Dzień 100

195 26 2
                                    

- Więc teraz będziesz przychodzić we wtorki - upewniła się Jueanee.

- I środy.

- Tylko - powiedziała dziewczyna ze smutną miną.

- Jak będzie mi się nudzić w weekendy to wpadnę - Szarotka minęła przyjaciółkę i podała kawę.

Minya delektowała się każdym krokiem, każdym ruchem i każdym zamówieniem. Tęskniła za pracą w kawiarni, udało jej się znaleźć kompromis dzięki, któremu mogła serwować kawę i interesować się firmą. Szarotka zdawała sobie sprawę, że taki obrót sytuacji był możliwy dużo wcześniej, ale wyszło jak wyszło.

Odstawiła tacę i usiadła. Cieszyła się jak małe dziecko, machała nogami w powietrzu i uśmiechała się. Miała taki dobry humor.

- Ktoś tu ma dobry humor - zaszczebiotała Jueanee.

- Po prostu cieszę się, że w końcu wróciłam do kawiarni - uśmiech zszedł z jej ust. - Muszę przyznać, że jestem pełna podziwu. Kawiarnia dalej stoi pod twoim zarządzaniem.

- Też tęskniłam.

Rozmowę przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Szarotka wstała by powitać nowego klienta, zanim jednak zdążyła się odezwać kawiarnię wypełnił krzyk.

Światła zgasły, ale krzyki fanów nie ustawały. Zespół machał jeszcze chwilę zanim ostatecznie zszedł ze sceny. Do każdego z chłopaków podbiegł ktoś z obsługi z butelką wody oraz chusteczkami. W przejściu czekał już manager.

- Przebierzcie się, mamy jeszcze trochę czasu zanim musimy jechać na lotnisko.

- Czyli zdążę wrócić do domu po szczoteczkę do zębów? - spytał Ken.

- Po prostu kupisz jakąś na miejscu - odpowiedział mu Ravi.

- Hyung jak mogłeś zapomnieć szczoteczki? - zaśmiał się Hyuk.

- Jeśli tylko zdążysz na lotnisko to nie ma problemu - wtrącił manager.

Taekwoon pił kawę i przyglądał się całej sytuacji z kanapy. Domyślał się, że nie dadzą żyć Jaehwan’owi przez całą drogę na lotnisko. Mało wątpliwe by w samym samolocie też się uspokoili. Z rozmyślań wyrwał go dzwonek komórki. Numer prywatny, odebrał.

- Dzień dobry, St. Mary’s Hospital Kangnam - Taekwoon usłyszał spokojny głos dyspozytorki w słuchawce. - Czy rozmawiam z panem Jung Taekwoon?

- Tak - odpowiedział zbity z tropu.

- Pana numer został podany jako numer kontaktowy w nagłych przypadkach Pani Edelweiss Szarotka. Pani Edelweiss brała udział w napaści, jej stan jest stabilny, na własną prośbę chce opuścić szpital. Sama nie może go opuścić, czy jest Pan w stanie ją teraz odebrać? - głos kobiety był spokojny i monotonny. Taekwoon nie wiedział co ma odpowiedzieć. - Jest Pan tam?

- Ta… Tak… Jeszcze raz, który szpital?

- St. Mary’s Hospital Kangnam. Mam rozumieć, że się Pan pojawi?

- Tak.

- Po przybyciu proszę się zgłosić do rejestracji. Dziękuję. Do widzenia.

- Do widzenia. Gdzie poszedł manager? - spytał w przestrzeń.

- Wyszedł kilka minut temu. Coś się stało? Kiepsko wyglądasz - zainteresował się Wonsik.

- Muszę iść - Taekwoon wstał gwałtownie.

- Co się dzieje? - spytał Ken. - Przecież widzimy.

- Naprawdę to… Muszę znaleźć managera.

- Znowu to robisz. Przecież widzimy, że coś się stało. Możesz nam powiedzieć.

- Później wam wyjaśnię. Naprawdę nie mam dużo czasu. Spotkamy się na lotnisku.

Zobaczył ją od razu. Kiwała głową w rytm nuconej piosenki. Jej koszula była podarta, to samo spódnica. Nogi miała w opatrunkach, widział bandaż na nadgarstku. Jednak tym co przykuwało jego uwagę była jej twarz. Cała prawa strona była w zadrapaniach, jak by ktoś przejechał jej tarką. Na policzku miała duży opatrunek. Taekwoon’owi zrobiło się słabo. Przez całą drogę do szpitala miał przed oczami różne scenariusze. Bał się podejść, zwłaszcza, że Szarotka na wyglądała na szczególnie przejęta.

W końcu ruszył się i powoli staną przed nią. Wyglądała żałośnie. Taekwoon’owi zaschło w ustach. Szarotka podniosła na niego wzrok. Uśmiechnęła się rozbrajająco.

- Przepraszam, miałam nie odrywać Cię od pracy.

- Co się stało? - odezwał się w końcu. Szarotka przekrzywiła głowę. Zastanawiała się co powiedzieć.

- Wyrzucono mnie przez okno - odpowiedziała jak by taka sytuacja była dla niej normalnością.

Taekwoon nie wiedział co powiedzieć, zatkało go. Postawa dziewczyny była… Niedorzeczna! Był przekonany, że nie tak powinna zachowywać się osoba, która dopiero co wyleciała przez okno!

- Boli? - spytał głupio.

- Bolało. Jadę na przeciwbólowych.

- Szarotka - zaczął. Nie wiedział co dalej powiedzieć. Spojrzał w jej oczy. Były większe niż zwykle, lekko zaczerwienione i szkliły się. Gdzie jej okulary? - Bardzo, ale to bardzo martwiłem się - przytulił ją. Szybko jednak ją puścił, nie chciał zrobić jej większej krzywdy.

- Możemy już iść? - Taekwoon oddał jej kurtkę. - Wyniki są dobre, znaczy złe, ale będę żyć. Według ratowników miałam mnóstwo szczęścia - Szarotka wstała z grymasem na twarzy.

- Odwiozę Cię do domu. Przepraszam, ale nie mogę zostać na długo.

- Nie przepraszaj, wiem i rozumiem. Praca.

- Następnym razem Cię obronie.

- Nie chcę następnego razu.

Otwórz Się Dla Mnie ...VIXX...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz