Dzień 67

219 23 1
                                    

Szarotka monotonnym ruchem wycierała szklankę. Patrzyła w przestrzeń, miała pustą głowę. Nagle drzwi z impetem walnęły o ścianę i do kuchni wpadła Jueanee.

- Ups, przepraszam. Hej! Jesteś tam?

- Jestem - mruknęła Minya. - Po prostu się zamyśliłam.

- Oppa już przyszedł to ja się zmywam.

Minya pokiwała głową. Odstawiła szklankę, wywarła dłonie i wróciła do swojego miejsca za ladą.

Była smutna, tak bardzo smutna! Obudziła się rano z opuchniętymi oczami, ale była pewna, że nie płakała. Chociaż była blisko.

Kawiarnia jak by wyczuwała jej nastrój. Kiedy Jueanee wyszła niedługo po niej zrobiła to reszta klientów. Nikt nie odważył się wejść do środka.

Szarotka była za to wdzięczna, ale z drugiej strony wolała by się zająć pracą. Zawsze tak miała, kiedy coś się w jej życiu nie układało to robiła dwie rzeczy: jadła i rzucała się w wir pracy. Potrzebowała teraz powrotu do biura, ale to musiało zaczekać. Najwcześniej będzie mogła wrócić za nie całe dwa tygodnie.

Głęboko westchnęła. Tak bardzo tęskniła, kto by się spodziewał, że tak łatwo przywykła do towarzystwa Taekwoona. Brakowało jej jego obecności. Nie muszą rozmawiać, nie musi być nawet jakoś specjalnie blisko. Wystarczy jej świadomość, że on tam jest. Nie chciała niczego więcej.

Zaczęła przygotowywać kakao, ruszyła się z miejsca po książkę. Tyle lat dawała sobie radę sama to i teraz da. Na tę myśl zrobiło jej się troszkę lepiej, a drzwi od kawiarni otworzyły się.

Hongbin leżał na kanapie, niby patrzył w telefon, ale obserwował jak Leo ustawia stolik. Od spotkania z CEO zachowywał się dziwnie. Czyli z cztery dni będą. Nieporadnie, ale trochę w złości. Wszyscy zauważyli, że coś jest nie tak. Tylko trudno im było jakoś tak delikatnie poruszyć ten temat. Tym razem wyjątkowo. Normalnie nigdy nie mieli z tym problemu.

- Hongbin pomóż mi z talerzami!

- Już!

Chłopak zwlókł się z kanapy. Na kuchennym blacie leżały miski i pałeczki. Grzecznie postawił je na stoliku. Cztery miski, osiem pałeczek. Hakyeon i Jaehwan poszli na swoje, ale Taekwoon został twierdząc, że ktoś musi się nimi zająć.

Hongbin wrócił do kuchni po dodatkowe miski. Umówili się z chłopakami na wspólną kolację interwencję. Taekwoon mieszał coś na patelni. Pachniało papryką chili.

Drzwi od dormu się otworzyły i na palcach wszedł N z Ken'em. W tym samym momencie z pokoju wyszedł Ravi. Raper już miał się głośno przywitać gdy Hakyeon zaczął ostrzegawczo machać ręka.

- Co dla nas gotujesz!? - krzyknął N i przytulił chłopaka od tyłu.

- Zostaw - wyburczał Taekwoon i spojrzał na niego groźnie.

- Wpadliśmy na kolację. Zobacz jakie fajne ciasto po drodze kupiliśmy - lider gadał jak najęty i klepał go po plecach. - Ładnie pachnie. Co to będzie? Gdzie jest Hyuk? Hyuk chodź przywitać się z hyoung'iem! Nie chowaj się zaraz kolacja!

Całą szóstką siedzieli przy stole jak za starych czasów gdy jeszcze mieszkali wszyscy razem. Na środku stołu stał dziwny wywar zrobiony przez Taekwoona. Pachniało chilli. Hongbin zastanawiał się czy na pewno chce to zjeść. Za nimi trzasnęły drzwi, Ken pomachał menagerowi na odchodne. Mogą zaczynać.

- Więc - zaczął Wonsik.

- Więc - powtórzył Jaehwan.

- O co wam chodzi? - spytał Leo. Cała piątka się na niego patrzyła. - Nie smakuje wam?

- To nie to - szybko odpowiedział N. - Smaczne jak zawsze. Po prostu widzimy, że coś się dzieje.

- I się martwimy - dodał Ken.

- Jesteśmy przyjaciółmi, możesz nam powied...

- Czy to interwencja? - przerwał Taekwoon. - Nic się nie dzieje. Na prawdę, wszystko w porządku.

- Nie brzmisz przekonująco - żachnął się Hyuk.

- Zerwaliście?

- Ravi.

- Normalne pytanie, no i sporo by to wyjaśniało.

- Nie chodziliśmy ze sobą. Nie zdążyliśmy.

Na te słowa zapanowała cisza. Wszyscy spojrzeli na Taekwoona. Odłożyli nawet pałeczki. Patrzyli w ciszy i skupieniu. Sekundy stawały się minutami, żaden nie odważył się odezwać. Patrzyli jak chłopak je ze smutkiem w oczach.

- Co się stało? - odezwał się w końcu Hongbin. - To CEO prawda.

Taekwoon przełknął, odłożył pałeczki i zaczął wodzić po reszcie zespołu wzrokiem. Chciało mu się śmiać, tak bez powodu. Po prostu miał na to ochotę. Na ustach Leo zaczął pojawiać się uśmiech, z każdą sekundą coraz większy. W końcu z jego gardła wydarł się śmiech. Nie jakiś głośny, ani specjalnie cichy, na jego dźwięk nikt nie wiedział jak zareagować.

Taekwoon dalej się śmiejąc zakrył twarz dłońmi. Kiwał się przez chwilę, w końcu przetarł twarz i znów na nich popatrzył.

- Tak, to wina CEO.

Otwórz Się Dla Mnie ...VIXX...Where stories live. Discover now