Rozdział 4

515 27 1
                                    

Ahmed

Szedłem właśnie na spotkanie z Anastazją. Gdy wszedłem na taras, nie zastałem tam nikogo. Dziwne, przecież powinna już tu być. Poczekałem jeszcze chwilę i ruszyłem w stronę haremu.

W drodze spotkałem Afife Kalfe.

- Panie - ukłoniła się .

- Gdzie jest Anastazja?

- Pojechała z twą matką do sułtanki Hatice.

- Jak to? Przecież miała jechać z Gül Agą.

- Tak, ale sułtanka zmieniła zdanie.

- Dobrze, o której wracają?

- Będą przed wieczerzą.

Ja jednak nic nie odpowiedziałem i ruszyłem w stronę mej komnaty.

Dzisiaj miałem wolniejszy dzień, więc rozkazałem słudze przynieść przebranie. Wyjdę do ludzi.


Na targu było pełno ludzi. Podeszłem do jednego z targowisk i zapytałem, chcąc znać opinię ludu:

- Jak się sprawuje nowy sułtan?

- Panie, jaki sułtan? Przecież to jeszcze dziecko! Sam nie potrafi nic zrobić, strasznie nierozgarnięty. W sumie, to się nie dziwię. Jego matka chce całą władzę dla siebie.

- Dlaczego tak sądzisz?

- Sułtanka Ayse pobiera łapówki od paszów, a od kupców przymusowe opłaty. Sułtan jest w nią ślepo zapatrzony.

- Jak śmiesz mówić te oszczerstwa o rodzinie sułtańskiej?!

- Jakie oszczerstwa? To prawda, każdy panu to powie!

Nie wytrzymałem. Chwyciłem go za koszulę i powiedziałem:

- Słuchaj, następnym razem uważaj, co i przy kim mówisz.

Puściłem go i wsciekły odeszłem. Czy prawdą jest to, co mówili o mej matce?


Gdy wróciłem, było późno. Moja matka na pewno już spała. Jutro z nią porozmawiam.

Wracając do komnaty, zauważyłem Afife Kalfe, czekającą na kogoś.

- Panie - ukłoniła się - dobrze, że jesteś. Sułtanka Ayse bardzo się martwiła...

- Dlaczego miałaby się martwić? Przecież jestem sułtanem, to ja decyduję co robię. Gdzie jest moja matka?

- W swojej komnacie.

Ruszyłem w stronę jej komnaty oraz wszedłem do niej bez uprzedzenia.

Matka ukłoniła się i zapytała o co chodzi.

Nie, tego już za wiele! Działa za mymi plecami i jeszcze udaje głupią!

- Jakim prawem pobierasz łapówki?! Myślałaś, że się niczego nie dowiem.

- Ahmed, to nie tak jak myślisz. Robiłam to wszystko dla ciebie.

- Dla mnie? Czy podatki dla kupców też mają mi pomóc?!

- Synku, wybacz mi...

- Wszystkich, którzy działają za moim plecami spotka kara!

Powiedziałem to i wyszedłem. Muszę ukarać ją za to. Nikt nie będzie działał na własną rękę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam wiem że rozdział jest krótki ale tak wyszło. Mam nadzieje że opowiadanie się wam podoba. Bardzo proszę o zostawienie komentarza. 

Promień Słońca ( ZAWIESZONE)Where stories live. Discover now