Historia Adama cz. 6

82 5 2
                                    



Nagle z ciemności wyłoniła się postać. To była Kamila. Spojrzała na naszą trójkę. Miała krwawe łzy w oczach.

- Maniusz... Maniusz!! On szukał nas wszystkich!

- Jak to? Opowiedz nam co się stało? - Do wampirzycy podeszła Wiktoria. Po tych słowach przytuliła Kamilę.

- Nie możemy teraz tu zostać. Jesteśmy cały czas obserwowani. Cała trójka czeka, aż Aurelia ponownie się zjawi! - Wampirzyca nie mogła się uspokoić. Próbowała, ale nie mogła.

- Kto nas obserwuje? Gdzie są Doris i Marc? Czy nic im nie jest? Czyja jest ta krew? - zacząłem przepytywać kobietę.

- Dzieci Aureli. Patrzą na nas. Czuję ich obecność. Myślą, że skoro Ty Adamie tutaj jesteś to ona się teraz pojawi. Chociaż szczerze w to wątpię, bo za Aurelią pobiegł Maniusz. Cały czas nie mogę uwierzyć w to co się stało. Musimy się stąd wynosić. Chodźcie ze mną. Muszę Was gdzieś zaprowadzić. Tam są Marco, Doris i Rose.

Poszliśmy za Kamilą. Widziałem, że idziemy gdzieś na koniec Madrytu. Nie wiedziałem dokładnie, gdzie jesteśmy, bo cały czas myślałem o Doris i jej bracie. Nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że krew na Plaza Mayor mogła należeć do Doris, czy do Marco. Byłem bardzo zaniepokojony.

Weszliśmy do małego domku. W domku był mały przedpokój. Z przedpokoju widziałem dwa pokoje i kuchnię. Z jednego pokoju wyszła Rose. Miała smutną minę. Jak zawsze widziałem tę wampirzycę miała opanowany wyraz twarzy. Trudno mnie było stwierdzić, jaki miała nastrój. Domyśliłem się, że teraz nie mogła ukrywać swoich uczuć, ponieważ Maniusz za bardzo ją zranił.

- Jak dobrze, że jesteście. Szczególnie Ty Adamie. Chodź wejdź do pokoju. Rodzeństwo czeka na Ciebie - Rose zaprosiła mnie do pokoju.

Jak tylko pojawiłem się drzwiach od razu Doris do mnie dobiegła. Szlochała. Mówiła coś, jednak nie mogłem jej zrozumieć. Była bardzo załamana. Spojrzałem w stronę łóżka leżał tam Marc. Miał wielką ranę w podbrzuszu. Domyśliłem się, że ta krew na placu była krwią Marco. Wampir był nieprzytomny. Przełknąłem ślinę.

- Doris kochanie uspokój się, proszę. Powiedz co się stało - Próbowałem uspokoić wampirzyce.

Kobieta wzięła głęboki oddech. Spojrzała na mnie. Miała czerwone policzki od łez.

- Nawet nie wiesz, jak się cieszę Cię widzę - widziałem, że w oczach pojawiła się nadzieja. Doris przytuliła się do mnie . Trochę się uspokoiła i mówiła dalej - On oszukał nas wszystkich. Kiedy Maniusz prowadził nas w inną stronę, niż tę co mieliśmy się udać. Miałam złe przeczucia. Chciałam zapytać się Maniusza co się dzieję. Jednak on był nieobecny, był zamyślony. W pewnej chwil trafiliśmy na Plaza Mayor. Byłam zaskoczona. Nie wiedziałam co mam robić. W pewnej chwili pojawił się Marc. I wtedy wszystko się zaczęło - Doris znowu zaczęła szlochać. Gdybym jej nie trzymał upadłaby. Nie miała siły by to wszystko opowiedzieć. Widziałem, że chciała to zrobić, jednak nie potrafiła.

- Adamie... - odezwał się do mnie cichy głos - Adamie .... Podejdź do mnie razem z moją siostrą - to był Marc.

Nikt w pokoju nie zauważył, że Marc odzyskał przytomność. Teraz po błękitnych oczach wampira widać było, jak cierpi.

Podszedłem do niego z Doris. Wampir próbował złapać mnie za rękę, jednak nie miał tyle siły, żeby wykonać ten gest. Sam wziąłem Marco za rękę. Nie chciałem, żeby cierpiał.

- Adamie ... ja... ja... prze...przepraszam...

- Marc cicho, nie musisz nic mówić. Nie musisz mnie przepraszać - uśmiechnąłem się lekko do wampira - Dlaczego nikt mu nie pomaga?! Czy nie widzicie, jak on cierpi?! - tym razem zwróciłem się do dwóch wampirzyc, które były z nami w pokoju

Wampir - Życie po życiuNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ