11 - Spotkanie

3K 223 156
                                    

Wymyknęłam się z domu pod postacią Biedronki, a następnie pobiegłam po dachach, wspomagając się swoim yoyo. Minęłam kilka przecznic, aż w mgnieniu oka znalazłam się przy znanej całemu światu wieży Eiffla. Nie było tam nikogo, co było dziwne, ale jednocześnie mi odpowiadało. Im mniej osób bowiem snuło teorie na temat tak zwanego "Ladynoir", tym lepiej.

Wspięłam się na sam szczyt. Nie było tam jeszcze nikogo. Ale to nic złego, w końcu byłam trochę przed czasem.

Oparłam się o barierkę, by wiatr delikatnie rozwiewał moje włosy.

– Witaj, My Lady. – Flirciarski głos dobiegł zza moich pleców.

Zagryzłam wargi i przymknęłam powieki, uśmiechając się na myśl o tym, że już się zjawił. Obróciłam się więc na pięcie w jego stronę, z satysfakcją patrząc w jego płonące szmaragdową zielenią, kocie oczy.

– Witaj, Kocie. – Mrugnęłam do niego w równie flirciarskim nastroju.

– Cieszę się, że przyszłaś. – Zbliżył się odrobinę w moją stronę.

– Umm... – Odsunęłam się od niego nieco, odsuwając go również od mojej twarzy. – Także się cieszę. To będzie bardzo miłe, przyjacielskie spotkanie.

Jego oczy lekko posmutniały, ale pomimo tego uśmiechnął się do mnie. Poczułam małą winę w sercu, jednak musiałam pamiętać o tym, po co w ogóle tam przyszłam. I mimo że z jakiegoś powodu ciągnęło mnie w odwrotnym kierunku, przyjaciółmi byliśmy i przyjaciółmi mieliśmy pozostać.

Wyciągnął do mnie swoją dłoń, okrytą lateksem. Chwyciłam ją niepewnie, a wtedy przyciągnął mnie do siebie, otulając mnie swoimi ramionami.

Nie wiedziałam, dlaczego, ale... To było nawet przyjemne uczucie.

Oplotłam jego ukształtowany tors rękami. I, o mój Boże, jak jego włosy pięknie pachniały...

Czekaj, co?

Zwariowałam. Kot był partnerem w walce, ewentualnie przyjacielem i niczym więcej. Niczym. Więcej.

– Dziękuję – wyszeptał.

Zmarszczyłam brwi, chociaż on mnie nie widział.

– Za co? – zaśmiałam się zdziwiona.

Wtulił się we mnie mocniej.

– Za to, że po prostu jesteś.

Dosyć głośno i z trudem przełknęłam ślinę. Moje serce zauważalnie przyspieszyło, a praktycznie zakryte maską policzki zaczerwieniły się idealnie pod kolor stroju Biedronki.

Odkaszlnęłam delikatnie, na co on wypuścił mnie w końcu z przyjemnego uścisku.

Przyjacielskiego, rzecz jasna.

Uśmiechnęliśmy się do siebie zmieszani.

Po paru niezręcznych momentach po prostu usiedliśmy na barierce, obracając się w stronę panoramy Paryża.

Morze gwiazd. Bezchmurne niebo, pełne jasnych refleksów. A pod nim rozciągające się budynki i latarnie. Było tak pięknie. Jakim trafem nigdy wcześniej nie oglądałam Paryża z tej perspektywy?

Kot westchnął ciężko, ale uśmiechnął się sam do siebie. Był zagadką; nie pozwalał mi nawet domyślać się, co czuł w tamtej chwili. Ale to i tak było miłe, że ktoś doceniał samą moją obecność. Gdyby Adrien też tak robił...

– Szczerze, to byłem prawie przekonany, że nie przyjdziesz. – Spojrzał w dół, a ja za nim zrobiłam to samo. O Matko, ale wysoko.

– Dlaczego miałabym nie przyjść? – Zaciekawiona przeniosłam na niego wzrok. Byle tylko nie w dół.

W odpowiedzi wzruszył tylko ramionami.

Minęły kolejne minuty. Rozmawialiśmy trochę o wszystkim i o niczym; o sobie i o innych. Trochę wspominaliśmy, a trochę myśleliśmy, co dalej planował Władca Ciem.

Aż w końcu, jak podejrzewałam, za sprawą Czarnego Kota zaczął się temat chłopaka, w którym się podkochiwałam.

Temat Adriena.

Tego się bałam.

Właściwie dlaczego?

– Kim on jest? – zapytał niepewnie blondyn.

– Nie mogę ci powiedzieć...

Spuścił wzrok w zamyśleniu, zagryzając wargi i pogrążając się w tylko jemu znanych myślach.

– Daleko mi do niego, prawda? – Nie podniósł nawet wzroku.

Przez chwilę chciałam odpowiedzieć, że tak, ale... dałam temu chwilę. Zastanowiłam się nad tym pytaniem bardziej szczerze niż kiedykolwiek.

Czy na pewno byli tak bardzo od siebie oddaleni...?

– Tak – odpowiedziałam krótko, ale w głowie krzyczało mi dokończenie tego zdania.

Czarny Kot tylko pokiwał głową w zrozumieniu. Czułam się źle z moim kłamstwem. Chciałam je ukrócić. Tak bardzo chciałam. Ze strachem spojrzałam mu w oczy.

Bałam się.

Tak bardzo bałam się prawdy.

I chyba pora była najwyższa ją wreszcie wyznać.

– Jesteś dla mnie ważniejszy niż on –wymknęło się z moich ust.

Jakiś nieopisany, niezauważony przeze mnie wcześniej ciężar spadł z mojego serca. Było mi... lżej. Dziwne, ale przyjemne.

Uniósł na mnie oczy przepełnione nadzieją bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

– Czy to znaczy, że ty...?

Nie dokończył, nadal się we mnie wpatrując. Miałam zmarszone brwi, a kolor policzków pewnie zlewał się z maską.

Uczucia przejęły kontrolę.

Nie, co ja robię?!

Szybkim ruchem złapałam blondyna za kark, przyciągając go do swoich ust.

Co za uczucie. Jakby jakieś moje skryte marzenie... właśnie się spełniło.

Czy to możliwe? Czy byłam zakochana w Czarnym Kocie?

Dotarł do mnie sens tych słów.

Po chwili dotarł do mnie również znikomy sens mojego ruchu w tej grze.

I to był bardzo, bardzo zły ruch.

Odskoczyłam od niego szybko, za szybko, niemalże spadając z cienkiej barierki.

– P-przepraszam... – Próbowałam złapać oddech, na razie będący niezrównoważony i niemożliwy do ustabilizowania.

Odwróciłam głowę.

Jak mi wstyd. Co ja zrobiłam?

– Chyba muszę już iść. – Obróciłam się, stawiając nogi po drugiej stronie.

– Nie, zaczekaj! – Chciał złapać mnie za nadgarstek, ale ja przyciągnęłam od razu dłoń do siebie, nawet nie uraczając go moim spojrzeniem.

Bałam się spojrzeć mu w oczy.

Nie dam rady. Po prostu nie dam rady.

– Nie. – Mój głos straszliwie, irytująco wręcz się łamał. Próbowałam to z całych sił powstrzymać, ale po prostu nie potrafiłam. – Na mnie już czas. – zarzuciłam yoyo na jedną z latarni w dole, następnie skacząc.

Szybko pokierowałam się do domu. Na balkonie przemieniłam się i wpadłam do pokoju, ignorując milion pytań Tikki.

Co ja zrobiłam? Jak mogłam? Dlaczego?

Usiadłam przy biurku i zerknęłam na telefon.

No oczywiście.

________________
Oooooo, proszę państwa, co to się stało?! 😏

W skrócie, wszystko się dosyć... Skomplikowało. Jeszcze jeden rozdział dzisiaj? 😉

Trzymajcie się! 😊

✔ Another Way || Miraculous KIKWhere stories live. Discover now