Kłótnia

77 6 2
                                    


Justyna została na noc w mieszkaniu Lilki, nie chciała, żeby siostra została sama w domu. Nie mogła zasnąć, więc poszła do kuchni, żeby nie obudzić domowników w innych pokojach. Cały czas myślała nad tym jak zachowali się Adam i Diana. Nie wiedziała co to wszystko oznacza, ale przeczuwała, że nic dobrego. Bała się o Adama, nie chciała, żeby jemu przytrafiło się coś złego. Coś jej w głowie podpowiadało, że jednak tak może być, że cos niedługo się stanie, a jej życie nigdy już nie będzie takie same.

- Justyna, Ty nie śpisz? – Lilia stała w drzwiach od kuchni.

- Nie. Jakoś nie mogę zasnąć. Cały czas się martwię. A Ty czemu nie śpisz? – Justyna spojrzała na siostrę.

- Też mam złe przeczucia. Konrad nie wrócił do domu na noc, nie wiem co mam robić. Jeszcze ta cała sprawa z Dianą i Adamem. I kim jest do licha ten Marc? Co on ma wspólnego z tą dwójką? Czy on jest tym złym, którego Twój chłopak tak się obawia? Coś się tutaj dzieje, a ja nie wiem co!! Mówiłam Ci, że znajomość z wampirem tylko nam pokomplikuje życie?! Jak zwykle się nie myliłam!! – zdenerwowana Lilia prawie krzyczała na swoją młodszą siostrę

- Cicho. Jeszcze obudzisz dzieci. Martw się o swojego męża, który jeszcze nie wrócił. Jest 4 godzina, a jego jak nie było tak nie ma. Chyba masz się nad czym zastanawiać, zostaw mojego faceta w spokoju, on Ci nic przecież nie zrobił. – Justyna próbowała mówić cichym głosem.

- Jak możesz ufać takiemu czemuś? Przecież wampiry to mordercy. Żywią się ludzką krwią. Nie rozumiesz? Kiedyś Twój chłopak straci nad sobą panowanie i Cię zabije! Tego chcesz? Chcesz żyć z krwiopijcą do końca życia? Myślałaś nad tym, że Ty możesz się zestarzeć, a on nie? Myślałaś może, żeby zostać tym czymś? – Starsza siostra nie mogła zrozumieć, jak Justyna mogła spotykać się z czymś takim, jak Adam.

- Nie czymś, tylko wampirem. Nie wiem nie myślałam nad tym. Na razie jest dobrze, jak jest. Mam tyle czasu przed sobą, że nie muszę o tym decydować. Z resztą i tak nie Twoja sprawa. Zrobię co chcę. Już dość namieszałaś w moim życiu. Teraz to ja decyduję z kim będę. – Justyna założyła i kurtkę i wyszła z domu. Lilia stała zamurowana na środku kuchni i nie wiedziała co mogło wstąpić w jej siostrę. Jeszcze przecież nikogo tak nie broniła i nigdy nie kłóciły się tak przez jakiegoś faceta, a tym bardziej przez jakiegoś potwora.

Ranek był chłodny. Justyna nie wiedziała dokąd idzie, ale wiedziała, że chce być jak najdalej od swojej starszej siostry. Prawie biegła, jednak zatrzymała się, jak zobaczyła, że w jej kierunku idzie ktoś podobny do Konrada. Najpierw zobaczyła kontury, a później zobaczyła, że ten mężczyzna jest wysoki i szedł w jej stronę. Wystraszona dziewczyna zawołała „Kto tam jest? Konrad, to Ty?"

Nikt jej nie odpowiadał. Przystanęła. Wysiliła swoje zielone oczy, żeby zobaczyć twarz tego osobnika. Miała rację to Konrad, ale co on robi o tej porze. Czyżby jej nie słyszał. Powtórzyła swoje pytanie

- Konrad to Ty?

- Cześć Justyna. Co Ty tutaj robisz? O tej porze sama? Lilia jest w domu? – zapytał dziewczynę zaskoczony.

- Ha! Konrad!? Mogłam Cię zapytać oto samo... Gdzieś Ty był? Jest już grubo po 4 rano, a Ciebie nie ma w domu! Wiesz, jak moja siostra się martwi?! Cicho.... – Justyna przyłożyła palec do ust. Ktoś tutaj jeszcze jest. Ciiii. Nie słyszysz kroków?- spojrzała w głąb ulicy

- Nie, chyba Ci się wydaję...- powiedział zaskoczony mężczyzna

- Cicho! Na pewno mi się nic nie wydaję. Mam świetny słuch – To prawda Justyna od zawsze lepiej słyszała, niż nie jeden człowiek. - Widzę kogoś. Schowajmy się za tym rogiem - złapała Konrada za ramię i szybko odskoczyli zza jedną kamienicę.

- Przecież to Diana. To ona tu robi? Może była z Tobą? Albo ona Ci nie ufa i szła za Tobą? Gdzieś Ty był?

- Och, moje dwa gołąbeczki! Co Wy tu robicie? Chyba macie ze sobą romansu? Co by na to Lilianna powiedziała? -wampirzyca wypowiedziała, że sarkastycznym uśmiechem.

- Diana nie gadaj głupot. Nawet tak nie żartuj! Co Ty tu robisz o tej porze? Co Wasza dwójka robi o tej porze na mieście? – Justyna już ledwo podtrzymuje swoje nerwy, już prawie wybuchła.

- Justyna uspokój się...- Powiedziała cicho i spokojnie Diana.

- Diana, jak ja mam być spokojna? Wyszłaś z domu nie mówiąc gdzie? Możesz powiesz mi kim jest ten Marco i do tutaj do diabła się tutaj dzieje?– Dziewczyna już nie hamuje swojej złości, jej zielone oczy stały się już prawie czarne z wściekłości.

- Jaki Marco? Diana, czy jest coś o czym nie wiem? Spotykasz się z kimś? – Konrad zapytał zaskoczony.

- Braciszku, nie rób ze mnie tej złej, a Marca nie musisz znać to nie jest Twój problem. Chodź lepiej do domu. Twoja żona czeka. Justyna idziesz z nami? - Tym razem Diana już nie ukrywa tego, że jest zdenerwowana.

- Nie, nie będę teraz z Wami szła. Nie mam ochoty tam wracać. Idę w drugą stronę!

- Justyna, tutaj jest niebezpiecznie...Chodź z nami, nie bądź głupia! – Diana złapała dziewczynę za rękę.

- Puszczaj mnie! – Justyna z trudnością wyrwała się z uścisku i pobiegła przed siebie. Biegła szybko, żeby nikt nie mógł jej dogonić, w pewnej chwili zauważyła, że jakoś dobiegła do swojego mieszkania. Sama nie wiedziała w jaki sposób się tam znalazła, może miała nadzieję, że spotka tam Adam, że on jej wytłumaczy wszystko co się tutaj dzieje. Ale kiedy weszła na drugie piętro do swoich drzwi, jednak jego tam nie było. Justyna była zawiedziona wciąż nie mogła zrozumieć jego zachowania...Dlaczego zostawił ją samą na środku ulicy? Dlaczego jeszcze nie wrócił do ich mieszkania. Tak rozmyślając, Justyna zasnęła na kanapie w pokoju. Dziewczyna obudził telefon, szybko wstała myślała, że może Adam do niej dzwoni, ale nie to była jej siostra. Pomyślała sobie „Czego ona chce ode mnie?"

- Justyna?!" Dlaczego nie odbierasz telefonu? Dzwoniłam do Ciebie chyba z tysiąc razy. Co z Tobą? Martwiłam się o Ciebie! – Lilia prawie płakała. - Rozstałyśmy się w kłótni. Nie chciałam Cię obrazić. Przepraszam – przy tych słowach już naprawdę płakała.

- Siostra... Proszę Cię nie płacz. Nie chcę, żebyś płakała z mojego powodu. Wiem, że chcesz dla mnie, jak najlepiej. Ale zrozum, że ja kocham Adama, on jest wampirem i musisz to zaakceptować go takim jakim jest. Siostra kocham Cię i błagam nie każ mi wybierać między Wami. – W tym momencie Justyna również się popłakała. Z drugiej strony telefonu odezwała się...

- Ja też Cię kocham. Postaram się zaakceptować Twojego faceta, tym czym jest. Chcę dla Ciebie jak najlepiej, chcę żebyś była szczęśliwa, nawet masz swoje szczęście dzielić z wampirem to będę Ci kibicować. Nie kłóćmy się więcej na ten temat. – Lilia już powoli się uspokajała.

- Dobrze siostra, koniec kłótni o facetów. Kocham Cię, Spotkamy się później. Pa

- Ja Ciebie też. Pa. – po skończonej rozmowie Justyna trochę się uspokoiła, ale jednak wciąż martwiła się o Adama. Czekała w mieszkaniu, aż się zjawi. Dzwoniła do niego, ale nie odbierał. Niestety po jakimś czasie telefon został wyłączony. Dziewczyna martwiła się, czuła, że może stało się coś złego. Nie wiedziała dlaczego, ma złe przeczucia, ale miała je. Dobrze, że musiała iść na popołudnie do pracy przynajmniej zajmie czymś swoje myśli. Przynajmniej miała taką nadzieję.

***********************************************

Zapraszam do komentowania i gwiazdkowania, wtedy będę wiedziała, że ktoś czyta moje wypociny. :D

Mój fanpage:

https://www.facebook.com/wampirzyciepozyciu/?fref=ts

Wampir - Życie po życiuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz