Rozdział 38

163 16 10
                                    

Gülfem


Mój sen przerwało, szarpniecie ręki. Szybko odwróciłam się w stronę człowieka, wyciągając nóż spod poduszki. Przestawiłam narzędzie do szyi nieznajomego. Było bardzo ciemno, nie byłam w stanie ujrzeć jego twarzy.

- pani, nie! To ja, Nazenin - wyszeptała, przestraszona dziewczyna, kurczliwie łapiąc powietrze.

- dlaczego budzisz mnie w środku nocy? - zapytałam, puszczając moją służącą.

- pani trzeba uciekać. Sułtanka Ayse chcą zrzucić winę na ciebie! Obmyśliły już plan!

- spakuj najpotrzebniejsze rzeczy, obudzę syna - rozkazałam.

Szybkim krokiem podeszłam do Mustafy. Tak słodko spał. To tylko dziecko, niewinne, małe dziecko. Jego babka chce odebrać mu matkę. Ale ja na to nigdy nie pozwolę.

- Mustafa, synku. Pora wstawać. Musimy iść w jedno miejsce, ale to musi być tajemnica - powiedziałam, głaszcząc go po głowie.

- mamo ja chcę spać - burknął niezadowolony malec.

Dobrze, będzie o wiele więcej roboty niż myślałam.

- dobrze, skoro nie chcesz, dostać prezentu, zabiorę Mihrişah... - powiedziałam, wstając.
- czekaj! Ja chcę - powiedział chłopiec, szybko wstając z łóżka, łapiąc mnie za rękę.

Podeszłam do Nazenin. Była już spakowana. Pociągam syna w stronę wyjście, lecz ten się zaparł. Boże czy on musi robić problemy?

- co znów? - rzekłam zirytowana.

- nie pożegnałem się z babcią - odpowiedział.

Oj Mustafa, gdybyś tylko wiedział, że to przez nią uciekamy, nienawidziłbyś jej tak samo, jak ja. Przykucnęłam przy nim, chwyciłam jego maleńkie dłonie i powiedziałam:

- synku babcia jest na ciebie zła i powiedział, że mamy iść bez niej. Niedługo jej przejdzie i dojdzie do nas - skłamałam.

Smutny podał mi rękę. Przykro mi, ale nikt nie ma tego, co by chciał. Ja na przykład chciałabym mieć kochającego męża, wspaniałą teściową i miłą szwagierka, ale nie mam nic. Od zawsze myślano, że jestem tylko głupią konkubiną, która fest uzależnioną od matki sułtana. Niech nadal tak myślą. Nie będą spodziewać się mego ataku. Mej krwawej zemsty. Zniszczę wszystkich po kolei. Zacznę od Ayse, a skończę na Ahmedzie. Nikt nie miał litości dla mnie, ja również nie będę jej mieć. Nawet dla dziecka. Z Nuricihan też skończę, ale w swoim czasie. Zniszczę każdego, kto stanie mi na drodze.

W trójkę wyszliśmy z komnaty. Wzięłam Mustafę na ręce i szybko pobiegłam w stronę drzwi wejściowych. Nie było tam strażników. Przekupiłam ich. Wszystko jest zbyt proste. Coś pójdzie nie tak. Otworzyły moją przepustkę na drugą stronę. O nie! Stał tam Hassan. Zobaczył mnie. Jak najszybciej tylko mogłam,
pobiegłam w drugą stronę. To samo zrobił mężczyzna. Uciekałam niczym szczur przed kotem. Był coraz bliżej. Brakowało mi tchu. w pewnej chwili, potknęłam się o suknię  upadając. Starałam się zmotywować upadek syna. Felerny kawałek materiału.

- pani jestem zmuszony oddać cię sułtance matce - powiedział, pomagając mi wstać,a następnie chciał, zaprowadzić mnie do Ayse.

Nie! Ona ma teraz powód, by donieść Ahmedowi. To wygląda, jakbym naprawdę miała coś wspólnego z porwanie tej greckiej dziewki.

- zaprowadzi mnie do sułtanki Hatice. Wiem coś, w sprawie Nuricihan - opowiedziałam krótko.

- pani, książę nie może iść z nimi, zaprowadzę go do mamki.

Odprowadził do mamki, żeby mnie zabić. Nie jestem taka głupia. Nie pozbędę się mnie tak łatwo.

- tylko spróbuj a pozabijać was wszystkich! - zagroziłam - Mustafa idzie z nami.

- jak uważasz - powiedział.

Szambelan odprowadził nas do komnaty sułtanki Hatice. Siostra władcy spała. Służące pośpiesznie obudziły osmańską księżniczkę. Kobieta była zdezorientowana, widząc Hassana oraz mnie z dzieckiem o tak późnej porze.

- o co wam chodzi? - odezwała się zaspana.

- pani wybaczże niepokoje cię, lecz jest ważna rzecz w sprawie porwania. Przyłapałam sułtankę Gülfem na próbie ucieczki - tłumaczył się mężczyzna.

- ty zdrajco! Jakim prawem uknułaś coś takiego! Jeżeli Nuricihan coś się stanie, gorzko tego pożałujesz! - krzyczała na mnie - wtrącić ją do lochu - zwróciła się do szambelana.

- stój - powiedziałam, wystawiając rękę przed siebie - nie wysłuchałaś jeszcze mojej wersji wydarzeni.

Opowiedziałam jej wszystko, co sama wiedziałam. Ayse pożałuje zadzierania mną. Zobaczy, na co mnie stać.

- ty myślisz, że w to uwierzę? Intrygi nie są twą mocną stroną.

- twoją również. Sułtanka matka od dawna wie, że wpuściłaś między nią kreta.

- zabrać ją stąd! - rozkazała.

Boże, Gülfem myśl! Oni mnie zabiją!

- chyba nie chcesz, aby sułtan dowiedział się o twojej sztucznej próbie samobójczej oraz tym, że ukrywałaś prawdę o sułtance Ayse- wypaliłam szybko.

- o czym ty mówisz?

- wiem wszystko, jeżeli mi nie uwierzysz, wyśpiewam to, co wiem - zamroziłam.

Hatice zamilkła. Moje serce biło jak szalone. Albo sułtanka przestraszy się mojej groźby, albo zginę jeszcze dziś. Boże uratuj. Ja nie chcę umierać.

- skąd o tym wiesz? - zapytała, lecz ja jej nie odpowiedziałam - pytam się o coś! Masz mi odpowiedzieć! - krzyknęła zirytowana.

- Ayse wysłała mnie na podsłuch. Na początku odnosiłam jej o wszystkim, ale z czasem przestałam.

- jesteś o wiele sprytniejsza, niż przypuszczałam. Posłuchaj, zrobisz to, co rozkażesz, inaczej mój brat dowie się o twej ucieczce. Teraz zbierzesz syna i będziesz siedzieć cicho jak myszka.

- oczywiście jak rozkażesz.  

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

nareszcie jest rozdział. jak myślicie, czy hatice zacznie intrygować z gulfem? proszę aby każdy kto to przeczyta napisał coś w komentarzu, chce zobaczyć jak dużo osób to czyta.

Promień Słońca ( ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz