#20

609 46 5
                                    

Przepraszam, że mnie nie było, ale mam dużo pracy, więc rozdziały będą pojawiać się rzadziej: (

Przetarłam oczy i wstałam z łóżka. Te więzienne łóżka, są bardziej wygodne niż te szpitalne. Wyszłam z celi. Przez to, że jedyne okna jakie tu się znajdują to  te zupełnie u góry, do tego małe i zakryte kratą, to ciężko mi stwierdzić jaka jest pora dnia, jednak mam zegarek ten ze szpitala...
-9:23... super- wymamrotałam pod nosem
Szłam w stronę wyjścia, ale ktoś złapał mnie za ramię
-A panienka dokąd ?  - poznałam ten głos
- A przejść się, a pana co to interesuje, panie Carl hmmm?- spytałam z taką samą powagą
-Martwię się o panienkę
-Dobra, przestańmy, bo to głupie- zaśmiałam się
-Zgadzam się- powiedział, a po chwili dodał- panienko...
-Carl!- zaśmiałam się
-Tilly!- Udawał mój głos
-Ja wcale tak nie mówię!- powiedziałam oburzona
-Ja wcale tak nie mówię!- powtarzał mój głos i gesty
- OOO jestem Carl i myślę, że jestem super!- udawałam niski, męski głos
-Ale to ty wczoraj przyznałaś, że jestem przystojny- Udawał ten sam głos co ja
-Będziesz mi to wypominał do końca życia?- spytałam mrużąc oczy
-Oj tak!- zaśmiał się
**************************************
Chodziłam po terenie więzienia, myśląc o dzisiejszej rozmowie z Carlem. Był taki sam jak w moim śnie... dosłownie taki sam. Ładny, zabawny i miły. 
-O czym myślisz Tilly?- powiedział głos za mną
-O, dzień dobry panie Hershel. O niczym...- odpowiedziałam z uśmiechem. Lubię go. Przyjazny, starszy pan. - A pan co tutaj robi ?- dodałam po chwili
-Ziemia jest żyzna, będziemy mogli tu uprawiać rośliny...- powiedział zadowolony
-To super!- powiedziałam podekscytowana- Będzie więcej jedzenia!
-Dokładnie!- odpowiedział- A co do jedzenia to na razie go nie mamy zbyt wiele...- przerwałam mu
-A co mówiłam wczoraj?-spytałam
-Że masz snajpera i nas zabijesz?- zaśmiał się
-Dokła... co? Nie! Ja i Natalia mamy jeszcze dużo jedzenia u nas w plecakach. Poszukam Ricka i wszystko mu dam- powiedziałam,  że wszystko? Oczywiście, że mu dam tylko 1/4 z każdego plecaka. Ludzie są różni...
*********************************************
-Rick?- krzyczałam chodząc po podwórku. Usłyszałam burczenie za mną. Odwróciłam się, a za mną stało trzech sztywnych- cholera- powiedziałam szybko i wyjęłam z tylnej kieszeni spodni nożyk. Zabiłam pierwszego, drugi też jakoś padł, ale na moje nieszczęście nóż utknął w jego głowie, więc nie miałam czasu go wyciągnąć.  Zaczęłam się cofać, ale się potknęłam, a sztywny upadł na mnie i próbował mnie ugryźć, ale go odpychałam. Zaczęłam tracić siłę i zaczęłam płakać. Czyli to mój koniec?
Sztywny był coraz bliżej mojej szyji, a ja miałam coraz mniej siły. Nagle usłyszałam strzał, a zombiak padł bezwładnie na ziemię, a zza niego wyłonił się Carl. Pomógł mi wstać i mocno mnie przytulił.

Zaczęłam łkać.
-Jakim prawem one się tu znalazły?- spytał zdziwiony.
Nic nie odpowiedziałam tylko mocniej się do niego przytuliłam. - Hej już okej...- kołysał mnie na boki próbując uspokoić. Był na tyle wysoki, że oparł się brodą o moją głowę.

Staliśmy tak jeszcze trochę, aż w końcu się od siebie oddawaliśmy.
-Dzięki- powiedziałam
-Nie ma za co buraku- zaśmiał się
-Oj cicho- uśmiechnęłam się
-Wolę jak się uśmiechasz niż płaczesz- uśmiechnął się do mnie

-Co tu się stało?- podbiegł do nas Rick
-Nie wiem skąd rzuciły się na mnie trupy- odpowiedziałam
-Ale wszystko ok?- spytał, to miłe, że się o mnie martwi
-Tak, Pana syn mnie uratował- uśmiechnęłam się patrząc na Carla
-Mów mi po prostu Rick... jak mówisz na mnie ,,Panie" to czuję się staro- uśmiechnął się
-Dobrze- odwzajemniłam uśmiech- A no tak! Rick, kiedy tylko znajdziesz czas przyjdź do mnie do celi to dam ci zapasy, które mam
-Jasne! Przyjdę jakoś pod wieczór
-okej
************************
-Serio powiedziałaś mu, że sznurówki pasują mu do oczu?- powiedział niedowierzając
-A powiedz, że ty nie zrobiłeś nic głupiego dla dziewczyny- uniosłam brew
-Wręcz przeciwnie!  Kupiłem jej pierścionek... za 2 dolary z kiosku- oboje się zaśmialiśmy
-Przypomniało mi się ! Mam coś dla ciebie!
-Dla mnie?- spytał
-Mhm, chodź do mnie!

Szliśmy w stronę mojego ,,pokoju". Spojrzałam na celę Nat. Siedziała i z kimś rozmawiała. Krzesło, które tam stało uniemożliwiało mi zobaczenie z kim.
-Poczekaj tu chwilę- powiedziałam do Carla na co on tylko przytaknął.

Weszłam powoli do jej celi.
-Nat?
-Tilly?- usłyszałam męski głos. Głos, który niegdyś kochałam
-Wiliam? Co ty tu robisz?
-Próbuję przetrwać tak jak wy- zaśmiał się- Starego przyjaciela nie przywitasz?

No tak... Wiliam od zawsze mnie frendzon'ował, bo był zakochany w Natalii co było skutkiem wielu kłótni...

Przytuliłam go... używa nadal tych samych perfum tylko, że teraz jest to mieszanina perfum armaniego i różnego smrodu gnijących ciał z zewnątrz. To przykre, ale prawdziwe.
-Nawet nie wiesz jak się ciesze, że cię widzę!- powiedziałam odrywając się od niego. Kiedy go tuliłam to nie czułam tego ciepła co przy Carlu. Wiliama traktowałam jak brata, a Carla jak kogoś więcej.
-Rick o tobie wie?- dodałam
-Tak, ale nie jestem pewien czy zostanę- powiedział
-Rozumiem- nie mam zamiaru go zatrzymywać...
*******************************
-Proszę!- powiedziałam wręczając mu komiks, który znalazłam w szpitalu.
-Ale super! Jescze go nie czytałem! Dzięki Tills- powiedział.

Jeszcze nikt nigdy,  nawet rodzice nie powiedział do mnie Tills. To słodkie.
************************
Był już wieczór, a ja czytałam moją ulubioną książkę, którą czytam chyba dwusetny raz, ale mi to nie przeszkadza. Na łóżku leżał miś, którego dała mi Nat mówiąc, że to miś z dzieciństwa.

-Mogę?- spytał Rick-Tak, wiem po co przyszedłeś - podałam mu worek, który wcześniej przygotowałamRick zajrzał do środka i się skrzywił-Myślałem, że jest tego więcej, ale to nie zmienia faktu, że ci dziękuję

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


-Mogę?- spytał Rick
-Tak, wiem po co przyszedłeś - podałam mu worek, który wcześniej przygotowałam
Rick zajrzał do środka i się skrzywił
-Myślałem, że jest tego więcej, ale to nie zmienia faktu, że ci dziękuję.
-Nie ma sprawy - posłałam mu uśmiech

Kiedy tylko Rick wyszedł wyjełam plecak, w którym było cholernie dużo zapasów. Wyjełam batona, schowałam plecak i wyszłam z celi.
-Łap!- krzyknęłam do Carla rzuczając mu batona
-Skąd to masz? - zapytał
-To moja tajemnica i ...- przerwał mi
-Masz plecak z zapasami, a ja nie mam o tym mówić ojcu- powiedział
Zatkało mnie
-Skąd wiesz?- spytałam zdziwiona
-Też bym tak zrobił, ale dzięki za batona- pokazał trzymając go w ręce
-Spoko. Ja już pójdę...-Chciałam wyjść, ale Carl złapał mnie za nadgarstek
-Zostań...
-----------------------------------------
No witam! Jak tam nowy rozdział? I tak nikt nie czyta tych wypocin, ale co tam. No także ten
Słów 1000
Ale jestem mega niezadowolona z rozdziału :<
Zostawcie po sobie jakiś ślad
~Telli💫

Run Away! ~ TWD Carl GrimesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz