Rozdział 33

233 21 4
                                    

  Ahmed

Nadal siedziałem przy Nuricihan. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, jak bardzo ją kocham. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Teraz wynagrodzę jej wszystkie krzywdy. Gdybym ją stracił, nie dałbym rady dłużej żyć. Już nigdy nie przyjmę alime. Przez nią mogłem stracić całą rodzinę.

Spojrzałem na ukochaną. Zasnęła. Wyjrzałem za okno. Było już ciemno. Ucałowałem Nuricihan na pożegnanie, a następnie wyszedłem. Muszę porozmawiać z matką. Dlaczego ona tak jej nienawidzi? Wszedłem do jej komnaty bez pukania. Jak zawsze była u niej mahfiruze i gülfem. Kobiety odraz skłoniły się. Z tarasu wybiegł Mustafa. Wziąłem go na ręce i powiedziałem:

- Mustafa, mój kochany synku. Wszystko u ciebie w porządku - zapytałem, na co chłopiec, pokręcił potwierdzająco głową - to dobrze idź do cioci Hatice. Pobawisz się troszkę z Mehmedem i Mihrişah - powiedziałem, a Mustafa zrobił to, co kazałem.

- mamo, dlaczego taka jesteś? - powiedziałem spokojnie. Nie zamierzam krzyczeć. To i tak nic nie da.

- Ahmed, o co ci chodziło?

- dlaczego tak bardzo nienawidzisz Nuricihan? Nie rozumiesz tego, że ja ją kocham? Co ona ci takiego zrobiła?

- przecież nic jej tym razem nie zrobiłam - broniła się.

- to dlaczego powiedziałaś jej, że to jej wina. Nie wiesz, jak ona cierpi. Straciła dziecko. Ty też jesteś matką. Jak możesz? Ty nie masz serca - kobieta zaśmiała się cicho - ja nie widzę tu nic śmiesznego - już się zdenerwowałem. Co ona sobie wyobraża?

- obwiniała Alime, o to, co się stało. Ta dziewczyna nic nie zrobiła.

- gdyby wtedy nie przyszła, to zdarzenie nie miałoby miejsca.

- i pomyśleć, że to ta kobieta tak na ciebie wpłynęła. Nie widzisz świat poza nią. A ona to wykorzystuje.

- matko przestań.

- nie widzisz tego? - kontynuowała - podburza Hatice przeciwko mnie. Atakuje Gülfem bez powodu. Ona jest zwykłą manipulantką.

- milcz! - krzyknąłem. Zaraz nie wytrzymam. Obraża Nuricihan, i to w mojej obecności - wiem wszystko w sprawie sprzeczki Gülfem a Nuricihan. Ona została sprowokowana.

- zapewne tak powiedziała Nuricihan. A ty oczywiście jej wierzysz.

- przestań kłamać! Znam prawdę. Jeżeli jeszcze raz zrobisz lub powiesz coś, co chociaż urazi Nuricihan, wyjedziesz do starego pałacu. A ty Gülfem. Jeżeli dowiem się, że źle opiekujesz się Mustafą, odbiorę ci go, a ty wyjdziesz razem z matką - powiedziałem wściekły i wyszedłem. Nie mam zamiaru dalej tego słuchać.

Wróciłem do komnaty. Nie wieże w to, co mówi matką o Nuricihan. Ona taka nie jest. Ona jest inna niż wszystkie. Jest prawdziwa. Nie dąży do władzy.

Wszytko, robi z miłości. Ona ma dobre serce. Nigdy nikogo nie skrzywdziła. Nawet Mustafę traktuje jak własnego syna. Nie wiem, dlaczego moja matka nawet nie chce spróbować się z nią dogadać. W końcu to ona narobiła jej dużo krzywd.

Podszedłem do stolika. Wyciągnąłem, że szkatułki drogocenne kamienie i zacząłem tworzyć. Nie, wiem co, to będzie. Ma być wyjątkowe. Dla Nuricihan. Całość zajęła mi dużo czasu, ale było warto. Zrobiłem dużą koronę wysadzana diamentami i rubinami. Mam nadzieję, że się jej spodoba.

Nagle drzwi w komnacie otworzyły się. Dziwne, wszyscy powinni już dawno spać. Do pomieszczenia wszedł Mehmed. Co on robi Sam o tej porze?

- Mehmed, czemu nie śpisz? - zapytałem go.

- boję się Sam spać.

- przecież nie jesteś sam. Jest Fidan i Nurbahar. Poza tym śpisz z Mihrişah.

- wszyscy już śpią, a Mihrişah nie ma.

- jak to nie ma?

- obudziłem się, a jej już nie było.

Zabrałem syna na ręce i pobiegłam w stronę komnaty Nuricihan. Wbiegłem tam, trzaskając drzwiami. Nie było jej tam. Służące zerwały się na równe nogi.

- gdzie moja córka! - kobiety spojrzały na puste łóżko - nie potraficie dopilnować dwójki dzieci! Macie ją znaleźć!

Od razu pobiegłem do lecznicy. Może mała jest u matki. Otworzyłem drzwi, lecz była tam tylko Nuricihan. Nie chce ją denerwować. Starałem się jak najciszej wyjść z pomieszczenia. Jeżeli ona się obudzi, na pewno pójdzie jej szukać, a przecież lekarka kazała jej się nie ruszać.

- co się stało? – zapytała zaspana. Pięknie, obudziła się.

- nic, idź spać.

- Ahmed powiedz mi prawdę - nalegała.

- Już ci mówiłem, że nic.

- w takim razie idę z tobą - powiedziała i wstała. Medyczka zabroniła jej chodzić. Stres może jej tylko zaszkodzić.

- zostań tu - rozkazałem, lecz dziewczyna mnie nie posłuchała i wybiegła z Sali.

Nuricihan

Wychodząc z Sali, wpadłam na Mehmeda. Za nim biegła Nurbahar. Dlaczego on chodzi o tej porze po pałacu? Spojrzałam na dziewczynę. Była bardzo zdenerwowana. Wiedziałam, że coś się stało. Ahmed nie chce mi tego powiedzieć, ale i tak dowiem się wszystkiego.

- Mehmed – zwróciłam się do syna – czemu jesteś sam? Gdzie Mihrisah? – zapytałam chłopca.

- nie wiem. Nie mogę jej znaleźć – odpowiedział.

- kończcie zabawę. Jest już późno.

- ale my się nie bawimy. Tata i Nurbahar wszędzie jej szukają.

Jak to jej nie ma. Boże ona ma cztery lata! Gdzie on mogła pójść sama i do tego o tej porze!

- Ahmed gdzie jest moja córka? – zapytam zaniepokojona.

- Nuricihan spokojnie. Zaraz ją znajdziemy. Wracaj do łóżka – mówił, chwytają mnie za ręka. Czym prędzej wyrwałam ją. Jak mam być spokojna, kiedy zaginęło moje dziecko! To na pewno sprawka Ayse! Ta żmija zawsze znajdzie moment, aby ukąsić! Ale tego za wiele! Ona odważyła się zrobić coś Mihrisah! Pobiegłam w stronę jej komnaty. Nie daruje jej tego. Zapłaci za wszystko! Złość gotowała się we mnie. Miałam wrażenie, że zaraz wybuchnę. Gdy tylko weszłam do jej komnaty. Ujrzałam jej uśmiechniętą twarz. miałam ochotę ją zabić.


- Nuricihan co tu robisz? – zapytała kobieta. Gdy usłyszałam jej irytujący głos, nie wytrzymałam. Przepchnęłam się miedzy Gulfem i Mahfiruze i rzuciłam się na nią i zaczęłam dusić. Siostra sułtana i matka Mustafy próbowała mnie od niej odciągnąć, lecz nie miały ze mną szans. Byłam od nich o wiele silniejsza.

- ty żmijo oddaj mi moje dziecko! Zabije cię! Zgnijesz ty potworze! – czułam, że kobieta nie może złapać oddechu. Była cała czerwona. Próbowała odepchnąć moje ręce od szyi. Czułam, że zaraz umrze. Cieszyło mnie to. Ona zasługuje na najokrutniejszą śmierć.

- Nuricihan – usłyszałam głos Ahmeda – co ty wyprawiasz! – krzyczał, odciągając mnie od jego matki. Ayse kaszlała. Z trudem złapała oddech. Momentalnie podbiegła do niej Mahfiruze i zaczęła jej pomagać.

- ona porwała Mihrisah! – powiedziałam a następnie przytuliłam się do niego płacząc. Mogę już więcej nie zobaczyć mojego dziecko!

- czy ktoś łaskawie mi wytłumaczy o co tu chodzi! – mówią z trudem kobieta.

- Mihrisah zaginęła. Nigdzie nie możemy jej znaleźć – odpowiedział jej Ahmed.

Rzuciłam się na kolana. I zaczęłam błagać sułtankę matkę.

- błagam oddaj mi ją. Zrobię wszystko! Błagam okaż trochę serca! – zdaję sobie sprawę z tego, że poniżam się przed Ayse, ale zrobię wszystko by odzyskać córkę. Ahmed próbował ponieść mnie z ziemi.

- jak możecie mnie o to posądzać! Nigdy nie skrzywdziłabym własnej wnuczki! Lepiej idźcie ją szukać. Nie daj boże coś jej się stanie! – przerwałam jej wychodząc.

Nie dam rady dłużej tego słuchać. Jestem pewna, że to ona za tym wszystkim stoi. Na pewno teraz udaje, by oddalić od siebie podejrzenia. Po chwili dołączył do mnie Ahmed.

- co ci strzeliło do głowy, by zrobić coś takiego! Ona nie mogłaby zrobić czegoś co zagrażało by jej wnuczce! – krzyczał rozzłoszczony. On nie zauważa tych wszystkich intryg ayse przeciwko mnie.

- nie krzycz na mnie. Ja muszę ją znaleźć! Jeżeli coś jej się stanie nie przeżyje tego!

- spokojnie znajdziemy ją, obiecuje – powiedział łagodniejszym tonem.

- szukałeś jej w ogrodzie? – zapytałam za co on pokiwał przecząco głową – w takim razie chodźmy tam.

Gdy tylko tam weszliśmy zaczęłam krzyczeć imię córki. W pewnym momencie usłyszałam jej głos. Dzięki ci dobry boże! Razem z Ahmedem pobiegliśmy w stronę skąd dochodził ów dźwięk. Mihrisah stała obok drzewa cała zapłakana. Rzuciłam się w jej kierunku i przytuliłam ją jak najmocniej tylko potrafiłam.

- chwała ci boże! Mihrisah, dziecko co tu robiłaś? Nie wiesz jak bardzo się martwiliśmy?

- ja przepraszam. Chciałam iść cię odwiedzić, ale się zgubiłam. – tłumaczyła się nadal płacząca dziewczynka.

- już dobrze kochanie – przytulił ją jej ojciec, a następnie wziął na ręce.

Gdy byliśmy niedaleko lecznicy poczułam się gorzej. Zrobiło mi się nie dobrze i zaczęło kręcić mi się w głowie. W pewnej chwili chwyciłam się ręki Ahmeda.

- wszystko w porządku? – zapytał.

- tak, zakręciło mi się w głowie.

- wracaj do lecznicy, ja zajmę się dziećmi – powiedział.

Pożegnałam się z nimi, a następnie wróciłam do lecznicy.

Ayse

Nuricihan zrobiła tylko niepotrzebnego chaosu. Mihrisah i tak się znalazła. Ale ona musiał odegrać scenkę. Mam jej dosyć. Chociaż w sumie dobrze się stało.

-mamo, czy ty zrobiłaś coś z córką Nuricihan?

- nie, a szkoda, że na to nie wpadłam - odpowiedziałam krótko.

- musisz coś z nią zrobić. Wiedziałaś, Ahmed na nic nie reaguję.

- spokojnie. Doprowadzę do tego, że Nuricihan sama się stoczy. Sama widziałaś, że zaatakowała mnie bez powodu. Ahmeda z czasem straci do niej zaufanie, ale w tym pomoże mi Alime.  

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

a oto znowu ja! dobra, nie obwijajmy w bawełnę, dziś rozpoczynam maraton.będzie trwać tydzień ( do przyszłej soboty) jednak jest jedno ale. pod każdym rozdziałem będę pisać warunek do spełnienia, jeżeli nie będzie spełniony rozdział będzie dodany w sobotę. a teraz wylecę z pytaniem całkowicie od czapy ale cóż. komu ze kosem kibicujecie? ayse, fari a może sanevber? wolicie gevherhan czy atike?  dobra pierwszy warunek jest taki że co najmniej 6 osób odpowie na te pytania i wlatuję z następnym rozdziałem.

Promień Słońca ( ZAWIESZONE)Where stories live. Discover now