Opowiadanie.3.2

40 3 1
                                    

Już zebrałam szczękę z podłogi, więc wiedz, że gdyby nie Ty, pewnie nie pisałabym tego dalej, Tojad.

Gdy wstałem, zbliżało się południe. Obudziło mnie kwilenie Evana. No tak, był znów głodny. Postanowiłem pójść na targ i kupić od jakiegoś łowczego kilka flaszek krwi. 

Łowczy nie wyrzucali niczego, co zostawało po ofiarach. Oczy przydawały się do wróżb, z kości, pierza i sierści robiono ozdoby, a ptasie odnóża przerabiano na talizmany. Dla odpowiedniego klienta można więc było upuścić krwi.

Za trzy flaszki nieźle się wypłaciłem. Musiałem szybko wracać do domu i rozwodnić krew, aby nie zakrzepła. Po tym zabiegu wreszcie nakarmiłem Evana, a on nie skamlał z głodu.

Dziwiło mnie, że Mirah wciąż nie zorientowała się, co za stwora trzymam w sypialni. Być może dlatego, że pochłonęło ją pielenie ogromnego ogrodu należącego do Domu Zdrowia. Dopiero dwa dni wcześniej prosiłem ją, aby zrobiła z tym dzikim miejscem porządek. Wcześniej wysprzątała spiżarnię, strych i piwnicę. W międzyczasie musiała również zajmować się resztą domu, więc nie miałem jej za złe, że tak długo to wszystko trwa. 

Po porannej toalecie oraz zjedzeniu porządnego posiłku zabrałem się do pracy.

Ostatnie księgi Exodusa traktowały o okultyzmie. Połączenie magii i wiary. Dlaczego nikt nigdy nie uwzględnia medycyny? Fizyki? Astronomii i astrologii?

Jedna z ksiąg była zbiorem, w którym pogrupowano kreatury ze względu na ich pochodzenie - czyli skąd dany potwór się wywodził. Udało mi się więc zauważyć, że plemiona północy wielką wagę przywiązywały do duchów. To właśnie na wojnę z plemionami wyruszył właściciel Diuny oraz niedawno uznany za zmarłego wuj panienki Elektry.

Dalej znalazłem potwory z miejscowych wierzeń. Niewiele się różniły od tych z mocarstwa Yadheem. Kraje mające dostęp do morza wiele posiadały stworzeń morskich, ale nie to mnie zainteresowało.

Dotarłem do Kraju Pustyni. Wierzenia miały zaledwie cztery strony, a informacje o bestiach mocno skrócone. Pustynia leżała bardzo daleko od cesarstwa Deireadh. Dotarcie tam zajmowało podróżnikom wiele miesięcy, a przetrwanie było trudne. Ale nie dla rodowitych wilków pustynnych.

Wilki pustynne, takie jak Cocatrice, wyróżniały się w tłumie. Miały wielkie uszy, długaśne nogi, zawsze czarno rude umaszczenie i nie trudno było je rozpoznać. Nie zawsze spotykały się z miłym traktowaniem ze strony społeczeństwa. Nie tak dawno jeden z nich został pozbawiony głowy na publicznej egzekucji.

Zacząłem więc czytać o Dahakhonie, demonie kultu Pustki.

"Potrafi opętać wilka i skłonić do posłuszeństwa. Żywi się krwią. Aby rozpoznać opętanego wilka, należy włożyć mu głowę pod wodę i patrzeć, czy kolor oczu nie zmienia się na czarny. Dahakhon potrafi przenieść się do ciała wilczycy i pożreć jej płód, przyjmując jego wygląd."

Obok tych informacji zostały umieszczone dopiski. Jeden bardzo zgrabnym pismem tuż pod słowami. "Zbliżony do naszego Èibheara." Kto u licha umieścił tu ten dopisek? Przecież postać wilka, który zjednoczył plemiona w lud cesarstwa, nie miała związku z Dahakhonem w żadnym stopniu.

Na marginesie jednak pojawiło się tylko jedno słowo, zapisane przez Exodusa. Po przewertowaniu ksiąg poznałbym jego charakter wszędzie. Napisał "Al'Mair". 

Przez chwilę w mojej głowie zapanował chaos. Próbowałem połączyć ze sobą wszystkie fakty.

Zanim pojawiła się bariera, odgradzająca cesarstwo od reszty świata, do miasta przybywało tyle wilków, ile z niego wybywało. Nikt nie zwracał na to zbytniej uwagi. Właśnie w tym czasie musiał przywędrować wilk pustynny - Al'Mair. Głosił kult Pustki, namawiał obywateli, by przyłączyli się do jego sekty i pomogli otworzyć jakieś wrota. Pewnego dnia posunął się jednak za daleko. W pałacu usiłował rzucać zaklęcia na niewinnych obywateli. Jeden z nich zmarł, a wtedy Al'Maira skazano na śmierć przez ścięcie głowy.

Pechowe 13 Dni || ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now