13 ⚡ śmierciożercy

3.4K 206 29
                                    

Na korytarzu panował kompletny chaos. Uczniowie biegali we wszystkich kierunkach, zupełnie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Prefekci nie byli w stanie ich ogarnąć. Nie mogąc na to patrzeć rzuciłam się schodami w dół, w kierunku pierwszego piętra, a dokładnie gabinetu profesor McGonagall. W połowie drogi stwierdziłam jednak, że ktoś z nas powinien śledzić Dracona. Poleciłam więc przyjaciołom, aby to oni zajęli się zorganizowaniem obrony wraz z nauczycielką, a sama wróciłam na siódme piętro.

Przed pokojem życzeń nie było nikogo. Ponad to na całym piętrze panowała niebezpieczna, niepokojąca wręcz, cisza. Jedynymi osobami, które tam spotkałam była grupa gryfonów, którzy wymieniali ze sobą jakieś spostrzeżenia. Na szczęście wśród nich znajdował się jeden, któremu mogłam zaufać.

- Seamus! – rzuciłam się biegiem w jego kierunku. – Dokąd poszedł Dracon?

- Chyba w kierunku wschodniego skrzydła.

- Dzięki!

Posłałam mu ciepły uśmiech i nie zwlekając ani chwili dłużej ruszyłam w kierunku wskazanym przez chłopaka. Na całe szczęście śmierciożercy lubili zachowywać się dość głośno, a dodatkowo pozostawiać po sobie ślady, dlatego kierowałam się drogą, która była najbardziej zniszczona. Tym sposobem przebiegłam kilkanaście pięter, aż dogoniłam ich przed wieżą astronomiczną.

Tuż przed samym wejściem śmierciożercy rozpłynęli się w powietrzu pozostawiając Dracona samego. Bellatrix zdążyła jeszcze szepnąć mu coś na ucho i również zniknęła. Chłopak pewnym krokiem zaczął kierować się ku górze. Nie chcąc dać się zauważyć, przynajmniej tak od razu, stanęłam kilka kroków za Draconem starając się nawet cicho oddychać. 

- Dzień dobry, Draco. Co się sprowadza do sędziwego starca? – odezwał się z pełnym spokojem dyrektor, kątem oka niepewnie spoglądając w naszym kierunku.

- Kto tu jeszcze jest? Z kim gadałeś? – rzucił rozgorączkowany chłopak.

- Często mówię głośno do siebie. To całkiem ciekawe zajęcie. Nigdy ze sobą nie rozmawiałeś?

Blondyn wyciągnął różdżkę i zaczął nią mierzyć w kierunku nauczyciela. Mój wzrok skupił się wyłącznie na nim. Na jego twarzy tańczyło przerażenie. Najwyraźniej sam nie wierzył w to co robił. Mimowolnie moja dłoń mocniej zacisnęła się na różdżce, z kolei drugą uformowałam w pięść.

- Draco... Ty nie jesteś zabójcą – głos Dumbledore'a dalej był spokojny.

- Skąd wiesz kim jestem? Nie takie rzeczy robiłem!

- Bo co? Zaczarowałeś Katie Bell żeby mi wręczyła zaklęty naszyjnik? Zamieniłeś po kryjomu miód w butelce na trujący eliksir? Daj spokój Draco. Jednak biorąc pod uwagę mizerną skuteczność nie wkładałeś w to zbyt wiele serca.

No takiego komentarza ze strony dyrektora się nie spodziewałam. Z resztą miał rację. Skoro te dwie próby okazały się aż taką porażką, najwyraźniej Dracon nie starał się dostatecznie mocno, a mogło to oznaczać, że wcale tego nie chciał. Prawda?

- Poza tym, wiem, że jest w tobie dobro od pewnej młodej dziewczyny, która całym sercem w ciebie nadal wierzy – dodał nauczyciel spoglądając na mnie znacząco.

Dopiero wtedy Dracon zorientował się, że też znajduje się na wieży astronomicznej. Obrócił się do mnie twarzą nie opuszczając jednak różdżki. Moja z kolei zwrócona była w jego kierunku. Zaciskałam na niej mocno palce. Byłam przerażona.

- Przecież oboje wiemy, że nie musisz tego robić. Porzuć to. Ucieknij, ze mną. Pomogę ci, Draco... - powiedziałam niepewnie.

- On mi ufa! Sam mnie wybrał! – rzucił zrozpaczony podciągając rękaw marynarki i odsłaniając przy tym mroczny znak na swoim przedramieniu.

potomkowie ⚡ hpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz