Historia Adama cz. 4

85 5 0
                                    


- Skoro chcesz znać historię mojego życia to dokończę opowiadać. - Adam uśmiechnął się do Justyny. Mówił dalej.

­- Skończyłem na tym, jak Marc z Aurelią opuścili nas w Polsce w tym lesie. Byłem kompletnie zaskoczony tym, że Marc postanowił odejść z Aurelią. Wiedziałem, że może mieć do mnie żal w końcu zabiłem jego matkę. Jednak byłem zaskoczony tym, że tak łatwo zostawił swoją siostrę. Przecież nigdy się z nią nie rozstawał.

- Adamie i co teraz zrobimy? - odezwała się do mnie Doris.

- Nie wiem.

- Na początku musimy się Tobą zając. Wyglądasz, jak żywy trup. Ludzie się Ciebie przestraszą, jak tylko pokażemy się w większym mieście. - Doris zaśmiała się uroczo.

- Masz rację. Swoim wyglądem tylko odstraszam ludzi. Muszę napić się ludzkiej krwi. W chwili obecnej wampirza krew mi nie pomoże. - Spojrzałem na wampirzycę była trochę zdegustowana.

- Jak znajdziesz tutaj ludzką krew?! Przecież oprócz nas nie tutaj żywej duszy. Napij się mojej krwi - Doris pokazała mi swój nadgarstek. Patrzyła na mnie swoimi błękitnymi oczami. Wiedziałem, że chciała mi pomóc za wszelką cenę. Ja nie mogłem wziąć od niej krwi. Nie mogłem zabić kolejnej osoby z rodziny Rosalie. Wiedziałem też, że teraz wampirza krew mi nie pomoże. Byłem już na tyle stary, żeby wiedzieć, że w życiu zdarzają się takie sytuacje, że krew innego nic nie da. Wiedziałem, że w takich sytuacjach tylko ludzka krew może pomóc wampirowi. Ja właśnie byłem w takiej sytuacji. - Adam uśmiechnął się do Justyny i opowiadał dalej

- Doris...Skup się! Nie słyszysz - Odezwałem się do wampirzycy - Nie jesteśmy sami. W lesie ktoś jest. Słyszę i wyczuwam dwóch mężczyzn. Planują coś okropnego. Tym lepiej dla mnie. Będę miał mniejsze wyrzuty sumienia. - wampir uśmiechnął się złowrogo. - Doris poczekaj tu na mnie! Nie odchodź nigdzie! - rozkazałem kobiecie i sam poszedłem w głąb lasu.

Rozkoszowałem się tą chwilą. Wiedziałem, jak wyglądam i wiedziałem, jak mnie widzą ludzie. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Zebrałem w sobie wszystkie swoje siły. W końcu musiałem pokonać dwóch dorosłych mężczyzn. Nadsłuchiwałem ich. Słyszałem o czym rozmawiają. Planowali, jakiś wielki skok. Dokładnie nie wiedziałem, co mają na myśli. Słyszałem ich kroki, jak pod ich stopami trzaskają gałęzie. Wypatrywałem ich. Zaszedłem ich od tyłu. Zawołałem głośno ich po imionach

- Mieszko! Sambor! - Mężczyźni odwrócili się w moim kierunku.

Obaj mężczyźni byli potężnej postury. Patrzyli na mnie z obrzydzeniem.

- Kim Ty jesteś?! - krzyknął rudy

- Skąd znasz nasze imiona? - dodał drugi.

Nic się nie odzywałem. Przyglądałem im się. Czekałem, aż stracą cierpliwość. W tym czasie czytałem ich myśli. Widziałem ile już osób zabili w swoim czasie. Napadali na niewinnych ludzi. Zabili ich, a potem okradali. W tym lesie mieli jedną ze swoich kryjówek. Uśmiechnąłem się.

- Czego od nas chcesz? - Mieszko mówił podniesionym głosem.

- Kim jesteś? Czym jesteś? - Sambor był lekko przerażony.

- Nie wyglądasz na człowieka, ale na pewno jesteś słabszy od nas - odezwał się z przekąsem rudy.

Wpatrywałem się w nich. Wiedziałem, że to zawsze doprowadza ludzi za szału i wtedy oni pierwsi atakują.

W tym przypadku nie myliłem się. Mieszko po krótkiej chwili pierwszy mnie zaatakował. Chciał wbić we mnie swój miecz, jednak ja byłem szybszy. Odebrałem rudemu jego jedyną broń i szybko wbiłem w jego szyję kły. Poczułem, że życie do mnie wraca. Piłem jego soczystą i złą krew. Czułem to. Wiedziałem na pewno, że nie był dobrym człowiekiem. Kiedy skończyłem pić krew Mieszka. Rzuciłem jego zdechłe ciało na zieloną trawę. Sambor przestraszony zaczął uciekać. „Przede mną nie uciekniesz" - Krzyknąłem do niego w myślach. Zastawiłem mu drogę i szybko zaatakowałem. Wbiłem mu swoje kły w szyję i ponownie napoiłem się krwią. O dziwo! Krew drugiego rudego była smaczniejsza. Pewnie dlatego, że serce Sambora było bardziej szlachetne. Kiedy skończyłem pić krew drugiej ofiary. Ciało rzuciłem na trawę. „Niech inne zwierzęta mają z niego pożytek" - pomyślałem. Wytarłem krew z ust. Nie chciałem, żeby Doris widziała we mnie potwora, chociaż i tak zdawałem sobie sprawę, że ona także jest krwiopijcą. Mimo to nie chciałem, żeby widziała mnie w takim stanie.

Wampir - Życie po życiuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz