10 ⚡ cała prawda

3.7K 224 20
                                    

Cały czas nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że Dracon i ja możemy być ze sobą połączeni. Aby wyjaśnić wszelkie wątpliwości, które mnie dręczyły, udałam się do gabinetu Dumbledore'a. Zresztą sam powiedział, że gdy będę potrzebowała z nim pomówić, mam przyjść. I tak zrobiłam.

Stanęłam przez posągiem gargulca i używszy hasła, które niemalże siłą, wyciągnęłam od Harry'ego weszłam po schodach na górę.

Mężczyzna siedział w fotelu za biurkiem pogrążony w lekturze jakieś książki. Długie siwe włosy opadały na jasne szaty. Zakłopotanie tańczyło na jego twarzy. Najwyraźniej lektura owej książki wcale nie przynosiła mu ukojenia, wręcz przeciwnie.

Delikatnie zapukałam we framugę drzwi wkraczając w głąb pomieszczenia dość niepewnym krokiem. Dyrektor podniósł na mnie swój wzrok, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

- Spodziewałem się twojej wizyty, Audrey – rzucił ciepło odkładając książkę na bok. – Jak się domyślam wczoraj coś się wydarzyło, co miało związek z twoim... Samopoczuciem.

- No powiedzmy – westchnęłam cicho. – Chodzi o to, że gdy Harry zaatakował Dracona, a ten zaczął się wykrwawiać, ja... Ja czułam jego ból. Nie byłam w stanie nic zrobić. Nie mogłam złapać oddechu. Poprawiło się dopiero, gdy profesor Snape mu pomógł.

- I?

- I?! – wywróciłam oczami. – Przecież to niemożliwe, że ja i Draco jesteśmy magami!! Jasne, wszystko na to wskazuje, ale przecież nie urodziliśmy się tego samego dnia!

Nauczyciel zmierzył mnie wzrokiem, a następnie z szuflady wyciągnął teczkę i otworzywszy ją na swoim biurku skinięciem głowy wskazał, abym podeszła. I tak też zrobiłam. Na teczce widniało moje nazwisko. Ne czekając więc ani chwili dłużej otworzyłam ją. W środku znajdowało się nic innego, jak akt urodzenia. Mój akt urodzenia, z tym, że data była inna.

- 5 czerwca 1980 rok? To data urodzenia Dracona. Nie moja. Ja urodziłam się dzień wcześniej.

- I tu jest niffler pogrzebany – rzucił nauczyciel uśmiechając się blado. – 5 czerwca 1980 roku, w szpitalu przyszło na świat dwoje dzieci. Chłopiec i dziewczynka. Otóż, aby nikt nie zorientował się, że to wy dwoje będziecie w przyszłości bardzo potężnymi czarodziejami twoi rodzice postanowili zmienić twoją datę urodzenia, aby chronić was oboje. Nawet przed Malfoy'ami. Oni również wierzą, że urodziłaś się 4 czerwca. Zdolności, które posiadacie nie ujawniają się szybko, dlatego dotychczas nie musieliśmy się martwić, że coś odkryjecie. Jednak, kiedy wróciłaś w tym roku, wiedziałem, że czas, gdy zagadka zostanie rozwiązana nadszedł.

- Czy pan dyrektor wiedział od początku kim jesteśmy?

- Nikt nie wiedział o waszej wyjątkowości. Do czasu, aż tiara przydzieliła cię do Gryffindoru. To był dla mnie wielkie zaskoczenie, ponieważ członkowie rodziny Diggory zawsze trafiali do Huffelpuffu. Ty jednak okazałaś się być wyjątkowa. Po ceremonii poprosiłem twoich rodziców o wizytę. Oni opowiedzieli mi całą historię, a ja obiecałem dochować tajemnicy – mężczyzna przyglądał mi się przez chwilę, a następnie kontynuował wyjaśnienia. - Audrey, to, że ty trafiłaś do Gryffindory, to wcale nie jest przypadek, zważywszy na to że Draco jest w Slytherinie. Powszechnie wiadomo, że Gryfoni i Ślizgoni się nie znoszą. To miała być dla was próba. Próba zaufania, współpracy. Najwyraźniej magia chciała sprawdzić, czy będziecie umieli współpracować czy raczej jedno z was zabije drugie.

- To niedorzeczne!

- Historia zna już przypadki, gdy magowie zabijali swoje „drugie połówki".

- No ja raczej bym go nie zabiła – rzuciłam cicho spuszczając wzrok.

- Kochasz go?

- Ja już nie wiem czy to miłość, czy nie. Martwię się o niego i tyle – wzruszyłam ramionami. – A czy Dracon wie?

- Ja mu niczego nie mówiłem. Musi sam do tego dojrzeć. No chyba, że ty postanowisz mu o tym powiedzieć, Audrey... Tylko pamiętaj, że ta informacja na pewno odmieni jego życie, możliwe i zachowanie, wasze relacje. Musisz dokładnie przemyśleć czy tego właśnie chcesz.

Westchnęłam ciężko ponownie spoglądając na dyrektora. Jego twarz nie wyrażała w tamtym momencie żadnych uczuć, co wcale nie pomagało mi w podjęciu jakiejkolwiek decyzji. Cały ten świat był tak cholernie skomplikowany!

- Dyrektorze... Póki co odczuwam tylko przypływy gorąca i ten dziwny ból wczoraj. A profesor Snape mówił, że magowie potrafią władać żywiołami. Tego można się jakoś nauczyć, czy to przychodzi z czasem?

- Odczuwasz gorąco... - zamyślił się na chwilę. – Te fale muszą być spowodowane bardzo drastycznymi emocjami u Dracona, jak na przykład strach. A co do tego gorąca, to zapewne, dlatego iż żywiołem Gryffindoru jest ogień, dlatego to żywioł, którego moce posiadasz. Draconowi przypisana jest woda. Czy nigdy nie czułaś w jego otoczeniu zimna?

Tak... Gdy się całowaliśmy. Teraz to miało sens! To, dlatego jego usta były takie lodowate, z kolei moje gorące. Jesteśmy swoimi przeciwieństwami nie tylko, jeśli chodzi o domy w Hogwarcie, ale także żywioły. Jeden może zniszczyć drugi. Ale zniszczenie wiąże się ze straceniem zdolności. Jednak jeśli Voldemort dowie się o nas, to oboje będziemy w niebezpieczeństwie. I jak tu żyć?

- A czy mógłby mnie dyrektor czegoś nauczyć? – wpatrywałam się w niego z nadzieją.

- Jeśli wyjątkowo się skupisz na Draconie i będziesz starała się też skupić na emocjach, którymi się dzielicie będziesz mogła odzywać się w jego świadomości. Będziecie mogli się wzajemnie w ten sposób komunikować... A co do żywiołów, to sama musisz nauczyć się nad nimi panować.

- Jakieś inne złote rady? – uśmiechnęłam się blado.

- Miłość jest potęgą, która może zmienić losy każdej historii. Pamiętaj o tym Audrey, w każdym momencie swojego życia.

Żart?! Czy to była rada od samego Albusa Dubledore'a?! Prawdę mówiąc po tym człowieku spodziewałam się czegoś lepszego niż jakieś taniego tekstu niczym z opakowania ciastek. Przyznam, że było delikatnie mówiąc... Rozczarowana.

- Moim zdaniem... - zaczął dyrektor dość poważnym tonem. – Póki co, Draco nie powinien wiedzieć, co was łączy. To może zostać wykorzystane potem, przez Voldemorta, a w tej sytuacji lepiej, abyśmy to my mieli przewagę, nie on.

No i tu mogłam się z nim zgodzić. Przecież jego rodzina była śmierciożercami. Nie mogliśmy wykluczyć, że Dracon jest jednym z nich. Zwłaszcza, gdy okazało się, że to on dał naszyjnik Katie Bell. Sama już nie wiedziałam czy mogę mu ufać w najprostszych kwestiach, a co dopiero, gdybym powiedziała mu kim naprawdę jesteśmy. Z resztą, może on sam już to odkrył...

- Dziękuję dyrektorze za poświęcony mi czas i za opowiedzenie prawdziwej historii. Naprawdę, dziękuję – powiedziałam ciepło wstając z miejsca i powoli kierując się w stronę wyjścia.

- Audrey. Pamiętaj o potędze miłości, dobrze?

- Dobrze.

Posłałam jeszcze staruszkowi ciepły uśmiech, a następnie wyszłam. 

potomkowie ⚡ hpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz