Jest całe umazane we krwi. - Więc interesuje cię mieszkanie na Marble Street – zaczynam się szarpać, krzyczę, ale to nic nie daje. - wynajmuję je koledze, Paco, skoro chcesz wiedzieć. Nie mam pojęcia, co tam robi. Może sprowadza tam dziewczyny z ,,Błękitnej Laguny"? Ale dość tych pogadanek. Tęsknię za salą operacyjną, wiesz, więc staram się nie wyjść z wprawy. Nie mam tu narzędzi, więc używam tego, co mi wpadnie w ręce. Niestety musisz to jakoś przeboleć... - mówi. Co on chce mi zrobić? Odwraca się w moją stronę, a w ręce ma wiertarkę. - Nie ruszaj się, może trochę zakłuć. Zbliża się do mnie powoli. Boże! Co robić?! W tym momencie dzwoni zbawienny dzwonek. Doktor odwraca się. - Zauważyłaś to kiedyś? Kiedy tylko zabierzesz się do jakichś prac domowych, ktoś dzwoni. Tylko pozbędę się gości i zaraz do ciebie wracam – odkłada wiertarkę obok mojej nogi i wychodzi przez małe drzwiczki. Mam plan, a ta wiertarka mi pomoże. Szarpię jedną nogą i wyginam ją w jakieś nienaturalne pozycje, ale w końcu udaje mi się ją uwolnić. Delikatnie przepycham wiertarkę do drugiej nogi i włączam ją, dzięki czemu szarpie sznurek i druga noga jest wolna. Jeszcze tylko ręce. Robię coś w rodzaju mostka na łóżku i przepycham wiertarkę pod rękę. Kolanem kieruję wiertło do sznurka na ręce. W tym momencie przybiega doktor. Uwalniam drugą rękę i wstaję z łóżka. Łapię młotek, a on wiertarkę. Sięga w moją stronę, ale łóżko zasłania mu drogę. Rzucam w niego młotkiem, ale niecelnie. Uchylam się od ciosu wiertarką. Facet łapie szlifierkę i nacina mi ramię. O Boże! Boli! Wytrzymam. Łapię drut i uderzam staruszka w głowę. Niestety jest lepszym zawodnikiem niż mi się wydaje. Popycha na mnie stół. Dostaję w brzuch. Przeczołguję się w stronę drzwi. Łapie mnie za nogę, ale ja uderzam go w krocze. Wstaję z ziemi i wybiegam z piwnicy, a potem z domu. Wskakuję na motocykl i odjeżdżam. Doktor coś za mną krzyczy, ale już go nie słyszę.

Heavy RainWhere stories live. Discover now