21

6.5K 421 56
                                    

-Okay, Rox, wdech i wydech – mruknęła sama do siebie, przekręcając klucz w zamku. – To jednorazowe, a twoi rodzice na pewno zignorują to tak jak zawsze...

-Ale pamiętasz, że ja tu nadal stoję? – spytał Ashton, próbując powstrzymać śmiech, kiedy patrzył na panikę dziewczyny.

-Zauważyłam, a teraz się przymknij – Obdarzyła go jedynie krótkim spojrzeniem, po czym westchnęła, otwierając drzwi. – Idziemy na górę, staraj się nic nie zepsuć.

Chłopak pokiwał głową, jednak i tak wina nie leżałaby po jego stronie. Kilka kroków po opuszczeniu przedsionka po domu rozszedł się huk, a brunetka przeklęła pod nosem.

-Kto stawia w takim miejscu wiadro? – jęknęła zrezygnowana, wstając z podłogi z pomocą chłopaka, który dzielnie starał się ukryć rozbawienie, ale wychodziło mu to dosyć opornie ze względu na szeroki uśmiech na jego twarzy.

-O, wróciłaś już! Nawet nie sama! – Pani Brooks pojawiła się w wejściu, na co jej córka posłała jej mordercze spojrzenie.

-Dzień dobry – Szatyn kiwnął głową, chociaż patrząc na dziewczynę, nie wiedział, czy powinien w ogóle się odzywać.

-Dzień dobry. Może pójdziecie do salonu? Przygotuję wam coś do jedzenia. U Roxi jest taki bałagan... – mówiła jak najęta, a brunetka już wiedziała, że to czas uciekać.

-Nie trzeba, pójdziemy na górę, jak coś to zamówimy pizzę, nie musisz nic przynosić – Złapała chłopaka za rękę, prowadząc do swojego pokoju. On natomiast, korzystając z okazji, splótł ich palce.

Kiedy znaleźli się we właściwym pomieszczeniu, dziewczyna uniosła brew, patrząc na ich dłonie, ale Irwin nic sobie z tego nie zrobił, unosząc rękę tak, że zrobiła obrót, a następnie przyciągając ją do siebie. Ona wyłącznie prychnęła, robiąc krok w tył, po czym usadowiła się na łóżku.

*

W końcu doszło do tego, że Ashton leżał, lustrując wzrokiem całe pomieszczenie, a Rox siedziała obok niego, cały czas zapisując jakieś notatki.

-Co właściwie piszesz?

-Akt zgonu.

-Co? – Podniósł się na łokciach, zaglądając jej przez ramię, na co ta parsknęła.

-Próbuję ogarnąć cokolwiek do tego projektu i powiem ci, że to raczej nie wyjdzie – Odłożyła zeszyt na bok, przeczesując włosy dłonią. – Jakieś pomysły?

-Tak – Uśmiechnął się szeroko, obejmując ją ramieniem i przyciągając tak, że praktycznie na nim leżała.

-Serio?

-Tak mi się lepiej myśli!

-Jasne – Wywróciła oczami, ale mimo tego nawet nie ruszyła się z miejsca.

Bo co jeśli to prawda i rzeczywiście wpadnie na lepsze pomysły?

-Roxi, wiem, że nie chcieliście, ale pomyślałam, że... - Do pokoju weszła pani Brooks, która zastygła w pół słowa, patrząc na nich z uśmiechem. – Mogłaś powiedzieć, że to taki projekt, oj naprawdę, trochę zaufania do matki! To ja wam już nie przeszkadzam, ale powiem ci, że bałam się, że znajdziesz kolejnego Hemmingsa, a tu proszę, jakie szczęście! Dobrze, dobrze, już wychodzę, nie patrz tak na mnie.

W momencie gdy drzwi się zamknęły, Rox walnęła się z otwartej ręki w czoło, a Ashton po raz kolejny hamował się od wybuchnięcia śmiechem.

-Ale patrz, nawet twoi rodzice mnie lubią! – Dźgnął ją lekko w bok, na co ona prychnęła.

-I mam to traktować jako...

-Tak, powód siedemnasty.


***
Z tego miejsca pozdrawiam mich4lska która siedzi w mojej głowie kc ale boje sie cb

BTW. WAŻNE PYTANIE: CHCECIE DZISIAJ JESZCZE JEDEN?

Why I should be your girlfriend? • a.i.Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ