•3•

996 83 38
                                    

Dzwonek kończący wszystkie lekcje był zbawieniem dla uczni. Musieli jeszcze tylko tydzień chodzić do szkoły. Na dworze było gorąco ale pochmurnie. Wiatr uspokoił się, a dawne deszczowe chmury odeszły na północ. Sophia wyszła z budynku kilka minut po dzwonku, nie lubiła się spieszyć. Miała swoje motto z szybkością. Dla niej najważniejsze było by śpieszyć się powoli. 

Była zmęczona dzisiejszym dniem. Dwoje znikających ludzi i znajomy, który zaprasza ją na wakacje. To było zbyt dużo dla niej. Chwilami już zastanawiała się, czy powinna się leczyć. Ale przecież to nic złego, że dziwni ludzie istnieją na ziemi.

Spojrzała na rozpiskę autobusów. Następny autobus jedzie  za 20 minut. Brunetka usiadła na małej ławeczce i wyjęła telefon z kieszeni. Zero powiadomień. Czuła się oderwana od świata. Zapomniana.

   
Kolejne minuty mijały jak i kolejne samochody mijały brunetkę z zawrotną prędkością. Spojrzała na przystanek, który był naprzeciwko niej. Stał na nim chłopak w szarawej bluzie z czerwonymi przebłyskami. Jego czarne włosy zakrywały mu twarz.

Sophia patrzyła na niego chwilę. Raz na jakiś czas znikał z jej oczu bo przejeżdżał samochód. Po chyba piątym samochodzie chłopak zniknął. Był przed autem, ale za autem już go nie było. Dziewczynę przeszedł kolejny dreszcz. Znowu miała zwidy?

Po chwili przyjechał jej autobus. Brunetka na miękkich nogach wsiadła do niego. Czekało ją 30 minut czekania, aż pojazd dojedzie do jej domu, na skraju miasta. Usiadła jak zawsze przy oknie na końcu autobusu. Przed nią siedziała jakąś staruszka i dziewczynka w wieku 12/13 lat. Miała długie kasztanowe włosy i była ubrana w różową sukienkę zza kolana.

Dziewczynka siedziała tyłem do Sophie.

Brunetka patrzyła przez okno. Nie wiedziała już co ma myśleć o dzisiejszym dniu. Troje znikających ludzi. Pewnie większość osób wzięłaby ją za wariatkę ale ona na prawdę ich widziała.

Zostało jej tylko trzy przystanki by wysiąść. Akurat autobus się zatrzymał na przystanku. Z pojazdu wysiadła dziewczynka. Jednak zanim to zrobiła spojrzała zimnym wzrokiem na brunetkę. Po jej ciele przeszła fala zimna. Poczuła się nieswojo.
Dziecko wysiadło, a pojazd ruszył dalej.

"Co się ze mną dzieje - przeszło jej przez głowę- to zaczyna robić się chore"

Za pojazdem znikały kolejne przystanki. W końcu autobusu zatrzymał się na jej przystanku. Scarlet wysiadła z niego. Lodowaty wiatr w ogóle nie pasował do pory roku, która była w kalendarzu.

Dziewczyna myśląc o dzisiejszym dniu przeszła drogę dzielącą ją od domu dziadków.

-Witaj kolejny nudny dniu - powiedziała szeptem i wyjęła z doniczki zapasowy kluczyk.

Dom był duży i stary. Dębowe deski wymagały ponownego pomalowania bo wiem, od czasów wojny secesyjnej były malowane tylko dwa razy. Dom przeżył wiele nieszczęść związanych nie tylko z wojną. W ogrodzie gdzie niegdzie można było znaleść ludzkie szczątki jak i kawałki okopów. W domu było wiele zabytków, a w niedalekich lasach były cmentarze żołnierskie. Prawie cała ta dzielnica miała swoje drugie życie, dno. Wszędzie był jakiś odłam historii.

Z lekkim skrzypnięciem drzwi otwarły się.

"Trzeba będzie je naoliwić"

Sophia weszła do środka, czuła dziwną pustkę. Zawsze witała ją babcia, a teraz? Przez całe wakacje będzie sama siedzieć w domu, który dla niej był lekko straszny. W nocy podłoga skrzypiała. Czasem wydawało się, że ktoś chodzi na strychu. Scarlet bardzo dobrze to słyszała, jej pokój był tuż nad strychem. Bała się tam chodzić jak i do piwnicy. Często światło tam w dziwny sposób przestawało działać. Telefon tracił zasięg. Nawet latarka nie lubiła tego pomieszczenia.

Torbę postawiła na stole w kuchni i spojrzała na zielony kalendarz wiszący na lodówce.

Na pierwszym miesiącu przerwy szkolnej było "Renowacja, czyszczenie, odnajdywanie, sprzedawanie" chodziło o to by znaleść wszystko nie potrzebne w domu i sprzedać. Po sprzątać, wyczyścić.

Na kolejny miesiąc była notka "Sasza <3" Przez cały miesiąc jej najlepszą przyjaciółka miała mieszkać u niej.

W ostatnim miesiącu było "odpoczynek, praca, powtórki" Był to najcięższy miesiąc, miała wtedy najwięcej pracy w ogóle miała dużo pracy, dzisiaj pracować będzie jak i jutro i pojutrze. Przez prawie cały czas pracuje tylko na miesiąc dla Saszy załatwiła sobie urlop.

-To będzie ciężki czas - usiadła na krześle w kuchni i patrzyła na stare zdjęcie rodziny, która stała na tle tego domu. Przy dwójce dorosłych stało trzech chłopców i jedna dziewczynka. Wyglądali na szczęśliwych.

Brunetka podeszła do zdjęcia. Popatrzyła na dom. Był prawie taki sam jak kiedyś. Jedynie zaniepokoił ją fakt, że była tam jeszcze siódma osoba. W oknie, na piętrze gdzie jest strych stała czarna postać. Patrzyła w obiektyw. Jej białe oczy świeciły się, a twarzy była ułożona w uśmiechu.

Sophia odeszła od zdjęcia z przeczuciem, że zaraz coś się zdarzy. Jej serce zaczęło szybciej bić. Czuła, że ogarnia ją strach.

*Dźwięk bijącego zegara*

Dziewczyna dostała chwilowego zawału serca, po czym z niepewnością spojrzała na zegar. Była 17:00. Miała jeszcze 30 minut by być w pracy.

Pracowała niedaleko, w małej kawiarence przy skrzyżowaniu. Była tam kelnerką. Pieniądze były za to średnie, ale starczały na jedzenie, opłatę rachunków jak i kupno przedmiotów szkolnych. Z każdej wypłady odkładała do słoika jakąś część pieniędzy by mieć na wydatki takie jak miesiąc z Saszą. Bo znając życie będą chodziły na imprezy, kupywały ubrania i jadały na mieście. Miała już prawie odłożone 900 dolarów.

Z holu wzięła mini torbę do której wsadziła telefon i klucze. Nie przejmowała się, że nie jadła obiadu. Nie była głodna. Zamknęła drzwi na klucz i poszła w stronę swojego miejsca pracy...


/////
Hello my friend jak tam życie? Powróciłam i takie... Czy to ma sens, czy życie ma sens... A i jeszcze jedno, mam dalej pisać z narratora czy lepiej z pierwszej osoby?

Do You Miss Me? // Shadown [2] Onde histórias criam vida. Descubra agora