Rozdział 22

250 17 1
                                    

Ahmed

Dziś do stolicy przyjechać ma ali pasza. Jestem prawie pewien, że on stoi za śmiercią najbliższych mi osób. Nadal nie mogę znieść myśli, że moja siostra cierpi przeze mnie.

Ona jest taka delikatna. Jest zupełnym przeciwieństwem Mahfiruze. Ona jest stanowcza zdecydowana i dla niektórych bezlitosna. Zawsze to z hatice miałem lepszy kontakt. Mimo iż była ode mnie pięć lat starsza rozumieliśmy się bez słów. Serce mi się kraja, gdy widze jak płacze.
Gdy mój brat Kasım zmarł, to ona była mi najbliższa. Po śmierci ojca jedyną osobą, której zaufałem tak samo jak siostrze była Nuricihan.

- Panie - me rozmyślanie przerwał strażnik - przyjechał Ali pasza.

- Wpuścić go - rozkazałem.

Słudzy wykonali mój rozkaz. Pasza wszedł do komnaty, ukłonił się i zaczął mówić:

- Panie, o co chodzi? Dlaczego nie pozwoliłeś mi przyjechać z sułtanką? Czy coś się stało? - dopytywał się.
- Jeszcze śmiesz o to pytać? Jak mam pozwolić by moja siostra była w pobliżu zdrajcy! - krzyczałem zły.

- Ależ co ty mówisz. Jestem twym wiernym sługą. Nigdy bym cię nie zdradził. Jestem w stanie oddać za ciebie życie - tłumaczył się.

- Jak śmiesz tak mówić. Ty zabiłeś członków mej rodziny!

On popatrzył z zaszokowaniem.

- Panie pozwól mi to wytłumaczyć...

- Milcz. Starze! Wtrącić go do lochu. Jeszcze dziś pożegnasz się z życiem.

Strażnicy podeszli i próbowali go wyprowadzić, lecz ten szarpał się z nimi.

- Błagam, nie rób tego! Zrobiłem to dla twego dobra - tłumaczył.

- Milcz. Nie uwierzę w to.

- Pozwól mi, chociaż pożegnać z sułtanka tylko o to proszę.

- Zabierzcie go stąd!

Staż wykonała mój rozkaz. Mężczyzna przestał się opierać i wyszedł ze strażą.

Hatice

Podążałam korytarzami seraju. Nie mogę uwierzyć w to, że mogę już nigdy nie zobaczyć Aliego. Byłam pod komnatom sułtanki matki.

Dawniej zajmowała ja moja babka wielka sułtanka Kamerşah. Nigdy nie lubiła mej matki, Jednak mimo wszystko kochała mnie ponad życie. Gdyby tylko żyła na pewno przekonałaby Ahmeda do zmiany decyzji.
Bez pukania weszłam do komnaty. Na miejscu, gdzie zawsze siedziała babcia wraz ze swą córką Handan, była moja matka i Mahfiruze.

- Hatcie? - odezwała się matka - dobry boże jak ty wyglądasz. Cos się stało.

Nie wytrzymałam podeszła do niej i przytuliłam ją.

- Mamo...

- Córeczko.... co się stało.

- Ahmed chce zabić aliego... - wyszlochałam.

Serce mej matki zaczęło bić szybciej.

- Ale... dlaczego.

- Ktoś oskarżył go o śmierć ojca i brata, ale to nie prawda. Ja w to nie wieże.

- Hatice... siostrzyczko...- odezwała się Mahfiruze.

Nagle do komnaty weszła służąca, ukłoniła się i powiedziała:

- Pani sułtan kazał iść sułtance do lochu do aliego paszy.

Moje serce biło coraz szybciej. Wybiegłam z komatu. Biegłam przez cały pałac. Wszystkie niewolnice patrzyły na mnie, lecz nie przejmowałam się tym. Najważniejszy był teraz mój mąż.

Zdyszana dobiegłam do lochów. Strażnicy otworzyli mi drzwi do jednej z cel. W środku był mój mąż. Odrazy rzuciłam się w jego ramiona. Czułam się w jego ramionach tak, spokojnie jakby wszystko inne nie istniało.

- Hatice... - powiedział i ucałował mą głowę.

- Dlaczego on chce to zrobić! Wiem, że jesteś niewinny- zaczęłam płakać

- Kochanie to prawda...

- Co? Jak mogłeś!

- Gdybym tego nie zrobił, twego brata nie byłoby już na świecie. Sułtan Mustafa chciał wysłać do niego katów. A kasım bałby się o tron. Możliwe, że ty również byś nie żyła. Ja nie mogłem na to pozwolić.

Nic nie odpowiedziałam, tylko przytuliłam się do niego.

- Musisz mi uwierzyć, hatice kocham cię.

- Wierze ci.

Siedziałam obok niego wtulona w jego ramie. Nie mogę uwierzyć w to, co zrobił, lecz mimo wszystko nadal go kocham.

- Pani sułtan cię wzywa - te piękna chwile przerwał strażnik,

Gdy miałam już wychodzić, ali chwycił mnie za rękę.

- Zostań jeszcze, muszę ci cos powiedzieć.

- Zaraz wyjdę-zwróciłam się do strażnika.

Gdy wyszedł, Ali zaczął:

- Błagam, wybacz mi wszystko. Zawsze będę cię kochać.

- Ja również.

- Hatice uważaj na twą matkę... to wszystko jej sprawka. To ona zaplanowała śmierci księcia i sułtana.

- O czym ty mówisz?

- Powiedziała, że jeśli tego wszystkiego nie zrobię, dopilnuje, abym zmarł.

- Sułtanko, władca czeka -wtrącił się strażnik.

- Muszę już iść. Żegnaj - powiedziałam przez łzy.

- Kocham cię hatice - usłyszałam jego głos ostatni raz.

Wyszłam. Nie potrafiłam już dłużej tego słuchać. Już nie mam matki. To potwor nie człowiek. Gdyby nie ona nie spotkałoby mnie tyle złego. Nienawidzę jej. Pomszczę go, przysięgam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam i odrazu przepraszam. rozdział miał być 18 dni temu aleprzez ten czas po prostu nie miałam szans. 20 grudnia zepsuł mi się komputer. W Szczepana zaraziłam się grypa żołądkową i nawet teraz jestem chora. Teraz poprawiam na telefonie więc na pewno są błędy. Tak pozatym chce złożyć wam takie spóźnione życzenia świąteczne:
rodzi się Bóg
a na drodze płóg
Śnieg jest wszechobecny na dworze
me życie warte jest marne grosze
wszędzie jest radość
ja mam tego zadośc ~ by Paweł, mój kolega z klasy, pozdrawiam

Promień Słońca ( ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz