Rozdział 11

1.6K 121 54
                                    

                                                      *Perspektywa Sandry*

 Tradycyjnie mijam drzewa, krzewy, staw, sklepik spożywczy i mój dom... Podziemny domek, do którego mogę już nigdy nie wrócić. To przykre, kiedy wiesz że możesz umrzeć w cierpieniach. Oni będą chcieli żebym zobaczyła śmierć moich przyjaciół. Ale nadzieja umiera ostatnia. Moja jedna część mówi mi, żebym zawróciła, zostawiła moją "rodzinę", przecież to przez nich cierpiałam, płakałam... Ale to oni sprawili, że jestem tu i teraz, jestem sobą. Druga część mówi żebym tam poszła. Przecież to oni wzięli mnie pod swoje skrzydła. Mimo tych wszystkich krzywd, które mi wyrządził kocham ich. Mogłabym oddać za nich ŻYCIE. Nagle zauważyłam charakterystyczną, zieloną tabliczkę z nazwą miejscowości. Rozejrzałam się jestem na obrzeżach, jest tu bardzo mało domów, politycy ich nie niszczyli. To trochę dziwne. Szłam powoli chodnikiem, obok niego leżały zimne już ciała niewinnych osób. Nie rozumiem, dlaczego musieli ich zabić? Czym bliżej miasta jestem, tym więcej ciał. Jest cicho, nie słychać żadnych kroków, świergotu ptaków, nawet strzałów. Widzę opuszczone centrum handlowe, małe sklepy, lodziarnie, kawiarnie, restauracje i moja ukochaną bibliotekę. Często przesiadywałam tam po szkole, żeby uniknąć kontaktu z "rodzicami". Kiedy byłam mała mój przyjaciel pokazał mi to miejsce, to dziwne że zamiast bawić się na podwórku, my w mroźne dni czytaliśmy razem książki. Babcia mojego niestety byłego już przyjaciela była właścicielką tego cudownego miejsca. Żeby umilić pani Barbarze czas odgrywaliśmy role postaci z przeróżnych książek. Pamiętam kiedy jego babcia poprosiła żebyśmy na dniu babci i dziadka odegrali kilka scen z "Romeo i Julia". Wtedy po zakończonym przedstawieniu chłopak pocałował mnie w policzek i uciekł do magazynku w bibliotece. Ja wiedząc gdzie jest poszłam tam i też dałam mu buziaka w policzek. To było słodkie. Na to wspomnienie uśmiechnęłam się. Usłyszałam kroki, odwróciłam się trzymając kurczowo broń w dłoni, lecz nikogo nie zobaczyłam. Szłam dalej przez miasto, widziałam już część zewnętrznej elewacji budynku. Przełknęłam głośno ślinę, i zmierzyłam "rosnący" w moich oczach szpital. Była godzina 14:59. Spojrzałam w każde okno, w jednym z nich zauważyłam trzy osoby. To na pewno oni. Ruszyłam biegiem w stronę budynku, aż nagle usłyszałam dzwony kościelne, które biją dokładnie co godzinę. Po chwili do moich uszu wpadła dźwięk trzech strzałów. Spojrzałam w stronę okna, młody, wysoki chłopak uderzył głową w szybę, zostawiając na niej czerwony ślad. Kobieta stojąca obok, upadła na ziemię, a zaraz po niej mężczyzna, przez którego mam bliznę na policzku. Czułam jak łzy napływają mi do oczu, ale wiedziałam że muszę się gdzieś schować. Pobiegłam w stronę biblioteki, otarłam rękawem od bluzy łzy i weszłam do budynku. Trzymałam broń na spuście, ale nikogo nie było. Pobiegłam do pustego już magazynku i zamknęłam za sobą małe drzwiczki. Oplotłam nogi rękoma i przycisnęłam je do mojej klatki piersiowej, położyłam głowę na kolanach i rozpłakałam się na dobre.

-Spóźniłam się o kilka sekund, to przeze mnie oni zginęli. To ja powinnam stać na ich miejscu, to przeze mnie. To wszystko moja wina. Oni mieli rację mówiąc, że jestem nikim, że wszystko wcześniej czy później spie*rzę.-wyszeptałam sama do siebie, usłyszałam kroki, chyba ktoś szedł w moją stronę.

                                                  *Perspektywa Michała*

Zaczęliśmy biec, biegliśmy tak długo dopóki nie zobaczyliśmy zarysów miasta. Przy tabliczce z jego nazwą zatrzymaliśmy się, żeby trochę odetchnąć. Szliśmy powoli w stronę szpitala. Idąc widzieliśmy mnóstwo zimnych ciał niewinnych ludzi. Przez chwilę poczułem ukłucie w sercu, przecież to przez nas youtuberów ci ludzie nie żyją. Gdybyśmy się poddali oni prawdopodobnie by żyli. To smutne, kiedy za jedną osobę ginie tysiąc, oddają życie za kogoś kogo nawet nie znają...

-To Sandra.-wyszeptał Przemek, szliśmy powoli w stronę dziewczyny, kiedy usłyszeliśmy przeładowywanie broni schowaliśmy się za ścianą betonowego domku. Słyszałem, że ona idzie w naszą stronę, lecz po chwili odwraca się i idzie do szpitala. Zaczekaliśmy chwilę, aby upewnić się, że nie czyha na nas z bronią. Sandra stanęła pod ogromnym, szarym budynkiem, spojrzała w okno które znajdowało się na samej górze. Spojrzałem w górę, w oknie stały trzy osoby, zapewne "koszmar wraz z panią koszmarową" we własnej osobie. Usłyszałem bijące dzwony kościelne, a potem trzy strzały. Wraz z chłopakami schowaliśmy się za innym domem. Usiadłem na ziemi, kilka sekund, te piepr*one kilka sekund. Po około 10 minutach zaczęliśmy szukać dziewczyny. Rozglądałem się, widziałem jakieś sklepy, kawiarnie, domy jednorodzinne, bloki, hotele. Nagle zobaczyłem bibliotekę mojej babci, dość duży budynek z ciemno brązową elewacją. 

-Wiem gdzie ona jest.-wyszeptałem, w głębi duszy nie byłem pewny tego co powiedziałem, ale jak to się mówi "nadzieja umiera ostatnia". Razem z moimi towarzyszami podeszliśmy powoli do biblioteki, uchyliłem nogą drzwi, szedłem powoli szukałem wzrokiem magazynku. Byłem zszokowany, kiedy zobaczyłem że budynek jest w nienaruszonym stanie. Chodziłem między działami z książkami, aż zauważyłem małe, drewniane drzwi na których widniała tabliczka "nieupoważnionym wstęp wzbroniony". Podszedłem powoli, chłopaki patrzyli na mnie jak na debila. Wystukałem w drzwiczki krótką melodyjkę, która była hasłem. Drzwi uchyliły się, a za nimi siedziała zapłakana Sandra, która od razu rzuciła mi się na szyję.

-Tęskniłam, ale wreszcie jesteś mój Romeo.-powiedziała, a ja przypomniałem sobie to przestawienie na dzień babci i dziadka w bibliotece, nasz pierwszy pocałunek i odgrywanie roli postaci z książek przed moją babcią i jej koleżankami podczas spotkań koła bibliotecznego. W tej chwili byłem chyba najszczęśliwszą osobą na świecie, znalazłem swoją przyjaciółkę.

-Też tęskniłem, Julio.-powiedziałem i przytuliłem mocno dziewczynę, poczułem coś ciepłego na policzku, pocałowałem dziewczynę w policzek, dalej nie wierząc że mam ją obok siebie

                                                  *Perspektywa Sandry*

Usłyszałam kroki, a po chwili wystukiwaną krótką melodyjkę, czyli hasło które "założyliśmy". Uchyliłam drzwi z nadzieją, że zobaczę mojego przyjaciela z dzieciństwa. Zobaczyłam za nimi Michała, czyli miałam swojego najlepszego przyjaciela cały czas przy sobie? W tej chwili nie obchodziło mnie to, rzuciłam mu się na szyję

-Tęskniłam, ale wreszcie jesteś mój Romeo.-powiedziałam

-Też tęskniłem, Julio.-powiedział i przytulił mnie, pocałowałam delikatnie chłopaka w policzek, po chwili on zrobił to samo

-Ktoś mi wytłumaczy co tu się odpier*ala?-zapytał wyraźnie zdenerwowany i zazdrosny Przemek

-Sandra to moja przyjaciółka z dzieciństwa, ale kiedy musiałem się wyprowadzić kontakt się urwał. Na początku nie byłem tego pewny, ale teraz już jestem.-powiedział Michał, widziałam jak Przemek patrzy na Multiego wzrokiem typu "jak jej nie puścisz to cię wykastruję śmieciu".

-Czekaj, czekaj to na prawdę ty Sandra?-zapytał z niedowierzaniem Remek, który po chwili przytulił mnie, staliśmy tak chwilę po czym oderwaliśmy się od siebie. Między nami zapanowała niezręczna cisza, której nikt nie chciał przerwać.

-Przykro mi z powodu twoich rodziców.-wyszeptał Adam

-Mi też, ale to tylko i wyłącznie moja wina, to przez mnie zginęli.-powiedziałam powstrzymują łzy-Idziemy, czy będziemy tu tak stać?-zapytałam, a moi towarzysze ruszyli w stronę wyjścia

                                                          *Perspektywa Disowskiego*

Kiedy zobaczyłem, że Michał trzyma MOJĄ SANDRĘ za rękę, myślałem że go zaraz zabiję. Od czasu, kiedy ją tylko zobaczyłem no ja... zakochałem się... Jestem o nią chorobliwie zazdrosny, o to że dotyka ją jakiś inny chłopak... Czuję się wtedy zagrożony? Nie, nie nic z tych rzeczy...a może jednak? Nie wiem.


Hejka!

Przepraszam że rozdział taki krótki (około 1100 słów), ale chcę żeby to wydarzenie było w osobnym rozdziale. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. I teraz dylemat z kim ma być Sandra? I kto ma być jej bratem? W kwestii brata dalej myślę o Naruciaku, ale pożyjemy, zobaczymy. W dalszym ciągu zapraszam do przeczytania mojego opowiadania one shot.  Dziękuje za przeczytanie.

Papa Dysia <3

Pomocniczka YouTubeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz