Rozdział 33

19 2 0
                                    

*3 miesiące*


Przez cały czas rozmyślałam o tym kto mógł zabić ojca Marco, skoro jak go tam zostawiliśmy to wszyscy byli zabici lub pouciekali. Nikogo tam nie było. To nie moja sprawa, ale nie wiem dlaczego dręczy mnie to cały czas.

- Halo Vanessa! - Ashley pomachała mi ręką przed oczami czym wybudziła mnie z transu

- Tak?  -zapytałam

- Był dzwonek. Idziesz? 

- Tak jasne

- Wszystko dobrze?

- Yhm. Chodźmy - uśmiechnęłam się i wzięłam tacę z jedzeniem w obie ręce

Oczywiście nic nie zjadłam, a wolę się nie spóźniać pierwszego dnia. Wyrzuciłam jedzenie do kosza i razem z Ash zaczęłyśmy iść w stronę naszej sali. Teraz miałyśmy historię.

Odpowiadając na wasze pytanie...

Tak wróciliśmy do szkoły. Tzn nie wszyscy.

Jacks, John, Simon, Rush i Zack skończyli już szkołę i teraz są w trakcie wybierania studiów. O ile na nie pójdą.... Ja, Ashley, Ally, Suzy i Jo wróciłyśmy do szkoły. Dla Suzy, Ally i Jo jest to zupełnie nowe miejsce, ale za to ja i Ashley już tu chodziłyśmy. Od napadu Marco minęły 3 miesiące, a ja nadal nie mogę przestać myśleć o tej sprawie. Kto mógł to zrobić? Ojciec Marco miał wielu wrogów, ale były to raczej polityczne sprawy. Nie zabiliby go. Ci ludzie za wiele by stracili. Reputacja, wolność, stanowisko, działalności. Nie ryzykowaliby.

Weszłyśmy do odpowiedniej sali i przeprosiłyśmy za spóźnienie. Nauczyciel posłał nam tylko mordercze spojrzenie i kazał usiąść. Skierowałyśmy się na sam koniec sali i usiadłyśmy w rzędzie pod ścianą. Jak tylko wypakowałam książki na mojej ławce wylądowała jakaś karteczka. Rozejrzałam się po klasie, a moje oczy spoczęły na jakimś chłopaku, który się do mnie uśmiechał. Otworzyłam karteczkę i chciałam przeczytać to co jest na niej napisane, ale ktoś wyrwał mi ją z rąk zanim zdążyłam to zrobić. Spojrzałam w górę i zobaczyłam pana Perkinsa z surową miną na twarzy.

- Pierwszy dzień i już rozrabiasz Stone? - zapytał, a zanim zdążyłam odpowiedzieć zaczął czytać to co było na karteczce - "Co robisz w piątek wieczorem? Może gdzieś wyjdziemy? 8 ci pasuje?" podpisano... Zayn - przeniósł swój wzrok na chłopaka, a cała klasa zaczęła się śmiać - Zayn powiesz coś na ten temat? - chłopak uśmiechnął się

- No wie pan! - zaczął - Vanessa jest piękna, a zycie jest krótkie więc trzeba korzystać póki się może! - tym razem ja się zaśmiałam i to całkiem głośno

- Vanessa? Odpowiesz mu? - Pan Perkins spojrzał na mnie podobnie jak cała klasa

- Z przyjemnością proszę pana! - odpowiedziałam - Nie - powiedziałam patrząc się na chłopaka, mina Zayn'a momentalnie zrzedła

- Dlaczego?! - krzyknął ktoś z klasy

- Booo... Ja mam chłopaka - odpowiedziałam

- Dobrze moi drodzy wracamy do lekcji! - pan Perkins klasnął w dłonie - a i jeszcze jedno panie Montgomery takie sprawy proszę załatwiać na przerwach lub po lekcjach, a nie podczas nich.

Pan Perkins zaczął omawiać temat, ale kompletnie go nie słuchałam. Nie myślałam o Zayn'ie i jego "zalotach", tylko o Marco, a właściwie jego zamordowanym ojcu. Z tego co wiem nie było nawet pogrzebu. Marco nie chciał dużego rozgłosu. Jego ojciec został zabity akurat tego dnia, w którym Marco mu wszystko wybaczył i postanowił z nim zostać. Ktoś to zniszczył, to okrutne...

Przypuszczam, że ja, Ally, Jo, Suzy i Rush bylibyśmy głównymi podejrzanymi w tej sprawie jeśli zgłosiłby to na policję, ale on tego nie zrobi. Gdyby tak się stało sprawa byłaby drążona. Policja chciałaby wiedzieć wszystko. Marco i my poszlibyśmy siedzieć.

Pozostałe lekcje minęły mi szybko. Ashley poszła już do domu, bo miała dzisiaj krócej zajęcia. Odłożyłam niepotrzebne książki do szafki i wzięłam te potrzebne. Wyszłam na parking przed szkołę i zaczęłam szukać wzrokiem Jacksa. 

- Vanessa! - odwróciłam się na dźwięk mojego imienia i zobaczyłam Zayn'a biegnącego w moją stronę

O nie....

- Hej. O co chodzi? - zapytałam ze sztucznym uśmiechem

- Chciałem cię przeprosić za tą akcję na historii... - podrapał się po karku

- Yyyy.... Spoko nic się nie stało - powiedziałam

- Serio? - przytaknęłam - To okey... - uśmiechnął się - Podwieźć cię do domu?

- Nie musisz - odwróciłam się

Jacks podszedł do mnie i czule mnie pocałował na oczach Zayn'a. Zabiję go za to w domu. 

Przerwałam nasz pocałunek i spojrzałam na Zayn'a, ale jego już nie było.

- Musiałeś? - powiedziałam oskarżycielsko do Jacksa  i wyminęłam go. 

Droga do domu minęła nam w ciszy. Jacks zaparkował auto przed garażem, a ja od razu z niego wysiadłam.

- Vanessa! Czekaj! - Jacks podbiegł do mnie i złapał w tali, obracając do siebie - ej nie złość się... - powiedział czule

- To było chamskie. - stwierdziłam

- Przystawiał się do ciebie! - krzyknął

- Przepraszał mnie! - odsunęła się od niego

- I? - Jacks zaczyna mnie denerwować

- I grzecznie zaproponował podwózkę do domu... - powiedziałam już nieco ciszej

- Właśnie! 

- I co z tego?! - krzyknęłam

- Jak jeszcze raz cię z nim zobaczę to on tego pożałuje! - Jacks nie ma prawa mi grozić

- Będziesz mnie śledzić?! - teraz to już się we mnie gotowało

- Tak! - niby sama się pytałam i znałam odpowiedź na to pytanie, ale gdy on to powiedział, zabolało jeszcze bardziej

- Nie ufasz mi? - zapytałam ze łzami w oczach - oczywiście, że mi nie ufasz... - powiedziałam i wyszłam z domu trzaskając drzwiami

Wsiadłam do auta i odjechałam. Spojrzałam jeszcze w lusterko na biegnącego za samochodem chłopaka i przyspieszyłam.

To chyba koniec.....

Forever usWhere stories live. Discover now