Rozdział 37

14 0 0
                                    

Ethan Mars

Czwartek 23:39

113 mm deszczu

Siedzę pod oknem. Z oczu lecą mi łzy. Ktoś otwiera drzwi... Madison. Podchodzi do mnie.

-Ethan? Nic ci nie jest?- pyta swoim słodkim, czułym głosem.

-Za... zabiłem człowieka. Nie miałem wyjścia...- mówię ze łzami. Muszę wyglądać okropnie.

-Nie jesteś Zabójcą z Origami, Ethan. Nie odpowiadasz za te morderstwa. Udowodnię to... -mówi pełna nadziei.

-To nic nie zmieni. Liczy się tylko to, żeby uratować Shauna- Wyciąga do mnie rękę. Ociera mi łzy z policzka. Spoglądam w jej stronę. Ma piękne oczy. Czemu wcześniej tego nie zauważyłem? Powoli zbliżam usta do jej ust. Pocałunek jest słodki, miły, inny... To ciekawe, jak dawno nie doznałem takiej radości, jak dawno nie czułem, że ktoś mnie kocha. Obejmujemy się. Klęczymy. Zdejmuję jej kurtkę, a ona w odpowiedzi zdejmuje moją bluzkę. Całuję ją w szyję. Łapię za koszulę... stanik... zostajemy w samych spodniach, ale i one w końcu znikają...


Budzę się obok Madison. Delikatnie wyjmuję rękę, którą ją obejmuję. Było cudownie,ale na razie liczy się tylko Shaun. Wstaję i chodzę po pokoju. Jeszcze tylko jedna figurka i znajdę syna. Myję sobie twarz. Odejedę zanim Madison się obudzi. Żadnych pożegnań, żadnych wyjaśnień. Łapię ubrania z podłogi. Podchodzę do biurka. Ostatnia figurka. OSTATNIE LITERY 961 RAINBOW LANE. Łapię moją kurtkę. Przy okazji upada kurtka Madison. Coś z niej wypada. Notatnik i aparat. Co to jest? Przeglądam zdjęcia... hotel, w którym mieszkam... stara elektrownia... ja... Co to ma znaczyć? Łapię notatnik. Jest w nim artykuł o mnie. Przecież mówiła, że jest fotografem mebli!

-Przez cały czas... Powinienem się tego domyślić...- mówię głośno. Chcę ją obudzić!

-Ethan? Co się stało?- pyta zdezorientowana. Wstaję i chodzę po pokoju.

-Myślałem, że coś dla ciebie ZNACZĘ...

-Słuchaj, ja...

-Niezła z ciebie pielęgniarka, jak na cholerną dziennikarkę!- rzucam w nią notatnikiem. Dostaje w ramię. Wstaje z łóżka.

-Ethan, chciałam ci powiedzieć, ale...

-Jak zatytułowałabyś swój artykuł? ,,Sam na sam z seryjnym zabójcą"? Albo nie- ,,Jak złapałam Zabójcę z Origami". Może napiszesz książkę. Liczę, że było, kurwa, warto!- odwaracam się do niej plecami. Ja naprawdę jej zaufałem. Podchodzi do mnie, łapie za ramię.

-Ethan, to nie tak. Ja...- odtrącam jej rękę.

-Okłamałaś mnie, Madison! Przez cały czas wciskałaś mi kit! Myślałem, że chcesz mi pomóc, ale ty tylko zbierałaś materiały do pierdolonej książki!- cofa się wystraszona, a ja odwracam się do okna.

-To prawda. Jestem dziennikarką... i wiedziałam, że jesteś ojcem chłopca, który zaginął... i... i chciałam o tym napisać... ale potem zobaczyłam, przez co przechodzisz, żeby uratować syna... i... i zrozumiałam, jak bardzo go kochasz... Chciałam powiedzieć ci prawdę, ale nie potrafiłam... Bałam się, że możesz mi nie uwierzyć... Bałam się, że każesz mi odejść... Chcę tylko, żebyś znalazł syna całego i zdrowego. A kiedy to wszystko się skończy, chcę być przy tobie- nie zauważyłem, kiedy do mnie podeszła. Kładzie mi rękę na ramieniu. Co ja mam zrobić? Kocham ją, ale nie chcę żyć z kimś, kto mnie oszukuje... Wybaczam jej. Obejmuję ją, mocno przytulam. Chcę być z nią.- Przepraszam, Ethan... Tak mi przykro...- odsuwam się od niej. Spoglądam na pudełko.- Pójdziesz, prawda?- pyta.

-Po ostatnią figurkę origami. Ostatnie litery... wtedy dowiem się, gdzie jest Shaun.

-Uważaj, Ethan. Nie mogę cię staracić- Madison ubiera się i podchodzi do drzwi.- Pójdę po coś do jedzenia. Zaczekaj tu, wrócę za dziesięć minut...



Heavy RainWhere stories live. Discover now