(upewnijcie się, że przeczytaliście poprzednie rozdziały, bo ostatnio wstawiłam aż 3 [!] trzy dni z rzędu, jeden po drugim)
Pomiędzy Enfer i Elizabeth wkroczył Eric, który zasłonił swoim ciałem młodszą siostrę. Złotowłosa z kolei nie mogła uwierzyć własnym oczom. Nie widziała swojego brata przez tak długi czas, że niemal o nim zapomniała. Uciekł w nieznane, więc i tak zapewne zostałby wydziedziczony. Ale teraz? Oto stał we własnej osobie przed nią, czy też klęczał, zasłaniając ją własnym ciałem.
Krew Erica trysnęła pojedynczymi kroplami na Enfer, która w przerażeniu obserwowała jak szabla Elizabeth przebija się przez jego pierś.
- E... Eric..? Eric!
Mężczyzna padł w objęcia siostry. Z jego ust sączyła się krew. Cios musiał być więc fatalny. Blondyn miał jednak na tyle dużo sił, by móc porozmawiać z Enfer.
- Co ty... Dlaczego...? - szlachcianka nie wiedziała jakie powinna zadać pytanie. - Twoja rana...! Trzeba ją zatamować!
- Ene... Sama jesteś ranna... - Eric przejechał delikatnie dłonią po brzuchu siostry. - Na szczęście, to tylko powierzchowne rany. Ale pewnie będziesz miała od tego blizny.
- Eric... Co ty.... Co ty tu robisz? Skąd... Skąd wiedziałeś, że tu jestem? - Szlachcianka naciskała jak najmocniej mogła na ranę mężczyzny. - Czy ty... Czy ty współpracujesz z nimi?
- Przepraszam, Enfer. - Mężczyzna wtem przytulił się do siostry. Nie chciał widzieć jej twarzy, jednak wiedział, że prawdopodobnie nie przeżyje i był to ostatni moment na pożegnanie się. - Ciel... Jest niebezpieczny.
- Masz na myśli prawdziwego Ciela, czy Astre, który się pod niego podszywał.
- Zapewne oboje są równie niebezpieczni z różnych powodów, jednak Astre nigdy by cię nie skrzywdził. Ciel i jego pomocnik to inna sprawa. Jesteś w niebezpieczeństwie, Ene. Powinnaś już to zrozumieć, patrząc na tę dziewczynę. Ona także została zmanipulowana przez Ciela.
- Ale... Co ty w tym wszystkim robisz...?
- Uciekłem, to prawda. Uciekłem od swoich obowiązków. Od tego całego narzeczeństwa i odziedziczenia wszystkiego. Ciel mnie znalazł i zaproponował, że mi pomoże. Boże, jakim ja byłem głupcem... Ale to teraz nieważne. Musisz uciekać. Znajdź Astre i uciekajcie. Jak najdalej się da. Normalnie nie ufałbym temu smarkaczowi, ale wierzę, że Astre zapewni ci bezpieczeństwo, którego potrzebujesz.
- Ni... Niczego nie rozumiem... Czy ty... Czy ty przez ten cały czas współpracowałeś z Cielem? Coś ty zrobił, Eric?
- Coś bardzo złego... Byłem jego chłopcem na posyłki. I ja... Ja przepraszam Ene, gdybym tylko wiedział do czego to doprowadzi...
- Coś ty zrobił, Eric?!
- Wydałem go... Wydałem Astre.
- O czym ty...
- Nie ma czasu na wyjaśnianie, Ene. Musisz uciekać. Teraz.
- Ale... Co z tobą? Co z Caroline? Ona... Ona za tobą tęskni. Czeka na ciebie.
- Przekaż jej o mojej śmierci. Wierzę, że znajdzie kogoś lepszego i bardziej odpowiedzialnego niż ja... A teraz, szybko... Muszę... Muszę cię... Podsadzić do tych... Do tych okien.
- Eric, słabniesz! Nie możesz odejść. Nie teraz! Proszę, Eric! - Szlachcianka próbowała go podnieść, jednak mężczyzna widocznie już się poddał.
- Wybacz, że byłem takim słabym, starszym bratem... Ale wiem, że sobie poradzisz. Ze mną, czy beze mnie, zawsze dasz sobie radę - Mężczyzna pocałował Enfer w czoło i padł na ziemię.
CZYTASZ
Moja anielica || Kuroshitsuji
FanfictionSzlachcianka, Enfer, musi zastąpić rodziców, którzy wyjechali w interesach, zwłaszcza że jej brat także postanowił uciec z posiadłości. Zostaje jednak wciągnięta w intrygę morderstwa, po którym poznaje pewnego hrabię, także mającego za zadanie rozwi...