Rozdział 28

29 4 0
                                    

Obudził mnie cudowny zapach świeżo parzonej kawy i słynnego "egg and bacon". Odurzona zapachem wstałam założyłam czystą bieliznę i narzuciłam na siebie koszulkę z logo batmana, która należała do Jacksa. Dał mi ją kiedy przyjechał. To znaczy wzięłam ją sobie modląc się, aby nie zauważyłam.

Zeszłam na dół rozmarzona po naszej wspólnej ostatniej nocy. Jak tylko zobaczyłam chłopaka w samych spodenkach koszykarskich przyrządzającego śniadanie uśmiechnęłam się lekko. Był odwrócony do mnie tyłem, więc pewnie mnie jeszcze nie zauważył. Podeszłam do niego cichutko i objęłam rękami go w pasie. Chłopak syknął.

- Auć - stanęłam obok niego

- Oparzyłeś się? - zapytałam kpiąco

- Wystraszyłaś mnie! - krzyknął oskarżycielsko

- Tak to moja wina - powiedziałam i dotknęłam oparzenia na co chłopak syknął - ehhh chodź tu - pociągnęłam go w stronę zlewu i podstawiłam jego rękę pod kran, z którego poleciała zimna woda

Chłopak znowu syknął.

- Jesteś niemożliwy - pokręciłam z niedowierzaniem głową i podeszłam do szafki z lekarstwami itp itd. Wyciągnęłam stamtąd specjalny żel i wróciłam do chłopaka.

Osuszyłam mu rękę i nałożyłam warstwę żelu.

- Moja bohaterka - powiedział na co lekko się zaśmiałam

- Za to z ciebie żaden bohater... - powiedziałam i wzięłam się za zastawianie do stołu.

Po przygotowaniu sobie i mojemu chłopakowi kawy, usiadłam przy stole i wzięłam się za jedzenie.

- Co masz zamiar dzisiaj robić? - zapytał, podniosłam na niego oczy i uśmiechnęłam się porozumiewawczo

Chyba załapał o co mi chodzi, bo wyszczerzył się jak mysz do sera

- Ale najpierw ładnie posprzątasz bałagan, który zrobiłeś, a ja pójdę się ogarnąć - wstałam od stołu i już miałam iść na górę, ale chłopak złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie

- Ej gdzie tak pędzisz kochanie? - uśmiechnął się zalotnie i położył ręce na moich pośladkach - nie wywiniesz się tak szybko... - na dźwięk tych słów wypowiedzianych z jego poranną chrypką nogi zaczęły mi mięknąć.

Jacks sprawnym ruchem posadził mnie na wyspie kuchennej, która jeszcze nie został sprzątnięta po naszym śniadaniu. W porównaniu do chłopaka nie byłam za wysoka, więc szybko zmieniłam pozycję. Teraz unosiłam się na kolanach, ręce oparłam o barki Jacksa i zaczęłam kreślić na nich różne szlaczki. Chłopak chwycił moje pośladki i przybliżył się do mnie. Lekko nad nim górowałam, ale jemu to nie przeszkadzało. Nie czekając dłużej wpiłam się w jego usta, a on od razu dodał do tego swój język. Błyskawicznie odnalazł mój i teraz tworzyły one cudowną zgraną parę. Całowaliśmy się zachłannie i szybko, ale było w tym więcej uczucia niż kiedykolwiek. No może oprócz wczorajszego... Jacks chwycił moje uda i podniósł mnie, odruchowo objęłam go nogami w pasie. Po chwili leżałam już na kanapie, a on siedział na mnie okrakiem.

- Jak by cię tu ukarać za kradzież mojej ulubionej koszulki? - zaczął się "zastanawiać" - chyba już wiem!

Wpił się gwałtownie w moje usta, ale trwało to tylko jakieś pół sekundy. Szedł pocałunkami na mój dekolt, a ręce wsunął pod "moją" koszulkę. Jęknęłam cicho.

- Nie przeszkadzajcie sobie, my tylko na śniadanie - z prędkością światła odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na autorkę tych słów

Obiecuję, że kiedyś zginie z nie wyjaśnionych przyczyn. Opadłam zrezygnowana z powrotem na kanapę i miałam ochotę rozwalić wszystko wokół mnie, a zarazem roześmiać się bardzo głośno.





Forever usWhere stories live. Discover now