23.Birthday boy

3.9K 174 12
                                    

Nie wiem co kierowało mną w tej chwili pociągnęłam go za rękę do domu, wszyscy goście  stanęli jakby zaklęci wpatrując się w nas z szeroko otwartymi ustami.
-Jai, kupę lat-zaśmiał się Beau, kończąc to zdanie przywalił mu w twarz z pieści prosto w nos. Krótki pisk wyszedł z gardła Cass i mojej mamy. Ja jedynie podeszłam do jubilata i próbowałam go osłonić przed szarpaniną która miała miejsce rozgrywać się na jego oczach.
- o kulwa- powiedział cichutki głosik
Wszyscy popatrzyli na mnie, myśląc ze to ja powiedziałam. Chłopcy przestali się bić i zaczęli się śmiać. Tego wcześniejszego nie można było nazwać bójka. Beau usiadł na jaiu i okładał go pięściami, a ten przyjmował ciosy jakby uważał ze należało mu się. - kulwa
Popatrzyłam na sprawcę tego zamieszania. Maluch siedział sobie na dywanie, patrząc na zaistaniała sytuacje i cały czas powatarzal "kulwa".
- No stary-zaczął Luke- teraz nie wyprzesz się ze to nie twój syn.
Wszyscy jakby zapominając o przeszłości roześmiali się. Wspólnie zjedliśmy tort urodzinowy, Issac ochoczo rozdzierał papier ze swoich prezentów, aby zobaczyć co kryje się w środku. Spojrzałam na twarze otaczających nas ludzi. Beau i Mia rozmawiali, co chwile wybuchając śmiechem. Mama i tata siedzieli w kacie przytulając się na jednym z foteli, Cass pomagała zrywać papier z prezentów, a Luke śmiał się z NIM. Patrząc na te wszystkie rozradowane twarze zastanawiałam się dlaczego nasze drogi sie tak potoczyły?
-Leah!-Cassie pomachała mi ręka przed twarzą wyłudzając przy tym z transu.-Możemy zabrać jutro Issaca do parku wodnego?
-No nie wiem, on jeszcze mały jest-odpowiedziałam
- No Leeeee-przeciągnęła moje imię
- No dobra, ale bierzesz go na noc!-uśmiechnęłam się z poczuciem triumfu
- TAK!-zaczęła wykonywać swój taniec szczęścia.
Reszta wieczoru minęła nam szybko, rodzice stwierdzili ze pewnie chce wyjaśnić sprawy z Jai'em i postanowili pojechać do hotelu mimo moich protestów. Wszyscy goście wyszli pozostawiając mnie z nim i naszym synem.
-Przepraszam za to na dole-powiedziałam z zakłopotaniem
- Spokojnie, zobaczysz uratuje Issaca. Uratuje naszego syna.- powiedział to z taka pewnością w głosie, że uwierzyłam mu.
-Chcesz mi pomoc wykapać go?-zapytałam licząc ze odpowie tak, chciałam poczuć się jak w tych wszystkich filmach, gdzie mąż przychodzi do domu, pierwsze do robi to całuje dziecko w czółko i idzie do żony, żeby złożyć na jej ustach pocałunek pełen miłości. Właśnie tej rodzinnej miłości mi brakowało. Miałam rodziców i przyjaciół, ale oni nie byli w stanie mi dać tego rodzaju miłości.
Poszliśmy do łazienki, podałam malucha Jai'owi, a sama napuściłam wody do wanny. Na widok dziecka, które  wesoło pluska się w wodze bawiąc się przy tym małym delfinkiem, a jego tata czule głaska go po główce całując co chwile zmiękło mi serce, a kolana sie pode mną ugięły. Wiem ze gdyby Jai powiedział Wróć do mnie, w tej samej chwili byłabym już jego. Nie zmienia to faktu, iż jestem zła za to co zrobił, ale jak się kogoś kocha to kocha się go już zawsze i nieważne co by się stało ja tak właśnie kocham Jai'a,  wybaczyłbym mu wszystko w zamian za to żeby po prostu był.
-Lee, gdzie jest jego piżamka? Chce go ubrać- powiedział
Podałam mu ją wraz z pampersem, a on zręcznie wyciągnął syna z kąpieli, który nie był zbyt zadowolony, ze mu przerwano. Wyminął mnie i wszedł prosto do pokoju Issaca. Ja postanowiłam nie przeszkadzać im i zejść na dół.
Po 20 minutach usiadł koło mnie w salonie.
-Chyba musimy porozmawiać?-bardziej zapytał niż stwierdzisz
-Masz racje, poczekaj tylko zrobię herbatę. Tez chcesz?- pokiwali głowa na "tak"

Baby LoadingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz