Rozdział XX: Ta Anielica toczy niewyrównaną walkę

734 62 16
                                    

- Ty... Ty nie jesteś Astre.

- Bingo.

Przez swój głupi błąd i nie posłuchanie Grell, właśnie wpadła w pułapkę, gdyż przed nią stał prawdziwy Ciel, pod którego podszył się wcześniej Astre.

- Dziękuję za tak miłe powitanie, Enfer! Dawno się w końcu nie widzieliśmy!

- Ty... Gdzie jest Astre..?

- Sam chciałbym to wiedzieć, jednak na ten moment... Śpij.

Następnie dmuchnął w jej stronę tajemniczy, złoty proszek. Enfer zaczęła kaszleć i próbowała rozdmuchać rękoma rozproszoną substancję, cofając się w tył, jednak wpadła na wyższego od siebie mężczyznę.

- Sebastian...? - udało jej się spytać, spoglądając w górę przysypiającym wzrokiem.

- Znowu pudło! Hehehe!

Szlachcianka następnie padła w ramionach srebrnowłosego mężczyzny, ubranego w czarną szatę i kapelusz w tym samym kolorze.

***

Który to już raz, gdy Enfer nagle traciła przytomność, by następnie obudzić się w nieznanym jej pomieszczeniu? Szlachcianka straciła już rachubę, ale zapewne któryś z kolei raz to był. Jednak tym razem mogła winić tylko i wyłącznie siebie za to. To ona popełniła głupi błąd i była gotowa się do tego przyznać, gdy tylko znowu spotka się z Grell... Czy też, JEŚLI znowu spotka się z Grell.

Tym razem blondynka obudziła się na znacznie wygodniejszym łóżku, niż wcześniejsze siano. Pomieszczenie po za tym nie odznaczało się niczym szczególnym. Ściany były koloru niebieskiego, zaś na drewnianym stołeczku, który stał tuż obok łóżka, znajdowała się szklanka z wodą. Nic po za tym. Żadnych mebli, czy dywanu.

Szlachcianka spojrzała z podejrzeniem na wodę, jednak jej gardło domagało się czegokolwiek na zwilżenie. Chwyciła więc szklankę i powąchała zawartość. Nic nie wskazywało na to, że jest zatrute. W razie czego jednak zamoczyła palec. Odczekała chwilę, jednak nie widziała żadnych zmian. Jako ostatnią próbę polizała namoczony palec. Wychodziło na to, że w istocie, była to zwykła, pitna woda. Enfer postanowiła zaryzykować. Jeśli była to jednak jakaś niewykrywalna gołym okiem, węchem i smakiem trucizna, to najwyżej potem będzie sobie pluła w brodę. Teraz musiała jednak myśleć o nawodnieniu. Nie wiedziała co dalej na nią czeka.

W pomieszczeniu, w którym się znajdowała były jedne drzwi. Szlachcianka nie wiedziała co czeka ją za nimi, jednak mogła mieć jedynie nadzieję, że wyjście. Nadzieja matką głupich, ale komu szkodzi spróbować?

Szlachcianka podeszła do drzwi i chwyciła za ich klamkę. Ku jej zaskoczeniu, drzwi były otwarte. Za nimi zaś znajdowało się znacznie większe, prostokątne pomieszczenie, z równie niebieskimi ścianami. Na jednej ze ścian jednak znajdowały się okna, które niestety były za wysoko, by szlachcianka mogła do nich dosięgnąć i spróbować się przez nie wydostać. Mimo to, wiedziała, że jest dzień, gdyż jasne, żółte światło wpadało przez szyby wprost do pomieszczenia, przez co na podłodze widać było "odbicia" okien.

Po chwili jednak szlachcianka usłyszała stukot kobiecych obcasów. Enfer nie wiedziała jednak kogo może się spodziewać. Astre też nosił obcasy, by dodać sobie nieco wzrostu... Jednak... Czy szlachcianka mogła liczyć na to, że to właśnie on ukaże się przed jej obliczem?

Niestety, ale takie rzeczy działy się jedynie w bajkach, zamiast niego jednak...

- Elizabeth? Elizabeth Midford? - spytała Enfer z widocznym zaskoczeniem.

Moja anielica || KuroshitsujiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz