Młoda arystokratka siedziała w gabinecie, podpisując starannie kolejne zaproszenie na bal, podrabiając tym samym pismo rodziców. Następnie wkładała listy do kopert, wylewała na nie wcześniej przygotowany, gorący, czerwony wosk i składała na nich pieczątkę z herbem, ostatecznie odkładając je do kupki skończonych.
- Kto by pomyślał, bym to ja musiała zajmować się takimi rzeczami pod nieobecność rodziców - mruknęła dziewczyna, niechętnie sięgając po kartkę z listą imion i wykreślając z niej parę arystokratów, dla których dopiero co zrobiła list. - Od czegoś jednak powinnam mieć brata.
Po chwili jednak dziewczyna usłyszała trzy puknięcia w drzwi.
- Wejść - odpowiedziała po krótce, zupełnie tak jak robił to jej ojciec.
Do pomieszczenia weszła służąca z tacką pełną słodkości, jakimi były przeróżne ciasteczka; oraz nieodzownym dodatkiem do szybkiej przekąski - herbatą.
- Nie powinna się panienka tak przemęczać. Od szóstej dwadzieścia trzy minęły dokładnie pięćdziesiąt dwie minuty - stwierdziła służąca, nawet nie patrząc na zegarek. Po chwili postawiła białą filiżankę z gorącym napojem na blat.
Dziewczyna zmarszczyła brwi w odpowiedzi, przy okazji wędrując kciukiem po zdobieniach porcelany. A co innego miała zrobić? Rozkaz rodzicieli to rozkaz - nie miała innego wyboru.
- Dlaczego nie poprosili o to Erica? - spytała po chwili, chwytając za filiżankę, by z wyuczoną gracją upić niewielki łyk, a potem zagryźć go ciastkiem. - Earl Gray, dobry wybór.
- Na popołudniową herbatę przygotowałam jedną z najpopularniejszych, zielonych herbat, Lungching. Jej nazwa z języka chińskiego oznacza smoczą studnię. Ten jakże nietypowy wybór na nazwę ma dwa wytłumaczenia. W okolicy miasta Hangzhou, skąd pochodzi herbata, znajduje się świątynia o nazwie Lungching. Drugą, bardziej fantazyjną wersją jest legenda o smoku, który dzięki modłom mieszkańców wiosek sprowadzał deszcz na plantacje herbaciane.
- Jak zwykle, zagłębiasz się za bardzo w szczegóły, Madeline - stwierdziła dziewczyna, dopijając herbatę.
- Moim obowiązkiem jest dbać o naukę panienki na każdym kroku.
Gdy jednak kobieta już miała wyjść, to dziewczyna zatrzymała ją, wypowiadając krótkie, lecz dosadne zdanie:
- Nie odpowiedziałaś na moje wcześniejsze pytanie.
- Jak zwykle, nic nie umyka uwadze panienki - odpowiedziała po chwili służąca, po czym ponownie zwróciła się do młodej hrabiny. - Panicz Eric o mało nie wpędził rodziny panienki w długi. To właśnie przez to hrabia i hrabina wyjechali do Szwecji. W sprawie interesów.
Dziewczyna już miała odpuścić, jednak jeszcze jedna, mała rzecz zwróciła jej uwagę.
- Madeline, gdzie jest mój brat?
- Wyjechał.
- Gdzie i w jakiej sprawie?
- Te informacje niestety nie zostały mi podane.
Arystokratka głęboko westchnęła, po czym poleciła służce by ta wyszła. Tak też się stało. Kobieta zabrała tacę z resztkami, ukłoniła się i opuściła pomieszczenie.
Dziewczyna więc została całkowicie sama, w cichym pomieszczeniu, jak i domu, z którego uciekli jej krewni.
- Ten mój brat to jednak kretyn... - mruknęła po chwili, sięgając po następny list.
---------------------------
Tak, udało mi się co nieco poprawić i w sumie nie jest to takie złe ostatecznie. Na pewno jest znacznie lepiej niż wcześniej i już nie bolą mnie tak bardzo od tego oczy.
Do starych czytaczy: Historia diametralnie się zmieniła. Łącznie z bohaterami. Enfer (tak, już nie Enefer) już nie jest taką Mary Sue oraz będzie częściej Grell i tak jak przystało na Kurosha, morderstwo.Będę usuwać stare komentarze, odnoszące się do starego tekstu, by nie narobiły zbędnego zamieszania. Sorki D:
CZYTASZ
Moja anielica || Kuroshitsuji
FanfictionSzlachcianka, Enfer, musi zastąpić rodziców, którzy wyjechali w interesach, zwłaszcza że jej brat także postanowił uciec z posiadłości. Zostaje jednak wciągnięta w intrygę morderstwa, po którym poznaje pewnego hrabię, także mającego za zadanie rozwi...