Historia Adama cz. 5

79 4 0
                                    

W Hiszpanii byliśmy następnej nocy.

Zatrzymaliśmy się przy Plaza Mayor. Czekały tam na nas trzy wampiry. Dwie kobiety i jeden mężczyzna. Wampiry nie były zadowolone z faktu z tego, że jednak pojawiłem się w Madrycie razem paniami. Od brunetki mogłem odczytać, że jest trochę podniecona tym, że mnie widz. 

Że ma okazje widzieć tego, którego stworzył ojciec. W końcu blondynka odezwała się do Rose:

-Witaj. A on tu robi? – spojrzała na mnie z pogardą

- Doris uparła się, żeby wziąć go ze sobą. Nie miałam innego wyjścia – zaczęła się tłumaczyć.

- Przecież wiesz jaki mamy do niego stosunek. Nie powinno go tu być! Zepsuje cały nasz plan. Wiesz, jak matka reaguje na tego osobnika – do rozmowy włączył się mężczyzna. Mężczyzna był brunetem o brązowych oczach. Miał ciemniejszą karnacje, niż inne wampiry. Spoglądał na mnie. Czułem, że próbuje wyczytać moje myśli, jednak ja cały czas je blokowałem.

- Wszystko wiem i rozumiem. Masz mnie za głupią?! – wampirzyca zbliżyła się do mężczyzny – Wiem, że jak matka reaguje na Adama. Ale nie możemy ignorować tego wampira. On ma wielką moc. Jest jednym z silniejszych wampirów na świecie. Jako ostatni ma krew Bogumiła w swoim organizmie.

- Przepraszam Was!!! – nagle krzyknęła Doris. – My tutaj jesteśmy słyszymy całą Waszą rozmowę. Nie macie wstydu?! Jak można nienawidzić kogoś kogo się nie zna? Nienawidzicie Adama, bo kocha go Aurelia? Czy może nienawidzicie Adam za to kim jest? Za to, że wyzwolił się od matki!!! – Doris weszła pomiędzy czwórkę wampirów. Była wściekła. Krzyczała – Nie znam Was! Adama znam i wiem jakim jest wampirem! Na pewno jest lepszy, niż Wasza cała czwórka!!

- Daj spokój moja kochana. – dotknąłem ramienia Doris na znak, żeby się uspokoiła. – Widzę, że tutaj wampiry są bardzo zacofane. Lubią oceniać swoich po tym co przeżył. Moje życie nie było kolorowe. Nie chciałem spotkać na swojej drodze Bogumiła, ani Aurelii. Nie pragnąłem tego!! Chciałem tylko żyć!!

- Nie tłumacz się mój drogi przyjacielu – odezwała się do mnie słodkim głosem Doris. – Idziemy stąd oni nam nie pomogą. Potrafią tylko naskakiwać na niewinnych. Sami znajdziemy Marco. – Już mieliśmy iść, ale cała czwórka zagrodziła nam drogę.

- Nigdzie nie pójdzie – odezwała się stanowczo Rose – Musicie kogoś poznać. Ten ktoś chce poznać Waszą dwójkę. Chodźcie z nami.

Wymieniłem się spojrzeniem z Doris i poszliśmy razem z czwórką. Przed nami szła Rose z blondynką, a za nami szli ciemnowłosi. Pewnie specjalnie nas otoczyli, żebyśmy im nie uciekli.

Po pewnym czasie znaleźliśmy się przy jakimś zamku. Nie pamiętam, gdzie to było.

Zamek był wielki. Miał dwie wieżę. Weszliśmy do niej z nich. Schody były strome. Pewnie specjalnie, żeby łatwiej było zabijać wrogów.

Na końcu schodów było wielkie pomieszczenie. W pomieszczaniu było ciemno. Rose wzięła jedną wielką świecę i zapaliła ją. Jak weszliśmy do środka, w tym samym czasie wszystkie świece w pomieszczaniu zapaliły się. Na środku pomieszczenia stał wielki stół i przy nim stało kilko metalowych krzeseł. Wiedziałem, że w tym zamku mieszkają same wampiry. W pewnej chwili dojrzałem wysoką męską postać. Mężczyzna siedział w najciemniejszym miejscu w pomieszczeniu. Odezwał się:

- Witam wszystkich! – głos miał bardzo znajomy- Witaj Rose, dziękuje Ci za przyprowadzenie tej dwójki. Kamilo, Wiktorio i Bernardzie nie musicie się obawiać Adama. Adam jest naszym bohaterem. Dzięki niemu nasz ojciec nie zmarł w hańbie. Witaj piękna Doris. Dobrze, że zechciałaś pomóc nam uratować swojego brata. Ciebie też miło tutaj widzieć Adamie. – Mężczyzna wyszedł z cienia. Mnie całkowicie sparaliżował widok tego wampira. Był wysoki. Miał popielate długie włosy i błękitne oczy. Wyglądał zupełnie, jak Bogumił. Ale przecież to nie mógł być Bogumił. Przecież on nie żyje. Mówiłem do siebie w myślach. Wpatrywałem się w niego. Nie mogłem uwierzyć, że widzę taką postać.

Wampir - Życie po życiuΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα