Na początek chciałabym wspomnieć o tym, iż moja bohaterka jest od początku zauroczona J'em, ale to chyba każdy zauważył. Mam nadzieję, że spodoba Wam się moja część. Zapraszam do czytania!
***
Perspektywa Diany
Nasze miny z Mirie były jednoznaczne. Obie nie spodziewałyśmy się takiego obrotu wydarzeń, a ich cała sytuacja widocznie bawiła. Pan J wraz z blondynką mieli się wyśmienicie, jedząc śniadanie, a mnie zebrało się na wymioty z powodu tej całej sytuacji. Mirie niepewnie dosiadła się do stołu i sięgnęła po dzbanek z kawą. Pomimo tego, że jedzenie wyglądało naprawdę znakomicie i burczało mi w brzuchu, nie miałam zamiaru zjeść śniadania. W mojej głowie cały czas przewijały się myśli na temat dwóch morderstw, jakich dokonałyśmy, a o czym właśnie dowiedział się nasz szef.
- What's wrong, Doll? - ten człowiek chyba nigdy nie wie, kiedy ma się odezwać. - Nie jesteś głodna? - głos zielonowłosego, a potem jego psychodeliczny śmiech, oraz chichot Harley utwierdziły mnie (po raz któryś) w przekonaniu, że oni na pewno nie są normalni.
Usiadłam przy stole, sięgnęłam po jabłko i powoli zaczęłam je jeść. Mirie wydawała się być uspokojona owym zdarzeniem, jednak znałam ją lepiej niż ktokolwiek inny i byłam pewna, że bardzo się wszystkim przejmuje.
- Boss, we got some problems with your guns - niespodziewanie w naszym gronie zjawił się wysoki mężczyzna w garniturze.
Czekaj, czekaj... Co?! Broń! Co tu się dzieje? Popatrzyłam na blondynkę, jednak wydawało mi się w tym momencie, że była ostatnią osobą, od której czegoś bym się dowiedziała. Siedziała wpatrzona w naszego szefa jak w obrazek. Owszem, był na swój sposób bardzo intrygujący, ale z minuty na minutę okazywał się coraz bardziej psychicznym człowiekiem. Niby mówią, by nie oceniać książki po okładce, ale wszystko, co tutaj zobaczyłam, nieodwołalnie świadczyło o tym, iż on do normalnych nie należy, tak samo jak i Harley.
Mirie podziękowała za śniadanie, ja zrobiłam to samo, ale Joker nawet nie uraczył nas spojrzeniem, tylko zbył ruchem dłoni.
- Mam dziwne przeczucie... - zaczęłam, jednak Mirie przerwała mi w połowie, gdy stanęłyśmy przy schodach.
- ...że z nimi jest coś nie tak? Nie tylko ty masz takie przeczucie.
Cieszyłam się, że w całej sytuacji nie byłam sama. Mieć taką przyjaciółkę jak Mirie to skarb. Od zawsze wspierała mnie w każdej możliwej sytuacji, obie mogłyśmy na siebie liczyć.
- Muszę zapalić.
- I'm going with you - Mirie ruszyła wraz ze mną w stronę wyjścia z klubu.
Stanęłam pod ścianą i trzęsącymi się dłońmi wyciągnęłam paczkę papierosów, ostatnią, którą cudem znalazłam rano na dnie swojej walizki, ponieważ Mirie przyznała się, że w nocy wypaliła kilka ostatnich papierosów z tej, która znajdowała się w mojej torbie na ramię. Wiem, że Miranda nie paliła często (poza tym i tak zaskoczyło mnie, że tej nocy opróżniła paczkę, wypaliwszy papierosy o smaku lodowym), ale z grzeczności wysunęłam opakowanie w jej stronę. Nie zdziwiło mnie to, że zdecydowała się zapalić wraz z moją osobą. Na pewno nie paliła nałogowo, tylko gdy miała ochotę, a do tego obecne okoliczności były wyjątkowo sprzyjające. Musiałyśmy się odstresować.
Zaciągnęłam się mocno dymem, obserwując widok przed nami. Niby niczym się nie różnił od ulic w tej biedniejszej części Liverpoolu. Wszędzie walały się śmieci, szyby w witrynach nieczynnych już sklepów były powybijane, a ludzie, którzy tędy przechodzili, niepewnie patrzyli w stronę klubu, pod którym stałyśmy. Zastanawiało mnie to, iż owy klub znajdował się w takim miejscu, a jednak był niesamowicie bogato urządzony, przez co oczywiście i sam Joker posiadał sporą ilość pieniędzy. Wywnioskowałam to również oczywiście ze stawki, jaką nam zaproponował.
YOU ARE READING
Joker's Pets
FanfictionJak daleko można uciec, aby zatrzeć po sobie wszystkie ślady? Na co jest się w stanie zdecydować, by odnaleźć pozorne poczucie bezpieczeństwa? *** Autorkami historii są @itsalljustforfun oraz @NataliaSzatraj. Opowiadanie nawiązuje częściowo do...