Rozdział 27

11 0 0
                                    

Scott Shelby

Czwartek 11:10

85 mm deszczu

Wchodzimy do sklepu zegarmistrza. Jest nim mój stary przyjaciel.

- Manfred! Manfred? Jesteś tam? - nikt mi nie odpowiada, ale na zapleczu widzę szarą czuprynę.- Witaj, Manfredzie – mówię delikatnie łapiąc go za ramię.

- Kto tam? - Odwraca się i przygląda mi.

- To ja, Scott Shelby. Pamiętasz mnie?

- Scott? A tak, tak, no przecież. Dobrze cię widzieć! Ile to już lat?

- No... będzie chyba z dziesięć...

- O, w moim wieku czas przestaje mieć znaczenie... Naprawiam zegary, ale o czasie staram się zapomnieć. Co tam u ciebie? Ciągle w policji?

- O, nie. Odszedłem. Teraz jestem prywatnym detektywem. A to Lauren... to... przyjaciółka – mówię kiedy wchodzi.

- Witam – macha ręką do Manfreda.

- Witam, młoda damo – odpowiada. Hmm... no cóż, mimowolnie pomyślałem, że do ,,damy" to Lauren daleko... - No to... trzeba uczcić! Mam tu coś... chwileczkę, gdzieś tu powinna być jedna butelka szkockiej – mówi wstając. Oj, Manfred, ta ,,chwileczka" może potrwać nieco dłużej, naprawdę się zestarzałeś. Nagle słychać dźwięk telefonu. - Wyświadczysz staruszkowi przysługę, Scott? Powiedz, żeby zadzwonili później – prosi mnie.

- Nie ma sprawy – podchodzę do lady i odbieram. - Halo... Tak, zgadza się. Ale on nie może teraz podejść. Mógłby pan zadzwonić po południu? Dzięki – odkładam słuchawkę i podchodzę do Manfreda. Łapię kieliszek, a on wznosi toast.

- No, za starą przyjaźń! - pijemy, ale za chwilę przypominam sobie po, co tu przyszliśmy.

- Rzuciłbyś okiem na jedną kopertę? Może mógłbyś mi powiedzieć coś o maszynie, na której wypisano adres – mówię wyjmując kopertę. Kładę ją na stole.

- Hmm... pokaż mi ją... - chwilę się zastanawia. - Moglibyście podać mi lupę? Proszę was, leży gdzieś tam za ladą.

- Już ci podaję – znajduję ją bez większych problemów. Wracam do Manfreda. - Proszę.

- Dziękuję. To popatrzmy, co nam powie ta koperta... - uśmiecha się. - Hmm... Royal 5. Krój liter ,,t" i ,,f" jest typowy dla tego modelu. Produkowana między 1907 a 1924. Tak, to na pewno ona, Royal 5 – chowam kopertę do kieszeni.

- A te maszyny... ciężko znaleźć?

- Ależ nie, były popularne. Powiedziałbym, że pewnie wiele ich się kurzy u ludzi na strychach albo w piwnicach.

- Dużo jest miejsc, w których naprawiają takie maszyny? - na to pytanie Manfred uśmiecha się.

- W 1964 za bezcen wykupiłem od firmy cały zapas części. I tak mieli je wyrzucić, więc dostałem całą partię. Każdy, kto w tej okolicy używa tej maszyny, musi prędzej, czy później trafić do mnie.

- Masz gdzieś listę klientów?

- A jakże... przynajmniej tych, co płacą.

- A moglibyśmy rzucić na nie okiem?

- Ależ oczywiście. Wszystkie księgi trzymam w biurze. Jeśli się wam nie spieszy, to mogę zrobić listę wszystkich klientów, którzy kupili albo naprawiali Royal 5.

- Tak! To by nam bardzo pomogło.

- Chętnie pomogę. Dajcie mi dwie minuty, a przyniosę wam gotową listę – mówi Manfred i odchodzi na zaplecze.

Heavy RainNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ