Rozdział 9

307 11 0
                                    

Obudziłam się o 6:53 wtulona w Jerome'a. Delikatnie wyszłam z jego objęć. Poszłam się ubrać i po cichu wyszłam z jego domu. Gdy byłam już u siebie zjadłam śniadanie, wykąpałam się i umyłam zęby. Była godzina 8:43. Ktoś puka do drzwi od mojego pokoju.

- Tak?
- Mogę? - usłyszałam głos mamy.
- Tak.
- Możemy pogadać? - rzuciła w drzwiach.
- Jak musimy..
- Nicole..córeczko co się z Tobą dzieję?
- Nic. Wszystko w porządku. Jak najlepszym.
- Kochanie, mnie nie oszukasz?
- Może Cię nie oszukam, ale gdy Cię potrzebowałam to Ciebie nie było. Tak samo jak znajomych. Miałam tylko Ernesta. Wszyscy mieli mnie gdzieś.
- Słonko zawsze byłam. Prawda miałam więcej pracy, ale miałam czas dla Ciebie.
- Wiesz co się u mnie dzieje?
- Nie, ale chciałabym wiedzieć.
- To proszę. Wczoraj chciałam się zabić. Wciąż chce. Jednak jestem za słaba żeby to zrobić. Nie mów ze wszystko się ułoży bo nic się nie ułoży. Mam już dość. A teraz wyjdź - powiedziałam przez zęby.
- Ale..
- Żadne, "ale". Jak chcesz dla mnie dobrze to wyjdź. Teraz.

Tak jak kazałam. Wyszła. Wtedy nie dałam rady. Przekluczyłam drzwi od pokoju i płakałam. Mało powiedziane. Ryczałam jak dziecko. Napewno mnie słyszała. Przekonałam się o tym po chwili gdy płakała pod drzwiami prosząc żebym otworzyła drzwi. Po chwili pod drzwiami usłyszałam Victorie. Usiadłam pod drzwiami.

- Dlaczego mnie wczoraj wystawilaś? Dlaczego? - krzyczałam jak najgłośniej dałam radę.
- Kochanie, przepraszam. PRZEPRASZAM SŁYSZYSZ? CHCIAŁAM ŻEBY CI POWIEDZIAŁ JAK JEST... ON CIĘ KOCHA...

Milczałam. Sama nie wiedziałam czego już chce. Usłyszałam, że Vicotoria płacze i dzwoni po Jerome'a. Po chwili już był. Podszedł pod drzwi.

- Nicole..możemy pogadać? Proszę...
- Nie chce..
- Mogę wywarzyć drzwi? Nie chce żeby coś sobie zrobiła. Musimy jej pomóc.
- Tak. Nie wiem co mam robić..  - usłyszałam zapłakany głos mojej mamy.

Otworzyłam je zanim to zrobił.

- Pogadajmy, ale w cztery oczy... - powiedziałam po czym usiadłam na tapczanie. Vicia i mama od razu poszly na dół. Jerome zamknął drzwi i usiadł koło mnie..
- Co się z Tobą dzieje?
- Po prostu potrzebowałam kogoś..
- Masz mnie. Victorie. Kastiela i mamę... - przerwał mi.
- Z Kastielem cały czas miałam kontakt. Obiecał mi że wam nie powie. A on zawsze dotrzymuje obietnic..
- Martwiłem się o Ciebie..
- Nie potrzebnie.. - powiedziałam oschle.
- Nie rozumiesz, że wciąż Cię kocham?
- To już nie to samo...
- Jak to..
- Nie chce o tym gadać...
- Wytłumacz mi o co Ci w ogóle chodzi...
- Dobrze, ale jak przerwiesz mi choć raz przestane mówić.
- Dobrze - zgodził się na mają zasadę.
- A więc.. Miałam słaby okres w życiu. Potrzebowałam Was. - Chciał coś powiedzieć, ale chyba przypomniał sobie zasadę bo nic nie powiedział - miałam tylko Ernesta. Wytłumaczył mi jak to wszystko działa. Miał rację.. mieliście mnie gdzieś. Mogłam ufać tylko mu.. Wciągnął mnie w swoje towarzystwo, które przyjęło mnie bardzo miło. Zaczęłam imprezować.. co z resztą wiesz.. Ernest mi zakazał z wami utrzymywać kontakt. Wszedzie zabierał mnie ze sobą. Teraz wiem że robił to bo miał swój cel.. czyli mnie. Nie chciałam z nim być. Za bardzo Cię kochałam. Nie chciałam znowu z kimś być udając, że wszystko jest dobrze. I wiesz jak to sie skończyło? - wstałam z tapczanu i ściągnąłam bluze. Po chwili odwróciłam się w jego stronę. Nie krepowalam się że byłam w samym staniku - widzisz to? Widzisz? - przytaknął głową. Po chwili zdjelam spodnie. Byłam przed nim na samej bieliźnie.. - A to? No widzisz te siniaki? - krzyknęłam.
- T-tak.
- Próbował mnie zgwałcić wiesz... Jakoś uciekłam - znowu się rozpłakałam - a widzisz to? - pokazałam na rany na swoich nadgarstach - tak mi Was brakowało. Ale nie mogłam.. - przerwałam. Nie mogłam tego powiedzieć. Widziałam jak zaciska pięści.. ubrałam spodnie i bluzę - też Cię kocham Jerome... - na te słowa wybiegł z mojego pokoju. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Dlaczego ja mu to powiedziałam..Mogłam się domyśleć że nie będzie chciał mnie takiej... Po chwili do mojego pokoju weszła Victoria. Nic nie mówiła. Tylko mnie przytuliła.

- Tak tęskniłam Nicole..
- Ja też...
- Co powiesz na nocke dzisiaj? Mam Ci tyle do powiedzenia...
- Z chęcią..
- No dobra. To idę do siebie po rzeczy. Idziesz ze mną?
- Czemu nie..

Wychodząc z domu zauważyłam mamę w kuchni. Strasznie płakała..

- Poczekaj chwilę.. - powiedziałam do Victorii po czym poszłam do mamy. Nie widziała, że wchodzę. Przytuliłam ją i powiedziałam jej na ucho "później pogadamy. Idziemy do Vici po jej rzeczy bo dziś tu śpi". Widziałam tylko, że się uśmiechnęła.. - już mogę - powiedziałam do Vici.
- Nie jest Ci za ciepło w długich spodniach i bluzie?
- Nie - odpowiedziałam oschle.
- No jak uważasz.

O 18:17 byłyśmy już u Victorii.

- Nicole kochanie długo Cię tu nie widzieliśmy, co u Ciebie?
- Wszystko dobrze - uśmiechnęłam się sztucznie.
- A jak było na wakacjach?
- Słucham?
- No byłaś u ciotki na wakacjach..
- Aaaa...u cioci... no było fajnie. Miło spędziłam czas - skłamałam, żeby Victoria nie miała problemów - A co słychać u Państwa?
- A bardzo dobrze. Planujemy jechać teraz na tydzień nad morze. W końcu ostatnie dwa tygodnie wakacji. Może zechcesz jechać z nami? Pojedzie też Victor.. Pewnie znasz nowego chłopaka Victorii prawda?
- Tak - znowu skłamałam.
- Na początku zabranialiśmy się jej z nim spotykać, ale okazał się być naprawdę miły, pewnie Ty wszystko wiesz... A jak z Tobą masz kogoś?
- Yy... - zająkałam się.
- Ma Jerome'a - powiedziała za mnie Vicia.
- Twojego Jerome'a?
- Nie wiem czy pamiętasz, ale jestem z Victorem..
- Wiedziałem, że przyjaznicie się długo, ale żeby zamieniać się chłopakami...
- Tato..proszę skończ..
- No dobrze, skoro prosisz.. To jak Nicole? Pojedziesz z nami? Możesz wziąć Jerome'a to poukładany chłopak.
- Pozwoli Pan, że pogadam pierw z mamą i Jerome'em.
- Racja.
- Dobrze my już idziemy. Śpię dziś u Nicole.
- Miłej zabawy dziewczyny - powiedziała mama Victorii.
- Tylko nie idźcie spać za późno - dodał jej ojciec.

W drodze do mojego domu Victoria opowiadała mi o Victorze. Zauważyliśmy jakąś bójkę. Pięciu na jednego.. co tam się dzieje.. zaraz, zaraz.. Ernest ledwo siedzi na ławce. A to jego banda.. Podbiegłam jak najszybciej dałam radę.. O nie to Jerome..moje serce pękło.

- Chłopcy zostawcie go! - krzyknęłam odpychajac jednego.
- Nicole! - powiedzieli równo chłopcy - co u Ciebie? - dodał jeden z nich. Wiedziałam, że strasznie mnie lubili.
- Co Wy robicie?
- Rzucił się na Ernesta. Na początku się nie wtrącaliśmy, ale oberwał tak mocno, że musieliśmy mu pomóc..
- Pięciu na jednego? - podeszłam bliżej Jerome'a.
- No nie było to fair ale dobry był.. nie wiem co Ernest mu zro....
- Zadzwoń na pogotowie już! - krzyknelam przerywając mu.
- Ale Ernestowi nic nie będzie..
- Czy Ty jesteś głupi?
- Ja zadzwonię - wtrąciła Victoria
- Nicole o co Ci chodzi? - powiedział Toby.
- Bo może źle zrobiliście?
- Kiedyś Ci to nie przeszkadzało..
- No właśnie KIEDYŚ... - zaznaczyłam ostatnie słowo.
- Kto to?
- Ktoś kto jest bardzo ważny, a teraz zejdź mi z oczu...
- Ale Nicole... nie chciałem, ale Ernest..
- Ernest oberwał przeze mnie.
- Nie rozumiem?
- Jerome mnie bronił...
- Nie mów ze jesteś kolejną która zgwałcił...
- Prawie.. - Na te słowa Toby podszedł do Erniego i dał mu tak mocno w twarz, ze ten spadł z ławki.
- Jerome słyszysz mnie?

Nie reagował. Po chwili przyjechała karetka. Podali mi adres szpitala. Pobiegłyśmy do mnie do domu. Victoria zadzwoniła do mamy Jerome'a. Po czym moja mama pojechała z nami do szpitala. Po chwili dotarli tam też rodzice Jerome'a.

- Co z Tobą jest nie tak dziewczyno! - krzyknął na mnie jego ojciec..
- Słucham?
- Sprowadzasz na niego same kłopoty! - te słowa krążyły po mojej głowie cały czas. Zaczęłam płakać jak dziecko.

FriendzoneTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang