Po prostu mnie zabijcie... Będzie szybciej cz. 2

112 9 4
                                    

Siedzę sobie pięknie po tym jak nauczyciel zwyzywał mnie od "kryminalistek które dla nikogo nie mają szacunku", może i bym się tym przejęła gdyby nie fakt że przy okazji gdy wrzeszczał cały czas patrzył się na moje cycki.

Taaaa...

I niech ktoś mi powie że ta szkoła ma normalnych nauczycieli.

Ahomine nie pojawił się do przerwy obiadowej. 

Wtedy po prostu się wkurzyłam. 

Wyszłam z sali z plecakiem, by pójść do dyrekcji i grzecznie oddać mundurek. Jak na wzorową uczennicę przystało. I pomyśleć że na początku roku chcieli mnie wcielić do samorządu szkolnego, a teraz wywalają mnie do innej szkoły, bo stałam się "obiektem problemu".

Życie jest dziwne... 

O nie zaczynam filozofować! Dajcie mi kawy, bo zwariuję!

Jakoś wszyscy mimo ze wyglądam bosko omijają mnie szerokim łukiem. Julka stwierdziła że nie ważne jak pięknie wyglądam na głodzie kofeinowym jestem przerażająca i wredna.

Wniosek: pierwszy przystanek to automat z kawą.

Idę do tego automatu, który w całej szkole słucha się tylko mnie.

Uderzam w odpowiednie miejsca i wypadają trzy puszki kawy. Większość osób płaci i gdy uparte urządzenie nie wypluwa, to się poddaje, dzięki temu mam zawsze darmową kawę. Głupie pierwszaki.(tak jestem jednym z nich)

- Co za pojebany sprzęt!!!!

Widać ktoś się poddał i właśnie wyżywał się na koszu na śmieci. I tym kimś była osoba do odstrzelenia.

Podeszłam do mojego sponsora kawy i z rozbawieniem patrzyłam jak stara się zdemolować kamienny kosz. Efekt był taki że się wywalił.

- Jaką kawę chciałeś?- zapytałam zmienionym głosem żeby mnie nie poznał.

- Orzechową.- nie patrzył na mnie.

Rzuciłam puszką z orzechową kawą w jego plecy, następnie siadając koło niego. Gdy zobaczył kto dokonał zamachu na jego nie skromną osobę, wytrzeszczył oczy i chciał chyba zwiać, ale przezornie się odezwałam...

- Daiki, naprawdę chcesz sprawdzić jak daleko odbiegniesz zanim szpilka wbije ci się w plecy? Mam całkiem dobrego cela.- powiedziałam miłym głosem w którym brzmiało prawdziwe zaciekawienie.

- N-nie, a-a-ale j-j-ja n-nie...- nie zdążył dokończyć.

- Nie zmieniaj się w Sakuraia, bo osobiście ci przywalę.

Westchnął, zdjął koszulkę i założył mi ją przez głowę. Musiałam wyglądać teraz idiotycznie, ale czekałam.

Usiadł za mną, opierając się plecami o moje i złapał mnie za rękę.

- Okej, teraz mogę się skupić.

- Naprawdę musiałeś zdejmować i zakładać mi swoją koszulkę? Chociaż jednego ci pogratuluję, jest przynajmniej wyprana.

- Pij tę kawę i się przymknij.

- A ty pij kawę i gadaj.

- Co chcesz wiedzieć?

- Odpowiedź jest zawsze taka sama.

- Czyli wszystko. Ok, poczekaj pomyślę jak zacząć. Śpieszy ci się na lekcje?

- Nie.

- Ok. Więc tak. Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie?

- Tak, leciałeś jak poparzeniec do mojego kosza.

Morderczy Króliczek i Wampirzyca (KnB)Where stories live. Discover now