21 - Pixelizerka

2.6K 208 71
                                    

Ja: To idziemy gdzieś? 😘

Czarny Kot: Chciałbym, ale ojciec trzyma mnie w domu...

Ja: Przykro mi 😢 To jak poprawię Ci humor? 😘

Czarny Kot: Możesz powiedzieć, że mnie kochasz 😊

Ja: Okayo.
Ja: Kocham Cię!
Ja: Najbardziej na świecie!
Ja: 😄😍💖

Czarny Kot: 😍😍😍

Ja: Poprawiłam Ci humor? 😊

Czarny Kot: Zawsze to robisz 😘

Ja: ❤❤❤
Ja: Jak mogłam być tak głupia i nie zauważyć, że przez ten cały czas taki facet był na wyciągnięcie ręki?

Czarny Kot: Nie wiem... Leciałaś na innego, to zrozumiałe.

Ja: Taa...
Ja: A on był takim palantem.

Czarny Kot: Musiał nim być, skoro Cię nie docenił 😘

Ja: Może miał powód.
Ja: Bez maski jestem trochę inną dziewczyną.

Czarny Kot: Z maską czy bez, to Ciebie pokochałem i zdania nie zmienię 😘

Ja: Awww, moja kochana Kicia 😘

Czarny Kot: 😊😘

Ja: Chyba jednak będziesz musiał wyjść z domu.

Czarny Kot: ?

Ja: Paryż nas potrzebuje.
Ja: Kocie, jakiś, umm... Robot?

Czarny Kot: Co?

Ja: Robot, widzę go przez okno! Zamienia ludzi w piksele!

Czarny Kot: Oby ojciec mnie nie nakrył...

Ja: Spotkamy się na moście nad Sekwaną, pospiesz się.

***

– Hej, blaszaku! – krzyknęłam w stronę maszyny, zarzucając moim yoyo w tym samym kierunku.

– Nie jestem żadnym blaszakiem, jestem Pixelizerka! – Odwróciła się.

Rzeczywiście, dopiero wówczas zauważyłam że to dziewczyna siedziała za szkłem.

Robot złapał moje yoyo, przyciągając go w swoją stronę. Porwał mnie z ziemi, kręcąc moim yoyo na wszystkie strony, po czym rzucił mną. Leciałam, krzycząc i będąc już gotowa na bolesny upadek.

Jednak, gdy powinnam, nie upadłam. Otworzyłam więc delikatnie oczy zdziwiona.

– No proszę, pada dzisiaj Biedronkami. – Blondyn trzymający mnie na rękach mrugnął do mnie jednym okiem.

Zachichotałam, gdy on stawiał mnie na ziemi.

– Spadłam ci z nieba, co? – Tym razem to ja do niego mrugnęłam.

Również odpowiedział mi śmiechem.

– Dzięki, Kocie. Teraz chodź, Pixelizerka jest niedaleko. – Zaczęłam, a chłopak pędził tuż za mną.

Po paru zwinnych minięciach budynków i rozwalonych samochodów, dotarliśmy na miejsce.

– Ach, świeże powietrze! – Kot podparł się dumnie o swój kijek. – Szkoda tylko, że dzisiaj taka słaba grafika! – krzyknął wystarczająco głośno, by posiadaczka Akumy usłyszała.

– Oj, niemądry Kotku. – Odwróciła się do nas. – To nowa gra. Zagramy?

Boże, tylko nie granie w gry. Gry z Kotem to zawsze złe gry.

Blondyn rzucił się pod metalowe, wielkie nogi robota, odwracając jego uwagę. Ja zaczepiłam yoyo o antenkę na jego głowie i poczęłam wspinać się w górę.

Gdzie może być Akuma?

Mocno się trzymając, by nie spaść z robota, szarpiącego się z Czarnym Kotem, starałam się znaleźć Akumę. W końcu zauważyłam figurkę kontrolera, zaraz przed szkłem, dzielącym zakumatyzowaną od rzeczywistości.

Nie miałam możliwości, by ją przejąć. Zeskoczyłam z robota, następnie podrzucając yoyo. Wiedziałam już, co miałam zrobić.

– Szczęśliwy Traf!

Na moje ręce upadła... Skakanka? Fantastycznie...

Dziewczyna zauważyła mnie.

– Haha, chcesz mi teraz podskoczyć, Biedroneczko? Ha!

Prychnęłam.

Rozejrzałam się.

Latarnia obok nas, ręka Kota, noga robota, skakanka.

To jest to.

– Kocie, zwal latarnię!

– Nie ma sprawy!

Unosi dłoń.

– Kotaklizm!

Zanim latarnia spadła, rzuciłam skakankę w stronę maszyny, owijając nią metalową nogę.

Zaciekawiona dziewczyna próbowała zobaczyć, co wydało dźwięk trzaskania o metal. Próbowała zerknąć w dół, bezskutecznie. Cofnęła się więc odruchowo, by zobaczyć więcej, co było trochę głupie z jej strony, i potknęła się o powaloną latarnię. Metal był za ciężki, by mogła podnieść się z powrotem. Wykorzystałam to. Wspięłam się do figurki, bo czym uderzyłam w nią swoim yoyo. Gdy pękła w pół, wyleciał z niej czarny motylek.

– Dosyć już nabroiłaś, mała Akumo. – Otworzyłam yoyo i rzuciłam nim w stronę Akumy. – Uwalniam cię od zła! – Złapałam. – Mam cię! – Pozostało już tylko uwolnić ją z powrotem. – Papa, miły motylku!

Biały motyl odleciał, a ja podniosłam z ziemi skakankę.

– Niezwykła Biedronka! – Podrzuciłam ją wysoko w górę i wszystko wróciło do normy.

Okazało się, że zakumatyzowaną była siostra Maxa – Noémie.

Szalone rodzeństwo.

Czarny Kot stanął obok mnie.

– Zaliczone! – Przybiliśmy sobie źółwika.

– Uhh... Co się... Gdzie ja... – mamrotała brunetka.

– Spokojnie, Noémie. Wszystko jest już dobrze, wracaj do domu. – Uspokoiłam ją.

– Świetna robota, partnerko. – Kot wyszeptał mi do ucha. – Jak już się wymknąłem, idziemy gdzieś.

Nim dałam radę jakoś zareagować, chłopak ciągnął mnie już za rękę.

_____________

Hej!

Hmm, wygląda na to, że zapomnieli, że mają pięć minut. No cóż 😂

Tak, jak obiecałam, jest rozdział. Wyszedł odrobinę dłuższy, niż miał być, ale sądzę, że nie jest zły.

Ja sobie zdycham. Poza złamaną nogą rozchorowałam się i to konkretnie, przez co nie mogę mieć jutrzejszego zabiegu, zaplanowanego miesiąc temu. Raz na wozie, raz pod wozem, nie?

Trzymajcie się! 😘

✔ Another Way || Miraculous KIKWhere stories live. Discover now