Ashley POV


- Skarbie co jemy na śniadanie? - usłyszałam donośny głos Rusha z mojego pokoju

Kurwa!

Nie zrobiłam zakupów!

Vanessa jest moją przyjaciółką...

Przyjaciółki się wspierają w trudnych chwilach...

Ta chwila to będzie koszmar, bo mój chłopak jest głodny...

A jak jest głodny jest zły i kapryśny...


Ale ty lubisz "kapryśnego" Rusha...


- Ubieraj się misiaczku! - krzyknęłam i skończyłam suszyć włosy

Usłyszałam z dołu tylko głośne jęknięcie, które wyrażało niezadowolenie.

W samej bieliźnie udałam się z powrotem do mojego pokoju. Nie zwracając uwagi na nagiego Rusha leżącego na moim łóżku podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej namierzone ubrania.

- Ubierz się - nakazałam mu i przeciągnęłam czarną bokserkę przez głowę

- Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz? - zapytał kusząco, na co zacisnęłam powieki i powtórzyłam zdanie

- Ubierz się - powiedziałam stanowczym i pewnym siebie głosem

- Stanowcza... lubię takie... - prychnęłam i naciągnęłam na siebie czarne leginsy

- Lubisz mnie - stwierdziłam - a nawet bardziej niż lubisz - dodałam i narzuciłam na siebie bluzę przez głowę z napisem "QUINN 1999"

Odwróciłam się do chłopaka, który właśnie zakładał swoją koszulkę, która była moją ulubioną była biała i miała napis "KING 1998".

- Grzeczny chłopiec powiedziałam i wspięłam się na palce, aby pocałować go w policzek jednak on szybko odwrócił głowę tak, żę pocałowałam go w usta. Szybko oderwałam się od niego na co jęknął niezadowolony. Wiem, że dobrze zrobiłam, ponieważ inaczej nie skończyłoby sę to tylko na pocałunku - chodź, bo nic nam nie zostawią - powiedziałam i wybiegłam z domu

Usłyszałam jeszcze za sobą głos mojego chłopaka "diablica". Po chwili siedzieliśmy już w samochodzie i jechaliśmy do Ness.

Droga zajęła nam kilka minut. Rush zaparkował na podjeździe i wysiedliśmy z auta. Już miałam otwierać drzwi, ale chłopak chwycił moją dłoń

- Może lepiej najpierw zapukać? - zapytał z obawą co możemy tam zastać

- Błagam cię ja nigdy nie pukam, a nawet jeśli to Vanessa raczej poszłaby z nim do swojego pokoju - powiedziałam drwiąco i otworzyłam drzwi.

Weszliśmy wgłąb domu nie robiąc większego hałasu.

Jednak mogłam zapukać....

Stanęliśmy jak wryci, jak tylko zauważyliśmy co się dzieje na kanapie

- Odezwij się - szepnął do mnie Rush, spojrzałam na niego jak na wariata

- Sam to zrób - wygarnęłam

- Ja?! To ty nie chciałaś zapukać! - krzyczał na mnie szeptem

Zaczęliśmy się kłócić o to kto a się odezwać pierwszy, ale po dłuższej wymianie zdań odpuściłam. Doszłam do wniosku, że wolę to zakończyć teraz niż patrzeć jak za chwile będą się pieprzyć na tej kanapie. Vanessa pewnie mnie za to zabije, a ona jest w tym niezła.

No dobra raz kozie śmierć.

To powiedzenie nie jest odpowiednie...

Nie zastanawiając się dłużej, odezwałam się....

- Nie przeszkadzajcie sobie, my tylko na śniadanie - Vanessa i Jacks odsunęli się od siebie jak poparzeni i spojrzeli na nas


Van miała w oczach chęć mordu, chociaż w głębi duszy się pewnie śmiała. Znam ją na tyle dobrze, aby to stwierdzić. Dziewczyna położyła się z powrotem na kanapę i zaczęła się śmiać. Jacks wstał z kanapy, usiadł na fotelu obok i włączył telewizję. Niby spokojny, ale wiem, że on ma ochotę mnie zabić tak samo jak Vanessa.


- Czuj się jak u siebie... - powiedziała po czym udała się na górę, a ja pociągnęłam mojego chłopaka do kuchni i wspólnie zaczęliśmy przyrządzać śniadanie. Jak wchodziłam do kuchni usłyszałam jeszcze szybkie kroki na schodach. Uśmiechnęłam się.

Jacks za nią pobiegł.

- Następnym razem zapukajmy - szepnął mi do ucha Rush na co oboje się roześmialiśmy


________________

Heeeeej

Trochę mnie nie było no bo 2 tygodnie, ale wróciłam!

Rozdział miał się pojawić w zeszłym poniedziałek wieczorem, ale miałam wypadek i skończyłam w szpitalu. Na szczęście już mnie wypuścili! I znowu będę pisać!

Pozdrawiam was wszystkich i coś wam powiem:

Konie to PIĘKNE, ale NIEPRZEWIDYWALNE i NIEBEZPIECZNE zwierzęta!

Do następnego

Anka

Forever usOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz