Rozdział 10

383 26 1
                                    

Ayse

Mój syn mnie przytulił.
Przez te wszystkie sprawy oddaliliśmy się od siebie. Pamiętam, jak był mały. Niczego nie robił, gdy ja mu na to nie pozwalałam. Nigdy nie wyjechał beze mnie. A teraz jest dorosły.
Poczułam na mym ramieniu łzy. Popatrzyłam na Ahmeda. Płakał.

- Co się stało?
- Mamo, ja nie daję rady. Bycie władcą jest strasznie trudne. Przecież nikt mnie nie słucha. Nawet lud uważa, że się nie nadaję. A na dodatek, ktoś próbował zabić Anastazję. Ona jedyna potrafiła mnie wysłuchać. A co jeśli umrze? Zostanę sam.

To mnie zamurowało. Pierwszy raz mówi mi coś takiego.
- Posłuchaj, w twoich żyłach płynie krew osmańska. Będziesz kiedyś wielkim władcą i osiągniesz ogromne sukcesy. Ludzie będą cię wielbić. A ja zawsze będę obok ciebie. Pamiętaj o tym. A jeśli nie Anastazja, to będzie inna. Kiedyś znajdziesz tą jedyną.
- Ale ja już ją znalazłem. Ja kocham Anastazję. Nie mogę jej stracić.

Mój syn się zakochał. To ja sprawiłam, że płacze. Zaczynam żałować tego, co zrobiłam.
- I nie jej nie stracisz. Wyzdrowieje, już ja o to zadbam.
- Dziękuję. Możesz wyjść. Chcę zostać z nią sam.
- Na pewno?
- Tak.

Wyszłam z lecznicy. Od razu obok mego boku znalazła się Afife.
- Pani, co z Anastazją?
- Nikt tego nie wie.

Wróciłam do komnaty.

Ahmed

Siedziałem przy niej trzy dni. Dlaczego ona jeszcze się nie budzi?

Dotykałem jej bladej twarzy, gdy ona zaczęła otwierać oczy.
- Budzi się!
Medyczka od razu do nas podbiegła.
- Ahmed... - powiedziała cicho.
- Nastja, jak dobrze, że się obudziłaś.
Chwyciłem i ucałowałem jej dłoń.

- Panie - odezwała się medyczka - na szczęście wszystko z nią dobrze, lecz musi wypoczywać.
- Oczywiście, możesz odejść.

Gdy kobieta odeszła, zwróciłem się do Nastji:
- Moja ukochana, nawet nie wiesz jak się o ciebie bałem. Tak bardzo cię kocham.
- Ja też cię kocham, Ahmed.
- Kto to zrobił?
- Nurbahar Hatun. Ale spokojnie, jutro zostanie stracona.
- Czy mogę z nią porozmawiać?
- Ale dlaczego? Przecież próbowała cię zabić.
- Proszę.
- No dobrze.

- Straże, wprowdźcie tu Nurbahar.
Po chwili straże wprowadzili dziewczynę.
- Czy możesz zostawić nas same?
- No... No dobrze, ale gdyby co, to mnie wołaj.

Anastazja

- Anastazja, błagam cię. Daruj mi życie, zrobię co tylko chcesz.
- Niby dlaczego mam to zrobić? Przecież z zazdrości potrafisz zrobić coś takiego.
- Jeśli mnie uratujesz, powiem ci komu zależy na twej śmierci.
- O czym ty mówisz?

Czyli ktoś był w to zamieszany

- Musisz najpierw porozmawiać ze sułtanem. Jeśli mnie ułaskawi, wszystko ci opowiem.
- Zgoda. Lecz jeśli kłamiesz, własnoręcznie cię zabiję.

- Straże, możecie ją zabrać.
Strażnicy wykonali rozkaz. Po chwili do lecznicy wszedł Ahmed.

- O czym rozmawiałyście?
- O niczym. A co z nią będzie?
- Już mówiłem. Rano zostanie stracona.
- Nie da się wymierzyć łagodniejszej kary?
- O czym ty mówisz? Ona chciała mi cię odebrać. Co by było, gdybyś umarła? Nie zniósłbym tego.
- Ja też nie zniosłabym rozłąki z tobą, ale Nurbahar jest młoda. Ma jeszcze dużo przed sobą. Zrobiła to z zazdrości. Proszę, wybacz jej.
- Masz naprawdę wielkie serce. Nie chcesz dopuścić, by komuś stała się krzywda. Lecz pamiętaj. Nie wszyscy zasługują na twą łaskę. A jeśli chodzi o nią, to pomyślę nad tym.
- Dziękuję ci.

Do sali wszedł strażnik.
- Panie wielki, Wezyr Murad pasza oczekuje na audiencję.
- Przekaż mu, że zaraz przyjdę.
Strażnik odszedł. Ahmed podszedł do mnie i pocałował w czoło.
- Muszę już iść, ale wrócę. Na czas mej nieobecności będzie tam Gül Ağa. Gdy będziesz czegoś potrzebował, daj mu znać. A teraz odpoczywaj.
Powiedziawszy to wyszedł, zostawiając mnie samą.

Czy Nurbahar mówi prawdę? A co jeśli to sułtanka Ayse za tym stoi? Nie wiem. Na razie muszę czekać na decyzę sułtana.
Wyczerpana poszłam spać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A wiec oto kolejny rozdział. Wiem że trosze ale tak minimalnie puźno ale zły badzig i smutnuksieżuc11 to spowodowały. Wżycze by każdy dotrwał do piątku a dalej iakoś zleci.

Promień Słońca ( ZAWIESZONE)Where stories live. Discover now