25 ⚡ wybór

2.8K 164 25
                                    

Świt wstał już ponad godzinę temu, jednak słońce wciąż nie mogło przebić się przez ciemne, zamglone niebo. Można powiedzieć, że nawet doszłam do siebie przez ten czas, tak jakby. Dopuściłam bowiem do siebie wiadomość, że Freda nie ma już z nami, ale wciąż nie potrafiłam wyobrazić sobie przyszłości bez niego u swego boku. Niepewnie spojrzałam w kierunku George'a, którego unikałam przez ostatnie godziny. Wyglądał okropnie, zresztą tak jak i ja...

Wzrokiem zaczęłam błądzić po pomieszczeniu. Kiedy w kącie Wielkiej Sali, ze wzrokiem wpatrzonym wprost we mnie, dostrzegłam Dracona mimowolnie na mojej twarzy pojawił się blady uśmiech. Cóż, chociaż jedna osoba w moim życiu została na miejscu. Tylko nie wiedziałam do końca jak go traktować. Jako przyjaciela?

Dźwignęłam się z ziemi i powoli ruszyłam w kierunku blondyna. Wtedy na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie, które starał się zamaskować nerwowym uśmiechem. Chyba bał się trochę rozmowy ze mną. W sumie nie dziwiłam mu się. Wyglądałam jak wrak człowieka, wrak człowieka zniszczonego psychicznie, a wszystko za sprawą jednego czarodzieja.

Niepewnie usiadłam obok niego wsuwając swoją dłoń między jego. Chłopak splótł je pozwalając odczuć mi chociaż odrobinę ciepła.

- Audrey... - odezwał się cicho. - Przykro mi, z powodu twojej straty.

Przyznam, że te słowa mnie zaskoczyły, jednocześnie podnosząc mnie lekko na duchu. Dały mi nadzieję, na to, że nie zostanę sama z tym problemem, że w razie czego będę mogła z nim porozmawiać.

Już chciałam coś powiedzieć, gdy z dziedzińca dobiegł nas głośny, marszowy krok. Wiedząc, że nie brzmi to za dobrze od razu rzuciłam się biegiem w kierunku drzwi głównych, a za mną pozostali.

Neville stał nieruchomo wpatrując się w grupę śmieciożerców stojących na szczycie mostu. Na ich czele stał mężczyzna, łysy, bez nosa, z szarą skórą, ubrany w długą, czarną szatę. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Musiałam przyznać, że inaczej go sobie wyobrażałam, jako bardziej przerażającego.

Dopiero po chwili mój wzrok skupił się na Hagridzie. Wielkolud stał z boku trzymając w rękach czyjeś ciało, znaczy nie czyjeś, to było ciało Harry'ego, a to oznaczało, że przegraliśmy. Moje serce przyśpieszyło bicia. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić zrobiłam kilka kroków w tył wpadając na George'a. Chłopak objął mnie ramieniem, posyłając mi blady uśmiech i przyciskając lekko do siebie. Nawet nie wyobrażał sobie jak wiele to dla mnie znaczyło.

Czułam, że zaczynam drżeć ze strachu. Wiedziałam, że gdybym tylko chciała mogłabym skutecznie zablokować, ba pokonać, naszych przeciwników, ale niewiadomą wciąż okazywał się dla mnie Draco. Kiedy był spokój, to nasze zdolności nie miały znaczenia. Teraz jednak, gdy Czarny Pan, wygrał, a rodzice Dracona stali po jego stronie zaczęłam się stresować.

- Harry Potter, nie żyje! - wykrzyknął Voldemort, a mur śmierciożerców stojących za jego plecami wybuchnął śmiechem.

Mimowolnie moje dłonie zacisnęły się w pięści.

- Harry Potter nie żyje, a więc od dzisiaj będziecie oddawać cześć mnie - zaśmiał się gorzko. - Najwyższy czas żeby się określić. Możecie się do nas przyłączyć, lub zginąć.

Przełknęłam głośno ślinę mocniej wtulając się ramiona George'a. Niepewnie rozglądałam się dookoła chcąc zobaczyć, czy ktoś zamierza przejść na ciemną stronę. A po chwili usłyszała ostry głos Lucjusza Malfoy'a wołający syna:

- Draco... Draco!

„Nawet nie próbuj!" - wysłałam mu swoją wiadomość, korzystając z naszej więzi.

potomkowie ⚡ hpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz