#28

468 42 8
                                    

-Jesteś wariatką! - krzyknął Adam
-Powiedz coś czego nie wiem! Ten idiota chciał mnie zabić!- krzyczałam
-Niby jak? Nóżkę podstawiłem?- mówił z kpiną
-Sprzedał mi jakieś naboje hukowe, zamiast zwykłych ! Mogłam umrzeć!
-Tilly, uspokój się. Jutro wyjeżdżacie, dam ci te naboje- uspokajał mnie Adam
-Przez niego ktoś zginie- syknęłam po czym odeszłam

Kiedy już trochę się uspokoiłam poszłam w stronę auta.
-Coś nie tak?- spytałam Jezusa
-Czemu pytasz? - zmrużył oczy
-Kręcisz się jakbyś miał robale- zaśmiałam się
-Nic się nie stało, ale jest mały problemik dotyczący ciebie
-Co jest? - spytałam zdziwiona
-Monika za wszelką cenę chcę cię odesłać z kwitkiem- mruknął
-Niby czemu?- spytałam spokojnie
- Uważa, że stwarzasz problemy. Adam chcę cię bronić, ale to Monika jest u góry władzy- tłumaczył
-A niby takie małżeństwo- pokręciłam głową- Idę to załatwić. Umiemy sobie radzić- warknęłam z niedowierzaniem
**************************************
- Spójrz mi w oczy i powiedz co ci tak bardzo przeszkadza!?- mówiłam z wyrzutem
-Bierzesz zapasy i nic nie robisz...- przerwałam jej
-Ah nic nie robię? - założyłam ręce- to następnym razem to ty ruszysz swoje tłuste dupsko do osady! - krzyknęłam- Załatwiam trzy czwarte spraw za was, walki toczę ja ! Czego jeszcze oczekujesz?! Mam ci piec ciasteczka? - pytałam ironicznie
-Włos ci z głowy nie spadnie, jeżeli chociaż raz przestaniesz myśleć, że masz rację
-Twoje gadanie nie ma sensu! Wiesz co ? Wypchaj się i znajdź kogoś kto ci będzie lizał dupę, bo ja odłączam się! - wyszłam trzaskając drzwiami

Kierowałam się w stronę auta, kiedy poczułam rękę na ramieniu. Obróciłam się
-Zostań, proszę- powiedział Adam
-Powiedziałam. Umiem zadbać o siebię i psa. Nie potrzebuję nikogo, a tym bardziej królowej wiosny, która myśli, że jestem na każde jej pierdnięcie!
-Przestań...- przerwałam mu
-To ty przestań! Twoja żona na każdym kroku mnie karciła. Nie dam sobą pomiatać, żegnam...- odeszłam kręcąc głową.

Nie mogę uwierzyć, że ta zdzira w ogóle nie dostrzegała mojej pracy. Żałuję, że jej nie zabiłam rok temu, jak jeszcze była okazja. Odchodzę z tej osady.  Potrafię zadbać o siebie i Bustera.

Podeszłam wpieniona do Jezusa.
-I jak?- zapytał
-Jedziesz ze mną czy zostajesz w tej osadzie?- spytałam nie zważając w ogóle na jego pytanie
-Jezu! Nie zadawaj mi takich trudnych pytać! Chcesz...- przerwałam mu
-Jedziesz czy nie?
-Jadę- kiwnął głową
-Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć, ale teraz jedźmy
************************************
Zatrąbiłam i po chwili już w samochodzie siedziała Karolina.
-I jak?- spytała widząc moje zdenerwowanie
-Lepiej nic nie mów-  mruknęłam- od dzisiaj razimy sobie sami. Koniec z grupami i nędznymi posiadówkami- ruszyłam przed siebie
-Czyli wracamy do tego co było wcześniej? - zapytał Paul
-Jeżeli nie chcesz...- powiedziałam nie pewnie
-Idzie mi to na rękę. Dużo podróżowaliśmy, nie brakowało nam jedzenia, ani wody. Czasmi pomagaliśmy ludziom, a oni nam. Idę na to
-Nie mogłeś tak od razu?- zaśmiałam się
-Nie- uśmiechnął się głupio
-Odwiedzimy Karolinę i podjedziemy do Atlanty- powiedziałam
-Do Atlanty?- spytał zdziwiony
-Muszę coś załatwić
-Jesteśmy jakieś pięć godzin od Atlanty co jest tam takiego ważnego?
-Jest, a później zaczniemy kierować się na wschód. Najlepiej by było dotrzeć do morza nie sądzisz?
-Sądzę, ale...- urwał na chwilę-  naprawdę nie chcesz wrócić do swojej starej grupy.
-Tak będzie lepiej- zmrużyłam oczy
-Przestań zachowywać się jak małe dziecko Tilly! Wyjęłaś baterie z walkie-talkie, bo boisz się porozmawiać z Natalią! Czemu tak bardzo boisz się przeszłości?!- mówił głośno
-Bo mam wyrzuty sumienia! Okej? Zadowolony?! Boję się, że gdybym z nią rozmawiała to miała by do mnie pretensje, że nie wróciłam po nich! A teraz co powiem?! ,,Rick, twoje dziecko nie żyje "?!- zatrzymałam się i płakałam jak małe dziecko
-Przecież to nie była twoja wina Tilly- mówił współczująco (?)  wszyscy wysiedli z auta
-Oh, przestań udawać! Dobrze wiem, że to była moja wina!- założyłam ręce i odwróciłam się plecami. Dalej łkałam- Byłam taka głupia, przeze mnie zginęło niewinne dziecko- sama nie wiem do kogo te słowa były skierowane
-Przestań się obwiniać Tilly, każdy popełnia błędy- przerwałam mu odwracając się i krzycząc mu prosto w twarz
-Błędy? Błędy?  Jezu, przestań!  Twoim zdaniem to był błąd? Zabawne!  - usiadłam na mchu opierając się o samochód. Ten las jest niczego sobie.
-Tilly...
-Przepraszam, ale ja naprawdę nie chciałam jej zabić- zaczęłam płakać. Paul mnie przytulił na co zaczęłam ryczeć mu w rękaw- Wcale nie jestem odważna, ani zaradna. Udaję silną żeby nie zginąć... jestem do niczego- pokręciłam głową
-Nie jesteś. Jak patrzyłem na tego całego Carla to chciało mi się śmiać. Nie sięga ci do pięt Tilly - uśmiechnął się co odwzajemniłam
************************************
-To jaki jest rozdział drugi? - spytałam
-Cały czas mówisz sobie ,,co autor miał na myśli", a potem dochodzisz do wniosku, że chyba coś brał- zasmiał się
-Marsjanki?
- Rutinoskorbin- wybuchnęliśmy śmiechem
- Chyba powinnam coś zrobić...- powiedziałam poważnie
-Tylko mnie nie zgwałć - zaśmiał się
-Idiota- prychnęłam na co zaczął udawać małą, obrażoną dziewczynkę. Zaczęłam szperać w plecaku. Na dnie było to czego potrzebowałam. Wyjęłam to z drżącymi rękoma.
-Jestem z ciebie dumny Tilly- powiedział kiedy zobaczył w mojej dłoni walkie- talkie
-Muszę to zrobić, chociaż spróbować
-Jestem z tobą- uśmiechnął się ciepło

Przyłożyłam niepewnie urządzenie bliżej ust. Powolnie nacisnęłam guzik i otworzyłam usta, aby coś powiedzieć. Właściwie nie wiedziałam co powiedzieć. Improwizacja.
-Halo?- spytałam drżącym głosem
Odpowiedziała mi cisza
-Spróbuj jeszcze raz- zachęcał mnie Paul
-Halo-  powiedziałam nieco głośniej
Znowu brak odpowiedzi
-Spróbujmy jutro-  powiedział pocieszająco Jezus

Bez zbędnego gadania poszłam spać
.
.
.
.
-Nie udawaj, że wiesz co robisz-  krzyczał na mnie- Zrobisz mu krzywdę!
-Muszę mu pomóc! - powiedziałam po czym dałam dziecku do wypicia lek
-Marnujesz ten lek! To kradzież! -zbliżył się do mnie
-Wy byście mu nie pomogli! Nawet byście nie próbowali!
-Odejdziesz z grupy razem z Jezusem, a za to co zrobiłaś dziecko zostaje z nami
-Nie ma mowy! 
-On nie da rady podróżować!
-Z wami zginie! - wyrwano mi dziecko z rąk
-POTWORY!- krzyknęłam ze łzami w oczach
.
.
.
Obudziłam się cała spocona i zalana łzami. Paul tulił mnie z zamkniętym oczyma
-Hej! Już wszystko w porządku, przecież to nie twoja wina
Zasnęłam z powrotem. Potem śniły mi się już tylko spełnione marzenia....
-------------------------------------------
Troszku krótko, no ale pech xD
Jak tam moje dżdżownice? Tak was nazwałam xD Może być?
~Telli💫

Run Away! ~ TWD Carl GrimesWhere stories live. Discover now