Rozdział II: Ta Anielica nienawidzi czerwonej sukni

2.4K 168 36
                                    

Już następnego dnia zostały poczęte przygotowania do balu. W końcu na barkach nastolatki spoczywał honor rodziny. Musiała dobrać odpowiednią zastawę, jedzenie, jak i wino, które było nieodzownym elementem wszelkich uroczystości.

Do tego dochodził także wybór sukni. W końcu kto by widział, by szlachcianka pokazała się w tej samej sukni dwa razy?

Madeline pomogła więc przebrać się dziewczynie w fioletową suknię z czarnymi zdobieniami w postaci koronki, oczywiście ówcześnie jednak zawiązując jej gorset, który był jednym z większych koszmarów szlachcianki. Mimo to, starała się powstrzymywać swoje już dawno zszargane nerwy, by zachować poważną twarz.

Ostatecznie służka wręczyła panience zgrywający się z suknią fioletowy kapelusz, który zdobiły bujne, niebieskie pióra.

- Zajmę się powozem - stwierdziła kobieta, po czym się oddaliła.

W tym samym czasie, dziewczyna spojrzała w lustro, lekko poprawiając suknię. Ujrzała w nim niską dwunastolatkę o cyjanowych oczach i złotych włosach, które z tyłu miały zapleciony mały warkoczyk, opadający na resztę rozpuszczonych włosów. Po chwili chwyciła jeden kosmyk, zaplatając go wokół palca.

- Jestem taka niepodobna do rodziców... - stwierdziła, lekko przymykając oczy, zupełnie jakby się nad czymś zamyśliła. Jej głowa jednak była pusta. - Może to właśnie dlatego mnie nienawidzą... - odparła, po czym z jej oczu popłynęło kilka niewinnych łez. Szlachcianka szybko jednak się ogarnęła. - Co ja właśnie..? - spytała samą siebie. W końcu... Jej rodzice dobrze ją traktowali. Może i byli surowi, ale... Dlaczego by więc miała tak o nich mówić?

Po kilku minutach, Madeline wreszcie wróciła, otwierając blondynce drzwi wyjściowe.

***

Podróż trwała kilkanaście długich, nudnych i męczących minut, podczas których szlachcianka wyglądała przez okno powozu i wzdychała raz po raz, palcami stukając o ramę.

Gdy zaś tylko drzwi się otworzyły, a przewoźnik pomógł dziewczynie zejść, to ta odetchnęła z ulgą.

- Panienko, maniery - upomniała ją Madeline, zasłaniając przy tym usta dłonią, lekko się przy tym śmiejąc.

Dziewczyna natychmiast oblała się rumieńcem, po chwili rozglądając się czy ktoś przypadkiem nie zwrócił na nią uwagi. Na jej szczęście, przechodnie pośpiesznie kierowali się w swoją stronę, zapewne mając ważniejsze sprawy na głowie od jakiegoś dziecka.

- Madeline, prowadź do krawcowej - rozkazała dziewczyna.

- Everything for young lady* - wypowiedziała i wskazała drogę.

***

Od razu na wejściu, szlachciankę zaatakowała czerwonowłosa kobieta w okularach i pięknej, również czerwonej sukni.

- Enfer**! - krzyknęła, okręcając się z dziewczyną. - Tak długo cię tu nie było! Zdążyłam się stęsknić!

- "Ene" wystarczy... - fuknęła zarumieniona blondynka.

- Tak, tak, tak - powiedziała szybko kobieta, po czym zaczęła dokładnie przyglądać się Enfer. - Masz doprawdy śliczną figurę.... Tak, tak, tak... Grell!

- Grell? - spytała ze zdziwieniem dziewczyna. - Zatrudniłaś kogoś nowego?

- Ach, tak. Tyle cię tu nie było, że zdążyło się u mnie nieco pozmieniać. Ale uwierz, że znalazłam idealnego człowieka! Lepszego w Londynie... W Anglii... Na całym świecie nie znajdziesz! Oczywiście pomijając mnie. Ponieważ uczeń mistrza nigdy nie pokona. Nie bez powodu to właśnie mnie nazywają Zszywaczką - zaśmiała się.

Moja anielica || KuroshitsujiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz