19.

5.4K 540 234
                                    

           - Podasz mi bazylię, księżniczko?

Ciemnowłosy chłopak zerknął na swojego towarzysza. Odchylił się on nieco na blacie, by sięgnąć po szklany słoiczek z ziołami potrzebnymi do ukończenia marynaty, nad którą męczyli się już od jakiegoś czasu. Zegar wiszący na kremowej ścianie wskazywał godzinę jedenastą, oni zaś nie byli nawet w połowie, gdy szło o przygotowywanie kolacji. Nie to, by Jeon narzekał. Podobało mu się gotowanie z Tae, który w zasadzie tylko siedział i przeszkadzał, jednak było to na tyle urocze, że nie potrafił się gniewać. Podkradający jabłka blondyn to najprzyjemniejszy widok, jakiego mógłby sobie zażyczyć, a sama świadomość, że mógł wykonywać tak zwyczajne czynności w jego towarzystwie, mocno radowała jego serce. Wcześniej nigdy nie spędzali ze sobą czasu w taki sposób. Kochali się, chodzili po restauracjach i kawiarniach, jeździli na wycieczki. Brakowało tego typu drobiazgów, które teraz wydawały mu się najcudowniejsze. On, Tae, niedoprawione mięso i brudna od mąki kuchnia, czy coś więcej było mu potrzebne?

         Odebrał od chłopca bazylię i posypał nią potrawę, w duchu mając nadzieję, że będzie to zjadliwe, wstyd mu bowiem było zerkać do przepisu, a nie miał głowy do gotowania. Wszystko było robione na oko i pozostało mu liczyć na to, że było ono dostatecznie kumate, by wyszło z tego coś. Jego maleństwo nie mogło przecież pójść spać głodne, a nie chciał zamawiać niczego na wynos. Ostatnie dni miał zamiar się starać, chociaż był i tak skazany na klęskę.

- Pomóc ci, Jungkookie? - mruknął jasnowłosy, opuszkami palców wodząc po ramieniu nieco zestresowanego mężczyzny. Ciężko było mu zapanować nad przyrodzeniem, Tae w końcu jak na złość miał na sobie tylko króciutkie spodenki i koszulkę na tyle zwiewną, by mógł podpatrzeć to i owo, co było kuszące, ale też niedobre, bo szybko się dekoncentrował. Chętnie wziąłby go tu i teraz, jednak dłoń wsadzona w tylną dziurę kury średnio nadawała się do rozciągnięcia zgrabnych połówek maleństwa.

- Nie trzeba, dzisiaj ja gotuję, a ty odpoczywasz - uśmiechnął się słabo, skupiając wzrok tylko i wyłącznie na brzydkim otworze, który niestety zmuszał go do niegrzecznych myśli nawet, jeśli był nieatrakcyjny. Obok przecież był Tae ze ślicznym i różowym...

- No dobrze... - westchnął starszy, wyciągając z miski kawałek banana, obejmując go wargami. Lekko się na nim zassał, po chwili odgryzając końcówkę, na co Kook niemal jęknął, szybko odwracając wzrok na mięso, które niezdarnie polał oliwą i złapał za blaszkę, pakując ją do rozgrzanego piekarnika. Mógłby przysiąc, że jego policzki były na ten moment jeszcze gorętsze, aniżeli wnętrze maszyny. Niestety nie mógł zrobić z tym nic, bo zwyczajnie Tae podniecał go aż do przesady i to nawet wtedy, gdy obiecał sobie, że nie będzie się do niego dobierał.

- Coś nie tak? Źle się czujesz?

Jeon odetchnął kilkakrotnie, odwracając się do maleństwa ze sztucznym uśmiechem.

- Nie, skądże.

- Podejdziesz na chwilę?

- Hm? - ciemnowłosy przysunął się odrobinę, chwilę później zaś poczuł na swoich biodrach łydki chłopaka, za które został mocniej przyciągnięty. Obił się nieco o brzeg blatu, zaciskając wargi, a jego serce zabiło mocniej. Nie spodziewał się tego, chociaż prawdę powiedziawszy uważał to za przyjemne.

- Boisz się mnie? - starszy przesunął dłoń na jego kark, na którym pojawiła się już gęsia skórka, jednak on sam udawał, że jest całkowicie zrelaksowany i go to nie rusza.

- Nie - pokręcił głową na boki, opierając dłonie na blacie, po obu stronach chłopaka. Pochylił się nieco w jego stronę i przymknął powieki, wzdychając. Słodki zapach jego perfum stresował jeszcze bardziej, jednocześnie mocniej pobudzając jego żądze, które tak usilnie starał się w sobie tłumić.

bad romance | vkookWhere stories live. Discover now